NOWOŚĆ! Zadawaj pytania postaciom z tego opowiadania na character-ask-yimb.tumblr.com w zakładce "message"!
Dom Skoczka: reason-to-be-suicidal.tumblr.com
Hej, Monsterki! Dużo osób w komentarzach pytało (albo prosiło) o nowe opowiadanie. Zainteresowanych kieruję na giovimonster.tumblr.com, a później do zakładki "TWÓRCZOŚĆ". Zaczęłam pisać nową historię o Larrym oraz takie dodatkowe, w którym pojawi się para hetero (nie zdradzę kto z kim) oraz Niam. Zapraszam! xoxo

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 26.

*Zayn*
Zbudziłem się dosyć wcześnie, nim jeszcze słońce zaczęło wpadać przez okno. Było około godziny szóstej. Spojrzałem w bok. Harry spał z delikatnie rozchylonymi ustami, policzkiem przyciśniętym do poduszki i dłonią pod nią. Uroczy widok. W jednej chwili nachyliłem się do jego twarz i złożyłem na policzku delikatny pocałunek. Nie chciałem, aby się obudził. Nie mógł teraz wstać.
Jak to miałem w zwyczaju od kilku dni, tuż po skończonej porannej toalecie, poszedłem do kuchni. Wyjąłem z lodówki jajka, mleko. A następnie wyciągnąłem jeszcze z szafek mąkę i olej.Wszystkie składniki wymieszałem w metalowej misce, dodając jeszcze dwie szklanki wody oraz cynamon do smaku. Osobiście nie przepadałem za tą przyprawą, jednak wiedząc, że Harry jest jej zwolennikiem, nie pożałowałem. Gdy mieszanka była już gotowa, zapaliłem palnik, na którym uprzednio postawiłem patelnię z kilkoma kroplami oleju. Smażyłem jednego naleśnika za drugim, a góra na talerzu powiększała się z każdym kolejnym.
Po skończonej robocie, wyjąłem z lodówki jagodowy dżem. Nakryłem do stołu, kładąc na nim dwa talerze i komplety sztućców. Postawiłem na nim również gotowe naleśniki i słoiczek.
Do moich uszu dobiegł głos uchylanych od sypialni drzwi. Harry mozolnie wyszedł z pokoju, a gdy tylko zobaczył mnie na korytarzu, kiedy byłem w drodze do łazienki, zbliżył się i objął rękoma kark. Zawisł na mnie, jeszcze nie do końca przytomny i ustami naznaczył odkrytą szyję.
- Co tak pachnie? - wymruczał wprost do mojego ucha.
- Śniadanie. Mam nadzieję, że będzie ci smakować.
- Zayn, znowu coś przygotowałeś? - spojrzał na mnie już ożywiony - Nie przesadzasz? Naprawdę chcesz mnie rozpuścić? Później będziesz tego żałował.
- Dziękuję, Zayn, jesteś takich kochany - powiedziałem za niego, po czym wymijając go, udałem się do wcześniej wyznaczonego miejsca.
- Dziękuję! - krzyknął.
Uśmiechnąłem się sam do siebie, widząc oczami wyobraźni jego szeroki uśmiech. Zrobiłem dwa kroki do przodu, aby stanąć na wadze. Cyfrowy licznik wskazał nową liczbę, różniącą się diametralnie od tej sprzed pięciu dni. Nim wróciłem do mojego chłopaka, przejrzałem się w lustrze. Moja koszulka wylądowała na kafelkach. Musiałem przyznać przed samym, że nie wyglądałem za najlepiej. Żebra delikatnie zaczęły odznaczać się na skórze, a obojczyki stały się bardziej wystające niż przed dwoma tygodniami.
Ubrałem t-shirt z powrotem i wróciłem do kuchni, gdzie Harry już zajadał się naleśnikami. Podniósł na mnie wzrok, nadgarstkiem odgarniając opadające na czoło włosy. Z napchanymi ciastem policzkami starał się uśmiechnąć. Wyglądał jak chomik.
- Przełknij - poradziłem z obawy, że jeszcze będę musiał go ratować.
Zrobił to, co powiedziałem i teraz bez problemów udało mu się ułożyć usta w szeroki uśmiech.
- Są pyszne. Dałeś do nich cynamon, prawda?
Przytaknąłem, siadając przy stole z szklanką wody.
- To dlatego, że ja go lubię, prawda?
Powtórzyłem swój gest.
- Nadal się do niego nie przekonałeś, prawda?
Pokręciłem przecząco głową, na co chłopak wyraźnie posmutniał.
- A ty nie jesz? - zaraz zapytał, patrząc podejrzliwie.
- Zjadłem już, a teraz pójdę się przebrać, skoro mamy być w studiu za dwie godziny.
Nie czekając na odpowiedź, wyszedłem z kuchni. Minąłem się z Louisą w progu, posyłając jej zwykłe "dzień dobry" na miły początek dnia.
Brunetka stała się nawet znośna. Co prawda wciąż momentami miałem jej dosyć, ale w końcu musiałem zaakceptować fakt, że mieszkamy razem i jeszcze przez jakiś czas będziemy. Swoją drogą, jestem ciekaw, jak oni wybrną z tym dzieckiem. Przecież jeszcze z miesiąc, dwa i już media zaczną podejrzewać, że Louisa jest w ciąży. Nie ma sposoby, aby ominąć powiększający się brzuch czy też pulchniejszą twarz, która powoli zaczynała się pokazywać.
Swoją drogą, jej również nie było łatwo. Kilka razy dzwoniła do niej matka ze skargami i rozkazami, aby wracała natychmiast do domu. Ale ona nie chciała. Któregoś razu, kiedy byliśmy w domu sami, powiedziała, że po prostu się boi. Twierdziła, że jej mama zmuszałaby ją do aborcji. Znaleźliśmy wspólny język. Cudem, ale jednak.
Louisa ku zadowoleniu Harry'ego, choć chyba nie tylko jego, nabrała naprawdę dobrego kontaktu z Niallem. Często on i Liam wpadali do nas w odwiedziny, aby zobaczyć jak się czujemy. Styles powiedział im o listach, Li oczywiście od razu proponował wizytę na komisariacie, jednak podziękowaliśmy. Wtedy wtrącała się brunetka, mówiąc, że to zapewne człowiek bez swojego życia. I cóż, zgadzaliśmy się z nią. Niall szczególnie. Często ją też sam zagadywał albo komplementował. Ona była dla niego, jak coś świętego. Wpatrywał się w dziewczynę, jak w obrazek - z iskierkami w oczach i rozmarzonym uśmiechem na ustach.
Podczas nocnych rozmów z Louisą, kiedy to Harry smacznie śpi, a nam nie jest dane zasnąć, dowiedziałem się, że piszą ze sobą. Mówiła też, że zdarzały się dni, kiedy dzwonił, jeśli mógł rozmawiać chociaż z pięć minut. Najbardziej uroczą rzeczą, o której usłyszałem, były sms-y na dobranoc. Dzwonek jej telefonu rozbrzmiewał codziennie dokładnie 23.00. Po jej mimice i delikatnych rumieńcach, kiedy wspominała jego imię, mogłem się domyślić, że chłopak również nie jest jej obojętny.

*Harry*
Byliśmy w trakcie rozmowy o naszej nadchodzącej trasie, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Przeprosiłem wszystkich i wyszedłem ze studia na korytarz, aby móc spokojnie porozmawiać.
- Tak?
- Przepraszam, że wam przeszkadzam - w słuchawce rozbrzmiał głos Louisy - Chciałam się tylko spytać, co zrobić na obiad? Wybrałabym się zaraz do sklepu i kupiła, co potrzebne.
- Za godzinę jakoś powinniśmy się zbierać, wpadniesz do studia może, okey? Nie powinnaś dźwigać.
- Harry, proszę cię...
- Ja ciebie też proszę. Bądź za godzinę. Do zobaczenia - rzuciłem na pożegnanie.
Odwróciłem się z zamiarem wrócenia, ale ktoś mi przeszkodził. Przełknąłem ślinę, podnosząc wzrok na stojącego przede mną szatyna.
- Możemy porozmawiać? - Louis spojrzał na mnie pytająco.
- Mamy o czym?
- Wiesz... o tam-tamtym - zaczął się jąkać - Przepraszam - wyszeptał.
- Przepraszasz? Myślisz, że to coś zmieni? Wykorzystałeś mnie, jeśli nie zgwałciłeś, bo niby jak nazwać zmuszenie do seksu, wcześniej podając jakieś gówno? Wykombinowałeś jakiś świetny plan, aby skłócić mnie i Zayna, zaplanowałeś to, żeby nas zobaczył podczas tego seksu. Postawiłeś mnie w sytuacji zdrady, przez co on chciał odebrać sobie życie. I dziękuję za to szczęście w nieszczęściu, bo gdyby nie wypadek, pewnie o jego zwłokach wyciągniętych z rzeki mówiliby w porannych wiadomościach.
- Harry, proszę skończ - dopiero teraz spostrzegłem, że schował twarz w dłoniach.
- Chciałbyś - wysyczałem przez zęby - Od początku wiedziałeś, że coś do ciebie czuje, że jestem zakochany, a i tak bawiłeś się mną! - krzyknąłem - A później, gdy ja jestem szczęśliwy, gdy mi się układa z Zaynem, musisz coś spierdolić, bo jesteś zazdrosny. O co? Powiedz mi, do cholery, o co?! Choć nie, czekaj. Ty twierdziłeś, że nie jesteś zazdrosny, tylko że nasz związek to ściema. Skoro od dawna już nie potrafiłeś poświęcić mi czasu, to skąd u ciebie ta jebana pewność, co w moim życiu jest prawdą, a co nie?!
- Wiem, ile jest tych błędów- szepnął.
- Gówno wiesz - warknąłem - Ciekawi mnie, czy kiedykolwiek traktowałeś mnie jak przyjaciela.
- Przecież wiesz, że tak.
- Nie, Louis, ja już nic nie wiem. Gratuluję, zniszczyłeś we mnie i w nim coś. Muszę przyznać, twój plan był doskonały w każdym calu - powiedziałem spokojnym tonem, idąc powoli z powrotem do studia.
- Po prostu przepraszam - odparł ciche, ale nie na tyle, abym nie był w stanie tego usłyszeć.
Nie mogłem w to uwierzyć. Czy on rzeczywiście myślał, że tak po prostu mu wybaczę? Tyle ile złego spotkało mnie przez niego, nie jest nawet połową wszystkich bólów, jakie znosiłem w ciągu całego swojego życia.
Wkroczyłem do pomieszczenia, uśmiechając się do Nialla. Wiedziałem doskonale, jak bardzo podoba mu się Louisa. Nawet nie musiał nic mówić, to było widać. Non stop o nią wypytywał, a gdy rozmawiali ze sobą, uśmiechał się i podrywał, starając się być dyskretnym.
- Mam coś na twarzy? - zapytał, automatycznie wycierając buzię rękawem bluzy, kiedy ja wpatrywałem się w niego.
- Nie, nie masz - zapewniłem go. Usiadłem na swoim poprzednim miejscu, czyli tuż obok Zayna. Moja dłoń odruchowo objęła go w pasie, wsunąwszy się między plecy a oparcie kanapy. Momentalnie głowa Mulata spoczęła na mym ramieniu, a palce zacisnęły się na talii.
- To o co ci chodzi?
- Louisa przyjedzie do studia za godzinę - wytknąłem mu język, za co oberwałem poduszką w łeb, którą w ciągu ułamku sekundy chwycił i rzucił.
Paul spojrzał na nas podejrzliwie.
- Niall, czy chciałbyś mi o czymś powiedzieć? - zapytał, śmiejąc się pod nosem na widok czerwonych policzków blondyna.
- Nie! - oburzył się, ale zaraz dodał: - A co, wspominała coś o mnie? - wychylił się zza poduszki, którą zdążył zakryć twarz.
- Ktoś tu się zakochał - zagwizdałem pod nosem.
- Może - mruknął. - A gdzie Louis?
Wszyscy rozglądnęliśmy się po studiu.
- Nie wiem, może wraca właśnie do domu. Wspomniał, że się źle czuje - rzuciłem trochę od niechcenia, choć było to kłamstwem. Jednak nie miałem ochoty tłumaczyć im, o czym rozmawialiśmy na korytarzu. Nie chciałem, aby dowiedział się o tym ktokolwiek.
Nie potrafiłem go zrozumieć. Przecież tak bardzo zależało mu na rozbiciu Zarry'ego. Mówił, że jesteśmy żałośni, że nam się poprzewracało w głowach. Uważał to za jedną, wielką pomyłkę. Nie czuł się ani trochę winny, więc dlaczego przeprasza? Czy poważnie jest mu żal? Czy chociaż w małym stopniu żałuje tego, co zrobił i chciałby cofnąć czas? Zdecydowanie za dużo pytań nasuwało się teraz do mojej głowy.

*Zayn*
Cierpliwie czekałem, aż Harry i Louisa wrócą z zakupów. Odwieźli mnie pod dom półtorej godziny temu, a wciąż ich nie było. Dzisiaj znowu dostaliśmy list, ale nawet go nie otworzyłem. Bałem się. Z dnia na dzień przychodziły coraz gorsze. Miałem już większe poczucie dyskomfortu we własnym mieszkaniu. Zresztą, trudno czuć się swobodnie, gdy ktoś pisze, że cię obserwuje, upewnia w tym zdjęciami. Mówi, że wie o tobie wszystko.
Codziennie nad tym myślałem, nie było chwili, abym nie spojrzał za siebie czy na boki. Rozglądałem się, gdziekolwiek tylko szedłem. Przerażająca jest ta chora świadomość, że ktoś bawi się w jakiegoś pieprzonego podglądacza. Czułem się niemal jak w klatce. Żaden mój ruch był nie należał do mnie, nie czułem się wolny.
Teraz leżałem na kanapie i oglądałem telewizję, wciąż wyczekując dźwięku otwieranych drzwi. Chciałem za wszelką cenę poczuć usta Harry'ego na moich wargach. Ale teraz nie było to takie łatwe. Zanim doszło do jakiegokolwiek zbliżenia, upewniałem się, czy aby na pewno nie jesteśmy na widoku.
Podniosłem kubek z herbatą to ust, upiłem łyk. Mimowolnie się uśmiechnąłem, kiedy usłyszałem głosy dwójki współlokatorów. Prędko wstałem z kanapy i wyszedłem na korytarz. Jako że było to jedno z niewielu pomieszczeń bez okien, już w momencie, kiedy Harry odwieszał swoją kurtkę na metalowy wieszak, mocno się do niego wtuliłem, oplatując rękoma jego tułów.
- Zayn, pozwól mi ściągnąć buty - zaśmiał się cichutko.
- Dobra - szepnąłem, następnie puściłem jego ciało.
Louisa przyglądała się nam z uśmiechem. Wiele razy mówiła, że jesteśmy idealną parą. Nie mam pojęcia, czy serio tak myślała, czy po prostu chciała się przypodobać, ale i tak było miło to słyszeć.
Już chciała zabierać reklamówki z zakupami, ale wyprzedziłem ją.
- Zayn, dam sobie radę - mówiła, idąc za mną do kuchni.
- Jesteś kobietą? Tak. Jesteś ciężarną kobietą? Tak. Jestem mężczyzną? Tak. Więc to moja rola, a nie twoja.
- Ale ciąża to nie choroba.
- Ale nie powinnaś w tych miesiącach dźwigać. A z tego co wnioskuję, kupiliście chyba jakieś mrożonki i nie tylko.W każdym bądź razie, to jest ciężkie.
Postawiłem zakupy na blacie i zacząłem wypakować. Louisa po chwili się do mnie przyłączyła, dzięki czemu szło nam całkiem sprawnie. Jedynie Harry obijał się i patrzył na nas, popijając sok pomarańczowy. Schowałem ostatnie dwa opakowania makaronu do szafki.
- Wyjmij go. Zrobimy spaghetti! - Styles klasnął uradowany w dłonie. - Umieram z głodu.
- Ja nie - skłamałem.
- Jadłeś coś? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Tak, zdążyłem zrobić sobie kanapki i niedawno zjadłem jogurt.
Przytaknął lekko głową. I myślałem, że już odpuścił, ale on chyba nie zamierzał. Podszedł do lodówki i energicznym ruchem otworzył ją. Ostatnimi czasy częściej wypytywał się mnie, czy coś jadłem. Za każdym razem odpowiedź brzmiała "tak", mimo że było to praktycznie zawsze kłamstwo. Nie potrafiłem wmusić w siebie więcej niż kromka chleba i plasterek wędliny. Choć czasami i z tym był problem. Lecz nie chciałem, aby Harry robił mi o to awantury, a tym bardziej nie chciałem go martwić. Myślałby, że coś jest nie tak, a przecież wszystko w porządku.
- Są cztery jogurty. Rano też były cztery. Masz coś na swoją obronę? - zerknął na mnie nieco poddenerwowany.
- Nie było mojego smaku, więc poszedłem po inny. Proste - wzruszyłem ramionami.
- Twoim ulubionym jest jagodowy. Są dwa jagodowe, wcześniej też były.
- Znudził mi się jagodowy.
- Z pewnością - wywrócił teatralnie oczami.
Opadłem na krzesło, on chwilę później już kucał przede mną, chwytając moje dłonie w swoje.
- Musisz jeść.
- Jem.
- Nie jesz.
- Jem.
- Nie jesz! - podniósł głos. Lekko się skrzywiłem. Rzadko na mnie krzyczał, nieważne w jakich okolicznościach, nie lubiłem tego. - Przepraszam - dodał po chwili szeptem. - Przysięgnij mi, dobrze? Daj mi słowo, że jesz.
- Dobrze. Przysięgam - wystawiłem w jego stronę rękę, odchylając mały palec - Na mały paluszek?
Zgodził się, więc zacisnął swój wokół mojego, po czym podniósł się na równe nogi i pocałował w usta.
Razem z Louisą zabrał się za robienie obiadu, choć jeśli trzymać się zasady godzin, powinienem nazwać to kolacją. Ja się im przyglądałem. Zachowywali się jak dobrzy przyjaciele. Nie oszczędzali sobie docinek i zaczepek. Owszem, z początku mi to przeszkadzało, ale teraz już coraz mniej. Nadal bywałem o nią zazdrosny, to prawda, mimo to starałem się nie przejmować takimi emocjami.
Posiłek był już prawie gotowy, gdy Harry'ego telefon zadzwonił i chłopak szybko poszedł do odebrać.
- Tak? O, hej, Liam! - zawołał radośnie - Jak się czujemy? W porządku, dlaczego py... Co?! Świetne. Wkurwia mnie ten anonim. Ale teraz już przegiął. Dzięki za telefon. Do zobaczenia - gdy się rozłączył, był mocno wkurzony.
- Co się stało? - zapytałem, nie będąc do końca pewny, czy chcę znać odpowiedź.
- W internecie są nasze zdjęcia. Prawdopodobnie to ten anonim. Liam próbował znaleźć, kto je wstawił, ale trudno to ustalić. Wszyscy je umieszczają dosłownie wszędzie. Na twitterze, facebooku, tumblr'erze.
Nic nie odpowiedziałem. Wpatrywałem się w jego zaniepokojoną twarz i ledwie co pamiętałem o oddychaniu. Policzki moje stały się mokre, zacząłem płakać. To samo tak poszło. Bałem się, co teraz będzie. Harry widząc mój stan, mocno przytulił do siebie i zaczął szeptać słowa pocieszenia do ucha.
___
Znowu musieliście długo czekać - naprawdę jest mi przykro. Proszę, nie myślcie, że Was olałam czy coś, bo to ściema. Jesteście dla mnie ważni. Traktuję Was jak moją drugą rodzinę. 
Do Świat już mi się nie uda napisać rozdziału, więc już dzisiaj chcę Wam życzyć wesołych Świąt Bożego Narodzenia, dużo uśmiechu, bogatego Mikołaja i spełnienia marzeń!
Jakby ktoś był zainteresowany moim nowym opowiadaniem, zapraszam na prolog.
PYTANIA DO POSTACI