NOWOŚĆ! Zadawaj pytania postaciom z tego opowiadania na character-ask-yimb.tumblr.com w zakładce "message"!
Dom Skoczka: reason-to-be-suicidal.tumblr.com
Hej, Monsterki! Dużo osób w komentarzach pytało (albo prosiło) o nowe opowiadanie. Zainteresowanych kieruję na giovimonster.tumblr.com, a później do zakładki "TWÓRCZOŚĆ". Zaczęłam pisać nową historię o Larrym oraz takie dodatkowe, w którym pojawi się para hetero (nie zdradzę kto z kim) oraz Niam. Zapraszam! xoxo

sobota, 16 marca 2013

Epilog

*Harry*
- Zie, wstawaj, już jesteśmy - powiedziałem, w między czasie pstrykając palcami tuż nad twarzą swojego partnera.
Leniwie rozchylił powieki, na jego ustach od razu zamajaczył delikatny uśmiech, a ręka powędrowała do zapięcia od pasa bezpieczeństwa. Nachyliłem się do niego i ucałowałem przelotnie wargi chłopaka. Gdy już się uwolnił, zacisnął palce na klamce, więc i ja wysiadłem z samochodu, wcześniej zabrawszy z tylnych siedzeń dwie kolorowe torebki. Obszedłem pojazd, aby móc dorównać mu kroku. Z wyczuciem wplątał swoją dłoń w moją. Ramię w ramię doszliśmy do drzwi domu, następnie nacisnąłem na dzwonek.
- Mam nadzieję, że będą - powiedział pod nosem Mulat po kilku sekundach.
Otwierałem usta, aby mu odpowiedzieć, lecz ciche skrzypienie drzwi frontowych mi na to nie pozwoliło. Zza nich wyłoniła się brunetka, przepasana różowym fartuszkiem, który najwidoczniej został włożony jakiś czas temu. Wskazywały na to plamy po jakimś cieście i ślady mąki, znajdujące się również na policzkach.
- Zabawa z Niallem czy deser dla całej rodziny? - spytałem, poruszając znacząco brwiami.
Louisa w odpowiedzi puknęła mnie w czoło i otworzyła drzwi szerzej, dając tym samym znać, abyśmy weszli do środka. I tak też uczyniliśmy.
Obydwoje zaczęliśmy ściągać z siebie kurtki, gdy nagle usłyszałem tupot małych stóp i chwilę później coś przykleiło się do moich nóg
- Wujek! - pisnęła pięcioletnia dziewczynka.
Schyliłem się do niej i mocno do siebie przytuliłem. Tymczasem Zayn witał się z chłopcem w tym samym wieku. Uśmiechnąłem się do zielonookiej brunetki, pokazującej swoje uzębienie, które swoją drogą miało już małe braki.
- Mamy dla was prezenty - powiedziałem do dzieci i podałem po jednej torebce każdemu z nich.
Wyprostowałem się i ujmując rękę Zayna, a drugą popychając delikatnie młodą Dianę, ruszyłem do przodu. George wyprzedził nas o kilka kroków i szybciej znalazł się w salonie. Obydwoje od razu podbiegli do siedzącego na oliwkowym dywanie blondyna. Wokół niego porozrzucane były kolorowe klocki. Niall w swoim świecie. Dzieci zaczęły rozpakowywać prezenty.
- Hazz, Zayn... powariowaliście - stwierdził Irlandczyk, spoglądając na tor dla samochodzików i domek z figurkami Littlest Pet Shop - Co przyjedziecie, kupujecie im nowe zabawki. Ja rozumiem, że może uważacie mnie za złego ojca, którym oczywiście nie jestem, ale nam się ledwo zamykają drzwi od ich pokoju!
Wstał z podłogi i objął naszą dwójkę na raz, zaciskając palce na moich i Zayna plecach.
- Cieszę się, że jesteście - szepnął - Muszę chyba pogratulować, prawda?
Odsunął się od nas i spojrzał rozpromieniony na Mulata. Niall wiedział doskonale o zaplanowanych przeze mnie oświadczynach, które odbyły się w zeszłym tygodniu w Tokio. Malikowi strasznie się tam podobało, jak byliśmy jeszcze kilka lat temu z zespołem, więc nie sprzeciwiał się tej wycieczce. Był w szoku, kiedy podczas wizyty jednej z ciekawszych restauracji, gdzie kelnerzy poprzebierani byli w kultowe postacie kultury japońskiej, dziewczyna, która uprzednio podała nam kolację, podeszła ponownie i wręczyła mu cieniutki tomik mangi. Zayn ze zdziwieniem wziął to i zaczął przyglądać się okładce. Zapytał, o co chodzi, jak  zobaczył nas na niej. Uśmiechnąłem się i poprosiłem, aby przeczytał. Zrobienie tego nie zajęło mu dużo czasu. Napisałem to ja, potem dałem do odpowiedniego wydawnictwa i poprosiłem o wydrukowanie jednego egzemplarza. Była to krótka historia tego, jak się poznaliśmy,  jak uczyłem się go kochać z dnia na dzień. Gdy doszedł do ostatniej strony, jego usta się automatycznie rozszerzyły. Uśmiechnął się zaraz do mnie i niemal krzyknął "tak". Na ostatniej stronie zamieściłem krótkie i jakże oczywiste pytanie. A świadomość, że legalnie będę mógł poślubić swojego ukochanego, nie wyjeżdżając do innego kraju, jeszcze bardziej napawała mnie radością.
- Tak, możesz - powiedział Zayn, uśmiechając się szeroko. Mocniej ścisnąłem jego dłoń.
- A gdzie pierścionek? - roześmiał się Irlandczyk.
Zayn chwycił za łańcuszek na jego szyi i wyciągnął spod koszulki srebrny wisiorek przedstawiający papierowy samolocik, który niegdyś był noszony przeze mnie.
- Przez te pięć lat nic się nie zmieniliście. Nadal można rzygać tęczą na wasz widok - oznajmił - Ale i tak was kocham - dodał, po czym ucałował Zayna i mnie w policzek.
- Nie tak bardzo jak ich - powiedziałem, wskazując palcem na dzieci - i Louisę.
- To inna sprawa.
Przytaknąłem, oddychając głęboko. Czasami ściskało mnie serce na widok tej szczęśliwej rodziny. To nie tak, że chciałem nieszczęścia, ale było mi trochę przykro, ponieważ ja nie mogłem zapewnić dzieciakom dobrobytu jako ich biologiczny ojciec. To nie zmienia jednak faktu, że niezmiernie cieszyłem się, gdy nasza urocza para zdecydowała się nie oddawać dzieci. I było to też naprawdę szokujące, że Niall - ten odwieczny duży dzieciak - sam będzie ojcem.
- Dobrze, ciasto wstawione do piekarnika! - zawołała brunetka, wchodząc do salonu. Od razu jej uwagę przykuły dzieci, bawiące się zabawkami - Znowu? - zapytała, śmiejąc się perliście.
- Znowu - przytaknąłem.
Westchnęła tylko.
- Usiądźcie, a ja zrobię nam coś do picia. Co chcecie? - zwrócił się do nas Niall.
- Herbatę - powiedziałem, siadając na sofie. Zayn szybko znalazł się po mojej lewej stronie.
- Dwa razy - dodał chłopak.
- Dla mnie kawę z mlekiem, skarbie - uśmiechnęła się do niego Louisa.
Blondyn wyszedł do kuchni, marudząc coś pod nosem, że za swobodnie czujemy się w jego domu, a dziewczyna nie zważając na niego większej uwagi, rozpoczęła rozmowę. Opowiadała, jak to Niall Złota Rączka Horan źle zamontował półkę, która niecałe pół godziny później, nie wytrzymała ciężaru książek i zleciała, gdy do Zayna na kolana wdrapała się Diana. Wtuliła się w niego.
Mała była jego ulubienicą. Traktował ją wręcz jak księżniczkę, ale również nie zapominał o jej braciszku. Odkąd tylko się urodzili, Malik bardzo mocno zaangażował się razem ze mną. Traktował ich niemal jak własne dzieci.
- Wujku - zagadnęła dziewczynka - kochasz wujka Harry'ego, tak?
Zayn energicznie potrząsnął głową, uśmiechając się do niej promiennie. Swoją drogą, to było naprawdę miłe ze strony Nialla i Louisy, że pozwolili nam się nie kryć przy dzieciach. Oczywiście na ich oczach nie robiliśmy jakiś nieprzyzwoitych rzeczy, ale już sama możliwość trzymania się za ręce wiele dawała.
- To dlaczego wujki nie mają takich pierścionków? - zapytała, biorąc swoją matkę za rękę i wskazując na jej złotą obrączkę. - Mama i tata powiedzieli, że jest to dowód miłości.
- Wiesz, to... - zaczął, lecz szybko mu przerwałem.
- Już niedługo, obiecuję ci, panienko, podasz nam je, jak będziemy brać ślub, dobrze?
W jej oczach zaiskrzyły się miliony iskierek, a kąciki ust gwałtownie podskoczyły do góry.
- Zgoda! - zawołała z entuzjazmem.
___
TADAM! Epilog za nami, moi drodzy. Historia dobiegła końca. Mogłabym napisać takie wielkie przemówienie, jednakże nie mam sił, szczerze mówiąc. Pragnę tylko podziękować każdemu z osobna, kto dotrwał do końca. Minął rok od założenia tego bloga, napisania prologu... Mam lekkie "wow", to jest po prostu niesamowite, jak ten czas szybko leci, jak dużo działo się w ciągu tego roku, jak wiele wspaniałych osób poznałam właśnie przez to opowiadanie, jak bardzo się z tym wszystkich zżyłam. Ale cóż, wszystko ma swój koniec i początek. Przepraszam, że na tak krótki epilog tyle czekaliście. Usprawiedliwię się kretyńską polonistką, która myśli, że nie mamy życia prywatnego. Dziękuję bardzo raz jeszcze!
Jeśli ktoś chciałby poczytać coś mojego, zapraszam na tumblra: giovimonster.tumblr.com

środa, 13 lutego 2013

Rozdział 28.

*Harry*
Nigdy nie lubiłem koloru pistacjowego. Zawsze kojarzył mi się ze szpitalami, a że je odwiedziłem jako dziecko dosyć sporo razy, teraz nimi wręcz rzygałem. Może i przez to dzisiaj objawia się moja niechęć do każdego miejsca związanego z medycyną. Szczególnie w tej chwili, w której siedziałem na jakimś zakichanym korytarzu i nie mogłem zobaczyć, co się dzieje z leżącym za ścianą Zaynem. I choć młody lekarz powiedział mi jakąś godzinę temu, że nie uzyskam żadnych, szczegółowych informacji, póki co, nie uśmiechało mi się wracać do domu.
- Harry, to czekanie jest bez sensu, wracajmy. Jak się przebudzi, zadzwonią po nas - Poczułem na swoim ramieniu dłoń Nialla, która zaraz przeniosła się na plecy i zaczęła krążyć na nich małe kółeczka. .
Nie miałem pojęcia, który raz z kolei już to powtórzył. I może miał rację, ale ja mimo to nie zamierzałem się stąd ruszyć. Miałem pewne wyrzuty sumienia z racji tego, że nie poinformowałem policji o incydencie, jaki zdarzył się dzisiejszego poranka i okłamałem lekarzy, mówiąc o przypadkowym upadku chłopaka. Ale znając Zayna dość dobrze, zdawałem sobie sprawę z tego, że nie byłby zadowolony, jakby ktoś poznał prawdę.
- Pana przyjaciel ma rację - Podniosłem głowę ku górze, spoglądając prosto w oczy mężczyzny w białym kitlu.
- A pan się nie musi odzywać - warknąłem wytrącony już z równowagi.
- Nie musi być pan tak niemiły. Gdybym tylko mógł, powiedziałbym o stanie chłopaka - Zapewnił z delikatnym uśmiechem, rozciągającym się na jego pociągłej twarzy.
- Może pan. Słucham - Nadstawiłem ucha, ale mimo to z jego strony nadal było tylko milczenie. - Tak myślałem.
- Przykro mi. Takie są przepisy.
- W du...
- Harry - upomniał mnie Niall, przerywając w połowie wyrazu.
- Nie podobają mi się - fuknąłem pod nosem.
Mężczyzna posłał mi przepraszające spojrzenie i wszedł do pokoju 301, gdzie ja miałem wstęp wzbroniony. Zerknąłem w bok i scena, którą zobaczyłem doprawdy mnie wzruszyła. Blondyn siedział na krześle, na kolanach trzymał drobną brunetkę, mocno wtulającą się w jego pierś. Dłonie chłopaka delikatnie zaciskały się na jej plecach, kiedy nią wstrząsały dreszcze. Usłyszałem cichutki szloch, którym zdecydowanie się przejąłem. Podszedłem do nich i kucnąłem tuż obok, jednocześnie szukając dłoni dziewczyny. Gdy już ją odnalazłem, mocno zaciśniętą na skrawku pastelowo-różowego sweterka, delikatnie ująłem i ucałowałem.
- Niall, zostawisz nas? - poprosiła, łkając.
- Jasne - odparł. Ostatni raz złożył krótki pocałunek na jej czole i wstał, po czym odszedł w głąb szpitalnego korytarza.
Louisa podniosła nogi i przycisnęła kolana do swojej klatki piersiowej, kurczowo obejmując je rękoma. W tym momencie wyglądała tragicznie. Wymięty sweter, rozczochrane włosy, świeże łzy na policzkach i rozmazany makijaż.
- Przepraszam, to moja wina.
Jej głos był cichy, a sposób w jaki to wypowiedziała wręcz wywołujący ciarki na ciele. Bezsilny, ale zarazem ciężki. Tak jakby w nich kryło się sumienie naprawdę złego człowieka. I całkowicie do niej nie pasowało, do tej dziewczyny z porcelanową cerą, błękitnymi oczami i ustami, delikatnie zaróżowionymi, układającymi się w wąską linię na tle jasnej twarzy.
- Nie mów tak. Zayn jest tutaj przez jego ojca.
- Też, ale gdyby nie był tak słaby, na pewno by nie zemdlał.
- Nie był tak słaby? Co masz na myśli? - spytałem, zaciekawiony jej nagłym wyznaniem.
Brunetka podniosła na mnie smutne spojrzenie i chwilę później przymknęła powieki. Spod nich poleciały malutkie krople, jedna za krupą kapały wzdłuż noska, aż do ust.
- Zayn cię okłamywał... Cały czas... On ci mówił, że je, że jest w porządku, ale tak nie było...
- Głodził się? - to pytanie z trudem przeszło mi przez usta. Dziewczyna chyba nie będąc w stanie odpowiedzieć, jedynie pokiwała minimalnie głową na znak, że tak.
I teraz powinienem czuć do niej żal. Ale tak nie było. Nie potrafiłem nagle zezłościć się, bo ona ukrywała przede mną sekret mojego chłopaka. Widziałem, jak żałowała i to mi wystarczyło, aby stwierdzić, że nie chciała źle.
- Księżniczko, nie smuć się i nie denerwuj. W twoim stanie stres nie jest wskazany.
Moja dłoń powędrowała do jej twarzy, palec delikatnie przejechał po wilgotnej fakturze policzka. Jej spojrzenie nie dowierzało spokojowi, jaki teraz mną zawładnął. Była zdziwiona. Bardzo. Aby trochę ją uspokoić, przytuliłem do siebie, ręce owijając wokół drobnego ciała.
- Głowa do góry - szepnąłem.
- Naprawę cię przepraszam.
- Już spokojnie, tak? - zapytałem z uśmiechem. - Swoja drogą, Niall wie?
Dyskretnym ruchem dłoni wskazałem na jej brzuch.
- Wie, powiedziałam mu dzisiaj w nocy. Wyprzedzę twoje kolejne pytanie, wie również, że ojcem jesteś ty...  Przepraszam, ale wiesz, ja.... Nie mogę go okłamywać
- W porządku. Mam tylko nadzieję, że mnie nie będzie chciał zjeść - zaśmiałem się, aby i jej poprawić humor i chyba mi się udało, kiedy na jej twarzy pojawił się uśmiech - Lubisz go, prawda? - zapytałem entuzjastycznie, a na policzki Louisy wpełzły niemałe rumieńce. - To fantastycznie - Klasnąłem w dłonie.
Przytaknęła nieznacznie, wciąż zawstydzona. Rozejrzała się wokół, szukając najprawdopodobniej Horana. Blondyn akurat w tym momencie wracał do nas.
- Przepraszam, mogę prosić pana na chwilę? - Usłyszałem nad sobą poważny głos lekarza.
Wstałem więc i kiwnąłem głową na znak, żebyśmy się oddalili. Mężczyzna poszedł za mną i kiedy uznał, że jesteśmy już w dostatecznej odległości od jakichkolwiek par uszu, zaczął rozmowę.
- Pan Malik nie ma nikogo bliższego tutaj na miejscu? Rodzina jakaś może? Dzwoniliśmy do rodziców, ale kobieta, która odebrała, od razu się rozłączyła, nie chcąc słyszeć o nim.
- Nikogo. Z rodzicami... można by uznać, że nie rozmawia, dlatego tak zachowała się jego mama. Jest nasz manager, ale przecież może pan mi powiedzieć o jego stanie. Jesteśmy naprawdę blisko - ostatnie wypowiedziane przeze mnie zdanie, zabrzmiało prawdopodobnie jak ukryte desperackie wołanie o pomoc.
- Tak, wiem. I dlatego nagnę trochę przepisy. Wiedział pan, że on się okalecza? - zapytał, jakby nigdy nic, jakby ta rzecz była całkiem oczywista, a ja stałem jak wryty w podłogę, chyba nawet zapominałem o mruganiu i oddychaniu w tej chwili - Rozumiem, że nie... Cóż, prosiłbym, aby przywiózł mu pan jakieś ubrania, bieliznę na zmianę. Zostanie w szpitalu przez jakiś czas. Nie wiem konkretnie jeszcze ile, ale myślę, że będzie to co najmniej tydzień. Zanotowaliśmy duży spadek wagi, a także niedobór witamin. Ale stwierdzimy coś dopiero po wszystkich badanach.
- W porządku. To w takim razie, ja już pojadę - odparłem, wciąż lekko zszokowany wieściami o okaleczaniu się - Ach, dziękuję - dodałem na odchodne.
Ruszyłem w stronę Nialla i Louisy, oznajmiłem, że wrócę za około godzinę i podążyłem wolnym krokiem w stronę wyjścia.
~ ~ ~
Nim się obejrzałem, do moich uszu dobiegł charakterystyczny sygnał, oznajmujący, że winda jest już na ósmym piętrze. Metalowe drzwi rozsunęły się, a ja wyszedłem pewnym krokiem na korytarz. Wystarczyło, że odwróciłem się w prawo i ujrzałem kolejną niespodziankę tego dnia. Jakże miłą i wyczekiwaną. Sarkazm oczywiście.
Przewróciłam oczami i rzuciłem Tomlinsonowi nie za przyjemne spojrzenie. Chłopak siedzący dotychczas pod drzwiami, gwałtownie poderwał się na równe nogi i nerwowo uśmiechnął w moją stronę. 
- Harry, czekałem na ciebie.
Ten entuzjazm był kompletnym zaskoczeniem. 
- Idź sobie.
Lekko odepchnąłem go, aby dopchać się do mieszkania. Klucz wsadziłem do zamka i przekręciłem szybko. Wkroczyłem do środka i zamaszystym ruchem przymknąłem drzwi, zatrzaskując je prawdopodobnie centralnie tuż przed jego nosem. Na drewnianym wieszaku zawisł mój czarny płaszcz.
Zapukał cicho, ale ja nadal milczałem. Po prostu udałem się do sypialni i zabrałem się za przygotowywanie rzeczy dla Zayna. 
Drzwi się otworzyły, panele zaskrzypiały i gdy odwróciłem się za siebie, w progu spostrzegłem sylwetkę szatyna. Wyglądał dziś inaczej. Tak zwyczajnie. Zwykle ułożone starannie włosy, teraz wydawały się być przeczesane jedynie pospiesznym ruchem ręki, idealnie dopasowany i modny komplet ubrań zamienił na zwyczajne jeansy, szary t-shirt i bordową bluzę z kapturem. Również zawsze gładka skóra twarzy teraz była ozdobiona dwudniowym zarostem. 
- Idź sobie - powtórzyłem, znowu odwracając się do niego tyłem.
Nie odpowiedział nic, dalej stał w tym samym miejscu i nie zamierzał się ruszyć. Nie miałem nawet ochoty myśleć w tym momencie, dlaczego na mnie czekał, dlaczego jest tak uparty i nie chce opuścić moich czterech ścian. Moje myśli krążyły tylko i wyłącznie wokół Zayna, nie chciałem, aby niespodziewanie przeniosły się na niego. 
Kiedy już miałem wszystko, co potrzebne w torbie, wyprostowałem się i ruszyłem w stronę korytarza. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Louis nie odsunął się, abym mógł przejść. Odsapnąłem ciężko. 
- Możesz? - starałem się zabrzmieć dostatecznie miło, jednak mimo to mój ton ociekał wręcz złośliwością.
Pokręcił przecząco głową, co było naprawdę dziwne i momentalnie przywarł do mnie całym ciałem. Początkowo delikatnie ułożył dłonie na moich plecach, gdy ręce objęły mnie mocno, a później kurczowo zacisnął je na moim swetrze.
- Co ty wyprawiasz? - spytałem nerwowo. 
Znowu milczenie. Odsunął się na kilka centymetrów ode mnie. Nasze spojrzenia się skrzyżowały i to uczucie było dziwne. Nie wiem, tak jakby cały gniew nagle odszedł w niepamięć. Jakbym wciąż pamiętał, co mi zrobił, ale nie był zły. Tak jakby to było dawno temu. I to uczucie zdecydowanie nie było niczym dobrym. Wpatrywał się we mnie przez kilkanaście sekund, które dłużyły się nieubłaganie. Mentalnie odsuwałem się od niego, w praktyce nie potrafiłem tego zrobić. Odruchowo przymknąłem powieki, czując jego oddech coraz bliżej i bliżej moich ust. I choć powinienem zganić go, powiedzieć, jakim dupkiem jest - zabrakło mi sił na to. Pocałował mnie. Tak zwyczajnie. Po prostu przycisnął swoje wargi do moich i... to był pocałunek. 
- Louis! - krzyknąłem, gdy w końcu do mnie dotarło, co robimy. Wyrwałem się z jego uścisku natychmiastowo, cholernie żałując, że nie zrobiłem tego parę sekund wcześniej.
- Jest mi cholernie przykro - wybełkotał - Chciałbym cofnąć czas.
- Żałujesz? Czego niby?
- Tego, jak cię potraktowałem... Wiesz, o czym mówię. 
- Chyba - mruknąłem pod nosem. - Chodź, zrobię nam herbaty.
Przenieśliśmy się więc do kuchni, Louis usiadł przy stole. Ja dołączyłem do niego dopiero wtedy, kiedy woda się zaparzyła i mogłem zalać dwa identyczne kubki wrzątkiem. Jeden z nich podstawiłem tuż przed nim.
- Louis, zdajesz sobie sprawę, jak dużą część mojego życia spieprzyłeś? - zapytałem prosto z mostu.
Musiało to wyglądać komicznie, gdy już sekundę później usta zanurzyłem w gorącym napoju, nie zważając na mocne znaczenie tych słów.
- Harry, nie mów tak, proszę.
- Ale jak? To prawda. Spierdoliłeś je po całości, okey... Znaczną część, ale to nie zmienia faktu, że jesteś chwastem na mojej drodze.
Przyznaję się. Takie stwierdzenie było dziwne, jak na moją osobę i doprawdy nie wiedziałem, co w tym momencie we mnie wstąpiło.
- To nie było celowe - tłumaczył się.
Przewróciłem oczami i westchnąłem.
- Nie wiem, Louis. I teraz mnie to nic nie obchodzi. Nasze relacje już nigdy nie będą takie jak przedtem - powiedziałem spokojnie.
Żałowałem, że tak nie będzie. Naprawdę. Nasza przyjaźń była wspaniała, musiałem to przyznać przed sobą. I było mi szkoda zaprzepaścić ją całkowicie. Nie chciałem tego, mimo wszystko. Pamiętałem stare czasy, do których wciąż sięgałem pamięcią. Nasze wspólne wielogodzinne rozmowy, wygłupy na koncertach i w sumie wszędzie, gdzie się tylko dało. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem. Brakowało mi tego.
- Nie chcę ich niszczyć całkowicie. Louis, wiesz, co do ciebie czułem, prawda? I nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo pragnę, aby to uczucie całkiem wygasło. Ale ono jest okropne, nie chce dać mi się uwolnić od ciebie. I choć to Zayn jest teraz dla mnie najważniejszy, nie ty, z nim chcę spędzić kolejne dni, miesiące, lata, nadal wspominam ciebie. Czuję się źle przez to.
Zerknąłem na niego, odgarniając wcześniej dłonią opadającą na oczy grzywkę. Patrzył na mnie z lekko rozchylonymi ustami i wpatrywał się, kompletnie zaskoczony.
- Przepraszam za wszystko, co powiedziałem. Ja... chyba cię kocham, Harry - wyszeptał.
- Ja ciebie też, ale to jest już inna miłość. Przykro mi, Louis.
- Ja... - wciągnął do płuc powietrze, następnie nerwowo wypuścił je z pomiędzy ust - rozumiem.
Posłałem mu pocieszający uśmiech, bo nawet, jeśli nie powinno tak być, poczułem się winny.
- Przyjaciele? - zapytałem, wyciągnąwszy dłoń w jego stronę.
- Przyjaciele - potwierdził, ściskając ją.
~ ~ ~ 
Po około godzinie z powrotem wchodziłem do szpitala i jeszcze raz oznajmiając kobiecie za ladą, że przyszedłem do Zayna Malika, w końcu mogłem udać się na pistacjowy korytarz. Niall i Louisa siedzieli tam razem cały czas, czekali na mnie i wieści od lekarza. Denerwowałem się strasznie, miałem wrażenie, że każda komórka w moim ciele drży z nerwów spowodowanych totalną niewiedzą o jego stanie. Byłam kilka kroków od sali, gdy nagle zaczepił mnie lekarz, którego dzisiejszego dnia widziałem po raz kolejny.
- Mogę prosić pana do mojego gabinetu? - zapytał całkiem poważnie.
- Oczywiście - odparłem krótko i od razu poszedłem za mężczyzną. 
Prowadził mnie przez kilka minut, aż w końcu doszliśmy. Usiadł za dębowym biurkiem, a ja tuż po jego drugiej stronie. 
- I jak? Co z nim? - spytałem zniecierpliwiony.
- Na szczęście nie doszło do anemii, choć było blisko. Chłopak jednak miał już wizytę specjalisty. Choruje na depresję i wskazane jest leczenie.
- W porządku, wszystkiego dopilnuję, obiecuję.
Chwilę jeszcze rozmawialiśmy, potem pozwolił mi pójść do sali, gdzie leżał Zayn. Nie zwlekałem ani chwili, udałem się tam od razu. Niepewnie zastukałem pięścią w białe drzwi. Zza nich usłyszałem słaby głos Mulata, proszący, abym wszedł do środka. Otworzyłem je powoli i od progu posłałem ciepły uśmiech.
- Witaj, uszatku - powiedziałem cicho na przywitanie, jednocześnie zamykając za sobą drzwi.
Pod ścianą odstawiłem czarną torbę.
- Hazz, ja cię strasznie przepraszam za mojego ojca - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, kiedy usiadłem obok jego łóżka i odruchowo schowałem jego prawą dłoń w swoją.
- Nie przejmuj się tym. Naprawdę, to jest najmniej ważne w tym momencie. Chcesz teraz sprawę z anonimem od listów zgłosić na policję? - zapytałem, kciukiem pocierając już trochę szorstki policzek.
- Wiesz... nie. Dajmy spokój. Nie mam siły i ochoty do załatwiania tego. Nieważne, może Paul nas nie zabije - wzruszył jedynie ramionami.
- Na pewno?
- Tak. Niech sobie żyje - odparł spokojnie - Mocno żałujesz, że się wydało? - zapytał stłumionym głosem.
Energicznie potrząsnąłem głową w geście zaprzeczenia. Nie czułem się z tym źle. Może jedynie trochę, ale tylko dlatego, że wiedziałem, iż on nie przyjął tego za dobrze. Bał się ujawnienia.
- Nie, po prostu nie chciałeś tego, więc trochę jestem zły. Ale mi to nie przeszkadza.
- Czyli co, nie wstydzisz się tego? Ani trochę?
- Mam się wstydzić, bo lubię trzymać cię za rękę, całować, mówić do ciebie "uszatku"? - zaśmiałem się pod nosem - To nie powód do wstydu.
Mulat mocniej ścisnął palce na mojej dłoni i uśmiechnął się promiennie. Na moim sercu rozlało się ciepło, to był niezwykle przyjemny widok.
Zaraz wyjąłem telefon i włączyłem twittera. Co chwilę pojawiały się nowe wiadomości. Niemal wszystkie dotyczyły mnie i Zayna. Rano bałem się, jak wszyscy na to zareagują. Ale o dziwo, w oczy rzucił mi się jeden, może dwa niemiłe komentarze. Dziewczyny, bo to one głównie pisały, życzyły nam szczęścia i wielu innych, mniej przyzwoitych rzeczy, od których aż zacząłem się śmiać.
- Co jest? - wtrącił Zayn.
- Spójrz - podałem mu telefon.
Chwycił go i zaczął czytać wiadomości. Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu. Był tym kompletnie zaskoczony, nie spodziewał się tak ciepłego przyjęcia nas przez fanów.
- Napisz im coś - zaproponował, oddając mi komórkę.
- Ale co?
- No nie wiem. Podziękuj. Zasługują na to.
Przytaknąłem i wystukałem kilka słów na klawiaturze. Kliknąłem "tweetnij". I w tym momencie potwierdzenie naszego związku i podziękowania zobaczyło kilkaset, o ile nie więcej, tysięcy osób.
- Hej, Harry, rozmawiałeś z lekarzem?
- Tak, Zie - schyliłem się, aby ucałować pełne wargi chłopaka - Przejdziemy przez to razem.
___
Trzy tygodnie. Jakoś tak. Przepraszam za opóźnienie. Przepraszam również, że nie jestem w stanie poinformować wszystkich o tym rozdziale, ale jestem w takim lekkim zadupiu, gdzie internet działa strasznie, choć częściej nie działa. Mi się ten rozdział w ogóle nie podoba. Za dużo dialogów mi wyszło, ale nie potrafię tego skrócić. Chciałam jeszcze tylko zaznaczyć, że przed nami został jedynie epilog.
PYTANIA DO POSTACI

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 27.

*Louisa*
Ledwie kontaktując, rozchyliłam delikatne powieki. Było późno w nocy, więc dzwonek mojego telefonu był czymś, czego naprawdę się nie spodziewałam o tej porze. Nim trafił on do mojej ręki, zdążyłem zwalić z szafki książkę i okulary.
- Tak? - zapytałam, nie będąc w stanie spostrzec literek na zbyt jasnym wyświetlaczu.
- Otworzysz mi? - usłyszałam rozradowany głos Nialla.
- Nie mów, że ty... Niall! - nieco uniosłam głos i ruszyłam na korytarz, aby wpuścić go do mieszkania - Jest grubo po północy, co ty robisz? - dokończyłam swoją wypowiedź, gdy już widziałam go, trzymającego gryf akustycznej gitary. Wpatrywałam się w blondyna półprzytomna i dopiero, kiedy on zabrał telefon z ucha i ja zorientowałam się, że wciąż go trzymam.
- Przyszedłem do ciebie - oznajmił, jakby to było najzwyklejsze stwierdzenie "ładna dziś pogoda" i wprosił się do środka.
Zamknęłam za nami drzwi i nim poszliśmy do mojego pokoju, Niall ściągnął buty oraz kurtkę. Po zajęciu miejsca na łóżku razem z nim, automatycznie oparłam swoją głowę na jego ramieniu. Byłam zmęczona, ale również miło zaskoczona jego odwiedzinami.
I może to zabrzmi trochę śmiesznie, ale już się stęskniłam choć widzieliśmy się przecież po ich spotkaniu. Chłopak odłożył gitarę i delikatnie pociągnął mnie za nadgarstek do tyłu, w wyniku czego opadliśmy na łóżko. Jego zimna dłoń spoczęła na mojej talii w momencie mojego rozmyślania o nim.
- Niall, zastanawiam się, jak teraz wszystko się potoczy - szepnęłam i położyłam rękę na jego, automatycznie splątując nasze palce w jedność. Uśmiechnął się do mnie po tym geście, a ja poczułam jak w ciągu jednej sekundy przybieram kolor purpury. Czasami naprawdę lubię ciemność.
- Co masz na myśli?
- Wszystko, nas, ich związek... Boję się.
- Czego? Spokojnie, będzie dobrze. Oni sobie poradzą, a my... chyba wyjdziemy z ukrycia, co? - zaśmiał się cichutko pod nosem. Delikatnie musnął moje usta swoimi wargami. - Właśnie, jak oni zareagowali? Wiem tylko, że Harry się ponoć trochę wściekł.
Westchnęłam głośno. Poważnie nie miałam ochoty o tym rozmawiać. I to nie dlatego, że ich związek mi przeszkadzał. Ależ skąd! Raczej z tego powodu, że Zayn bardzo impulsywnie zareagował. Tuż po tym, jak Harry poinformował go o zaistniałej sytuacji, on od razu poszedł do ich wspólnej sypialni, położył się na łóżku i wpatrywał w ścianę na przeciwko. Harry w rzeczywistości niewiele wiedział, a ja nie mogłam mu opowiedzieć o wszystkich moich rozmowach z Mulatem. Obiecałam, że nie pisnę ani słówkiem.On po prostu nie chciał zamartwiać Styles'a. Z jednej strony go zrozumiałam, z drugiej niekoniecznie. Przecież są razem, tak? Partnerzy powinni sobie mówić o wszystkim, a nie tylko udawać, że wszystko jest w porządku, gdy tak naprawdę nie jest. Ale on bał się. Mnie również nie powiedział całej prawdy, czułam, że coś ukrywa, lecz nie naciskałam. I tak byłam nieźle zaskoczona, gdy zaczął opowiadać o tym, co siedzi w jego głowie. Choć zapewniałam go, że wszystko się ułoży pomyślnie, on i tak zostawał przy swoich racjach.
- Boję się, co teraz będzie. Zayn... z nim nie jest najlepiej. Strasznie wziął do siebie to, że teraz wszyscy o nich wiedzą.
- Ma Harry'ego, poradzą sobie, uwierz.
- Chcę w to wierzyć.
- Spokojnie - ucałował moje czoło. - Co ty na to, abyśmy jutro poszli na spacer razem już normalnie jako para?
Tym pytaniem mnie zaskoczył. Od kilku dni zastanawiałem się, jakie są relacje między nami. W środku miałam pewne obawy, przecież on nawet nie wie, że jestem w ciąży. Jednak czas najwyższy aby się dowiedział. Serio nie miałam zamiaru go dłużej okłamywać albo raczej zatajać prawdy lub nie mówić wszystkiego - nieważne, jakby to nazwać, wolałam postawić wszystko na jedną kartę.
- Niall, ale wiesz, jest coś, co chciałabym ci powiedzieć - rzekłam cicho, unosząc wzrok na jego oczy, które w ciągu sekundy wychwyciły moje spojrzenie - Jestem w ciąży, w drugim miesiącu.
- Domyśliłem się - delikatnie się uśmiechnął - Ostatnio miewałaś często mdłości, no i twoja szczupła buźka trochę zrobiła się pulchniejsza - wytarmosił moje policzki, śmiejąc się pod nosem. - Powiedz mi tylko, czy zamierzasz wrócić do ojca dziecka i czy w ogóle zerwałaś z nim?
- Ojcem dziecka jest Harry. Wpadliśmy przez przypadek, naprawdę durny przypadek.
- Harry? Nasz Harry?
- Właśnie ten. Ja zrozumiem, jeśli ty po prostu zrezygnujesz i powiesz, że to koniec, więc... śmiało. Mów - pospieszyłam go, bo bałam się i szczerze chciałam mieć za sobą tą rozmowę.
- Może jestem zaskoczony, że to Harry, ale to bez znaczenia. Daj nam szansę, proszę.
Nie dowierzałam. Niall zamiast po prostu wyjść i powiedzieć, jak bardzo się zawiódł, został i jakby nigdy nic szeroko się do mnie uśmiechał i w momencie mocno przytulił do mojego ciała. Złożyłam na jego policzki czuły pocałunek na znak, że się zgadzam.
 - Ostatnio zacząłem myśleć nad jakąś piosenkę i udało mi się coś naskrobać. Mogę ci ją zagrać?
Wpatrywał się we mnie niepewnie, jakby był trochę zdenerwowany.
- Jasne, chętnie posłucham - uśmiechnęłam się, chcąc dodać mu otuchy.
Niall zerwał się z łóżka, wziął do ręki gitarę, usiadł na podłodze i zaczął delikatnie szarpać za struny. Melodia była wolna, a słowa wręcz wypływały z jego ust płynnie. Zatracałam się w tym magicznym głosie w każdej kolejnej sekundzie. Był cichy, a zarazem taki pewny. To czyniło chłopaka jeszcze bardziej idealnym.

*Eleanor*
Gwałtownie zbudziłam się, gdy na moich nadgarstkach poczułam mocny uścisk czyichś dłoni, a na ustach ciepły oddech. Z trudem udało mi się rozchylić powieki, a kiedy już to zrobiłam, zobaczyłam siedzącego na skraju łóżka szatyna z trudnym do odgarnięcia wyrazem twarzy, który przed chwilo nachylał się nade mną w milimetrowej odległości.
- Louis? - zapytałam, ziewając.
- Eleanor, wstałaś - zmniejszył odległość dzielącą nas o jeszcze kawałek i silniej zacisnął palce na moich szczupłych oraz zimnych dłoniach - Jechałem metrem i myślałem trochę o nas, o moim życiu, wiesz...  ja naprawdę nie wiem dlaczego... To wszystko jest takie skomplikowane, ale nieważne! Ważne jest, że teraz jesteśmy razem, ty i ja i mogę wszystko powiedzieć, bo wiesz, ludzie czasami muszę się wygadać.
Mówił tak nerwowo i tak szybko. Jego grymas na twarzy zmieniał się niemal z każdą sekundą. Przymykał oczy i szeroko się uśmiechał, zaraz krzywił się jak do płaczu. Zachowanie chłopaka może na pierwszy rzut oka wydawało się zabawne, ale on nie był o swoich siłach i przy zdrowych zmysłach. To na pewno nie spowodował alkohol. Widziałam go pijanego, nie tak się zachowuje. Momentalnie ujęłam jego całkowicie rozpaloną twarz w obie dłonie.
- Co wziąłeś? - zapytałam prosto z mostu, spoglądając w jego oczy. Gwałtownie mi się wyrwał i przymknął z całych sił powieki.
- To nie ma znaczenia. Eleanor, ja wiem, że na powiedzenie ci wszystkiego, co bym chciał, nie wystarczyłaby mi ta jedna noc. Potrzebowałbym stu lat! Rozumiesz? Sto lat potrzebne by mi było do tego! Ale i tak musimy pogadać. Ludzie muszą się słuchać. Eleanor, mogę z tobą porozmawiać? Proszę, El, mogę?
Oczy chłopaka zostały w momencie pokryte lśniącą warstwą, jakby hamował się przed wypuszczeniem potoku łez. I choć bałam się potwornie tego, co chce mi powiedzieć, przytaknęłam głową.
- Nie wiem od czego zacząć. W sumie chyba powinienem zacząć od początku, prawda? Tak będzie prościej, tak mi się wydaje.
- Mów - pospieszyłam go.
- Dobrze, no więc zaczynam. Wiesz, ja chyba zakochałem się w Harrym, jak byliśmy w X-Factorze. Znaczy się, to było dziwne. Lubiłem jego dotyk, może sam nie chciałem tego przed sobą przyznać, bo nie mogło to być możliwe, przecież jestem facetem, tak? Powinienem być z dziewczyną, a nie z kolesiem. To było chore! Po prostu nie wyobrażałem sobie, że ja i on moglibyśmy być tak po prostu razem. No rozumiesz chyba, prawda? No, to dobrze. I wiesz, my się nawet całowaliśmy kilka razy, ale to było tak dla zabawy, butelka czy coś takiego. To było miłe, ale no... nie wiedziałem, jak jest z nim. Poza tym nie chciałem okazać się gejem. Nie wiem czemu, bo to chyba nie jest takie złe... I wiesz, później jakoś wyrzuciłem tą myśl o mnie i nim, z przymusu, ale się udało. No i ten później poznałem ciebie, jego najlepszą przyjaciółkę. Pomyślałem, że jesteś ładna i fajna, i jesteś jak on. Pochodzisz z tej samej miejscowości, znaliście się już od kilku lat. Poza tym, jesteś brunetką, jak on. Twoje włosy są lekko falowane, a on ma loczki... I wtedy właśnie chciałem tobą jego zastąpić. I z początku się zmuszałem, ale potem wiesz, tak jakoś nawet zacząłem wierzyć w to, że lubię cię jako partnerkę, a nie koleżankę. Naprawdę cię polubiłem bardziej. Zresztą, nawet ci się oświadczyłem, więc rozumiesz. Tylko teraz tak... jestem zazdrosny. On ma Zayn'a, a to mogłem być ja, gdybym tylko się postarał i nie chciał za wszelką cenę pokazać, jak bardzo hetero jestem. Ale nic się nie zmieniło. Jak zobaczyłem go z nim, to wszystko wróciło, do tego ze zdwojoną siłą! - zakończył z triumfem, unosząc dłonie do góry.
Przez cały ten czas mówił strasznie nerwowo, momentami się wzruszał albo podkreślał jakieś słowa, dając im A z każdym kolejnym wypowiedzianym przez niego słowem, czułam się coraz bardziej upokarzana. Czyli, że co? To od początku było jedną ściemą? Chciał, żebym była jego zastępstwem? Ale był taki wiarygodny...
- Eleanor, przepraszam - wyszeptał po chwili, chyba zdając sobie sprawę, że trochę zabolał mnie jego wywód.
- W porządku - jakoś przeszło mi to przez gardło. Z niewyobrażalnym trudem, lecz jednak się udało. - Chodź, dam ci bułkę i jogurt.
- Nie jestem głodny - wyrwał się, kiedy wychodząc spod kołdry, ujęłam jego dłoń i już ruszałam w stronę korytarza.
- Poczujesz się lepiej. No chodź.
Na siłę zaprowadziłam go do kuchni i posadziłam przy stole. Choć strasznie się z początku wyrywał i protestował, w końcu uległ, więc ja przyszykowałam mu jedzenie. Dopiero co wyjęty z lodówki jogurt o smaku truskawki, który tak naprawdę nigdy nie leżał nawet koło tych owoców, a różowy kolor ma tylko przez koszenilę*, postawiłam przed nim. Podałam łyżeczkę i odłamany kawałek bagietki, kupionej rano. Bułek jednak nie miałam. Nalałam sobie do szklanki wody, następnie usiadłam na przeciw niego. Przez chwilę Louis wpatrywał się w położone na stole produkty. Spojrzał na mnie błagalnie, ale ja byłam nieugięta. Powtórzyłam raz jeszcze "Jedz", co trochę poskutkowało, bo chwycił pieczywo i odgryzł kęs. Robił to od niechcenia. Leniwie oderwał wieczko, potem zanurzył łyżeczkę w jogurcie, aż wreszcie włożył ją do buzi.
- Nie chcę - wybełkotał, ledwo otwierając usta.
- Jedz.
- Nie mogę.
- Jedz.
- Ale... Nie mam apetytu - mruknął i spuścił głowę w dół.
- Nie masz tego dużo. Dalej.
Podniósł na mnie wzrok i z miną męczennika zaczął kontynuować konsumpcję. Patrząc na niego, coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, jak on długo musiał to wszystko w sobie tłumić, żeby teraz doprowadzić się do takiego stanu. Był gdzieś na innym świecie. Zachowywał się jak pięcioletnie dziecko.
- Eleanor - zwrócił się do mnie, jeszcze mając łyżeczkę w buzi - Zdradziłem cię.
I w tym momencie czułam, jak moje oczy zachodzą łzami. Myślałam, że już nic więcej mnie nie zaskoczy. Poza tym, zdrada? Naprawdę, Loueh? Posunąłeś się aż do tego?
- Z kim? - wydukałam, udając silną i przybierając kamienny wyraz twarzy.
- Z Ha... Harrym.
- Jak? Przecież wy, Zayn... kiedy?
- W jego urodziny.
- Mówiłeś, że nic nie robi.
- Bo nie chciałem, abyś tam była. Musiałem to zrobić. Pokazać mu, że jestem lepszy.
- Było ci przyjemniej z nim?
- Nie wiem... Może trochę... Ale tu nie o to chodzi.
- A o co?
- Pamiętam, jak się pierwszy raz całowaliśmy. To stało się przez przypadek. Chyba po trzecim odcinku X-Factora. Byliśmy trochę pijani. Leżeliśmy razem w łóżku i już mieliśmy iść spać. Harry lubił spać z kimś w łóżku. Mi to nie przeszkadzało. I tak jakoś obróciłem się do niego, potem on się przysunął. Jego usta smakowały tak.... piwnie. Jest takie słowo w ogóle? Ach, nieważne. Potem ja mu oddałem pocałunek i on oddał, i ja, i on, i ja, i on.... Mówiłem, że też oddałem? - zmrużył oczy i przybrał minę myśliciela. Jego odpowiedź nie miała najmniejszego sensu i na pewno nie była odpowiedzią na pytanie, ale już nie miałam siły na dalszą rozmowę.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Jego otwartość kompletnie mnie zdziwiła. Nawet nie zauważyłam, kiedy na stole zostały jedynie okruchy po bagietce i pusty kubeczek po jogurcie. Jego już nie było.
Powoli wstałam na równe nogi. Wciąż lekko zszokowana jego wyznaniami, starałam się wszystko poskładać w logiczną, spójną całość. Kiedy doszłam do swojej sypialni, znalazłam chłopaka. Leżał na dwuosobowym łóżku, przykryty po sam czubek nosa ciepłą kołdrą. Delikatnie uśmiechał się przez sen. Grzywka niesfornie opadła na jego czoło i trochę przysłoniła lewe oko. Wycofałam się z pokoju i poszłam do salonu, aby położyć się na sofie.
Długo nie mogłam zasnąć. Przekręcałam się z boku na bok. W głowie wciąż słyszałam jego głos opowiadający mi o tym wszystkim. Czy bolało? Tak, bardzo. Ale jakoś nie miałam ochoty na kłótnie i wypominanie mu tego. Starałam się go zrozumieć. Było ciężko, ale jednak to wciąż człowiek, prawda? Nikt nie jest nieomylny. Każdy czasem rani i popełnia błędy. To normalne.
~ ~ ~
Zaciągnęłam się zapachem świeżo zaparzonej kawy. Zalałam ją mlekiem i usiadłam do stołu. Była zaledwie ósma rano, więc zdziwiłam się, kiedy po podniesieniu wzrok znad białej filiżanki, spostrzegłam stojącego w progu szatyna. Zaciśniętymi piąstkami przetarł zaspane jeszcze oczy. 
- Cześć - przywitał się z delikatnym uśmiechem.
- Hej - mruknąłem pod nosem. - Chcesz coś do picia?
- Herbatę.
Przytaknęłam głową. Podeszłam do blatu i zabrałam się za przygotowywanie mu napoju, kiedy Louis w tym czasie usiadł przy stole. Kątem oka obserwowałam go. Położył dłonie na stole i tępo wpatrywał się w błękitną ścianę. Jego wzrok był zmęczony i pusty. Wydawał się bardzo intensywnie nad czymś myśleć.
- Eleanor, długo wczoraj rozmawialiśmy? - zapytał, gdy usiadłam na przeciwko i wkroczyłam w jego pole widzenia.
- Chwilę, trochę dłuższą chwilę.
- A... o czym? Wiesz, mało co pamiętam. Wziąłem wczoraj spida, a jak się go bierze to się strasznie dużo mówi i nad tym nie kontrolujesz - zaczął się tłumaczyć. Usta zanurzył w kubku z cytrynową herbatą.
- O tobie, nas... Harrym. 
- Harrym? - zdziwił się. 
- Uhm. 
- Ale dlaczego o nim?
- Mnie się pytasz? Ty o nim zacząłeś mówić. Zresztą, to w sumie ty tylko gadałeś. Ja słuchałam.
- Czego?
- Ciebie, twoich wywodów. 
- Możesz jaśniej?
- Powiedziałeś, jak zakochałeś się w nim w X-Factorze, potem jak związałeś się ze mną tylko po to, aby o nim zapomnieć. Wspomniałeś coś o zdradzie z nim w jego urodziny. Mówiłeś też, że jesteś zazdrosny o Zayn'a i że to mogłeś być ty, nie on. Opowiedziałeś o waszym pierwszym pocałunku...
- Ale to wszystko to kłamstwa, ja nigdy w nim nie... - zaczął się tłumaczyć, był nerwowy. A strach wyczułabym na kilometr.
- Och, przestań - westchnęłam - On nie jest ci obojętny. Mnie wykorzystałeś i okłamywałeś przed ponad dwa lata. Tak, to zabolało. Ale cóż... nie potrafię się na ciebie gniewać. 
- Daj spokój, wiesz, że to niemożliwe. Jestem hetero i ciebie kocham.
- Louis, poważnie? Ostatnio poprosiłeś mnie o przerwę i nawet nie chcesz mnie dotknąć - spuściłam wzrok. - Ty mnie nie kochasz. Nigdy mnie nie kochałeś.
- El, to nieprawda - szepnął, ująwszy moją dłoń.
- Lepiej będzie jak się rozstaniemy. 
- Nie, wcale, że nie.
- Louis, to koniec. Ty będziesz się męczył, a ja będę żyła w jakimś kłamstwie. Nie chcę tego - wytłumaczyłam cicho. 
Nie podniosłam wzroku. Dwoma palcami zdjęłam z prawej dłoni pierścionek zaręczynowy i położyłam go na stole.
- Eleanor...
- Louis...
- Eleanor, przepraszam.

*Zayn* 
Jak zwykle z rana zrobiłem Harry'emu i Louisie śniadanie. Tym razem ugotowałem na szybko zupę mleczną z ryżem. Gdy była już gotowa, poszedłem obudzić swojego chłopaka, który wciąż spał. Ja nie mogłem tej nocy nawet zasnąć. Przymykałem oczy, chwilę pospałem, znowu wstawałem. Po prostu nie potrafiłem zapomnieć o tym, że już wszyscy o nas wiedzą.
Naprawdę nie chcę zabrzmieć egoistycznie, bo jestem pewny moich uczuć względem Styles'a, ale nie chciałem, aby wszyscy o tym wiedzieli. Cały świat. Ta świadomość mnie przerażała. Bałem się, że teraz znaczna część fanów się od nas odwróci, że zaczną nas nienawidzić. Wiem, jak bardzo Harry jest wrażliwy na opinie innych, szczególnie osób z naszej wielkiej "rodziny". A myśl, że być może już mamy po kilka tysięcy albo jeszcze więcej wiadomości na naszych twitterach z niemiłą treścią, wcale nie pomagała mi w oswojeniu się z tym. Wręcz przeciwnie, denerwowałem się jeszcze bardziej z każdą kolejną minutą.
Wszedłem na łóżku i od razu wspiąłem się na chłopaka, siadając na wysokości jego brzucha. Dłonie oparłem po obu stronach jego głowy i nachyliłem się nad nim, aby móc Harry'ego na przebudzenie pocałować. Ustami dotknąłem pełnych i niesamowicie seksownych warg. Chłopak dopiero po kilku sekundach zaczął się budzić i gdy zorientował się, co jest grane, przyssał się do moich ust, a dłonie oplótł wokół szyi. 
- Mogę mieć takie pobudki częściej - szepnął, spoglądając w moje oczy.
- Zasłuż sobie, to pomyślę - wytknąłem mu język i kiedy już stanąłem na równych nogach, ująłem jego dłoń. Ruszyłem w stronę kuchni, wciąż trzymając jego dłoń w swojej. - Zrobiłem zupę mleczną! - posłałem mu promienny uśmiech, który lada moment odwzajemnił.
Chłopak usiadł przy stole, gdzie czekała już na niego porcja śniadania. Podałem mu cynamon i słoik dżemu.
- Dzięki. Nie jesz?
- Jadłem.
- Zayn.
- Tak mam na imię.
- Zayn, zjedz.
- Jadłem. Nie ufasz mi?
- Ufam, ale...
- Więc ciii - położyłem palec na ustach - Smacznego.
Chciałem usiąść przy stole razem z nim, ale w mieszkaniu rozległ się dzwonek i mocne walenie do drzwi. Miałem wrażenie, że osoba stojąca za nimi zaraz je wyważy. I nie ukrywam, że byłem trochę wystraszony tak mocnymi uderzeniami. Podszedłem do nich i przekręciłem klucz. Po otworzeniu spostrzegłem stojącego  na wycieraczce człowieka o karnacji nieco ciemniejszej niż mojej, oczach czarnych niemal jak dwa węgle, wyższego i o masywnej posturze. Zęby miał mocno zaciśnięte, a spojrzenie wręcz wypalało mnie od środka.
Poczułem, jak chwyta mnie obiema dłońmi za koszulkę i zaciska nią mocno. Instynktownie zrobiłem krok do tyłu, ale to nic nie dało. Ojciec, bo to własnie on zawitał, nadal mnie nie puszczał i ruszył do przodu. Nogą zatrzasnął drzwi, usłyszałem tylko ich trzask.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Możesz mi to wytłumaczyć? Jak to jesteś gejem?! I do tego mieszkasz razem z tym swoim... Nawet mi to przez usta nie przejdzie! - zaczął krzyczeć i grozić mi pięścią. Widziałem, jak bardzo był wściekły w tym momencie - Zhańbiłeś całą naszą rodzinę, zdajesz sobie z tego sprawę? Jesteś niewdzięczny! Od początku mówiłem, że ta sława nie przyniesie nic dobrego! I co? Miałem rację! Syn zdecydował się być pedałem! Ty zboczeńcem jesteś!
- Proszę, daj mi się wytłumaczyć - jęknąłem.
- Tu nie ma czego...
- Niech pan go zostawi - wtrącił spokojnie Harry. Teraz dopiero spostrzegłem, że przygląda się temu przedstawieniu.
Mężczyzna jak na zawołanie, rozluźnił palce i z hukiem wylądowałem na podłodze. Głową uderzyłem o ścianę. Zaczęło mnie coś jakby strasznie uciskać. Moja dłoń powędrowała na skroń.
- Nie wtrącaj się! Jeden lepszy od drugiego - prychnął pod nosem. - Masz się więcej nie pokazywać w moim domu, jasne? Nie chcę cię widzieć. Nie jesteś już moim synem.
- Tato, proszę...
- Zamknij się, zboczeńcu - odpowiedział z pogardą i jeszcze na dobicie mnie, kopnął w brzuch. Zawyłem z bólu.
- Zadzwonię po policję! - oburzył się Harry, nagle przy mnie klękając.
 Do moich uszu doszedł odgłos zamykanych drzwi i zaraz pytania Harry'ego, czy wszystko ze mną w porządku.
- Co się stało? - poznałem po głosie Louisę.
- Dlaczego on leży? - to był chyba... Niall?
Obraz powoli zaczął mi się rozmazywać. Widziałem jedynie kolorowe, poruszające się nade mną plamy. Ułamek sekundy później przymknąłem oczy całkowicie.
- Niall, dzwoń po pogotowie! - krzyk Loczka był ostatnią rzeczą, którą zdążyłem zarejestrować.
___
Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Rozdział chciałam dodać w poprzedni weekend, ale mi się nie udało. Niestety, w ciągu tygodnia (mam na myśli od poniedziałku do piątku) nie potrafię napisać praktycznie nic, bo  to lekcje, bo coś tam, bo CHEMIA. Rozdział jest chyba ciut dłuższy niż kilka poprzednich. Miałam go rozegrać inaczej, ale cóż, jakoś tak wyszło.  I tak wiem, mogą być literówki, ale już nie mam sił do sprawdzania ich. Przepraszam.
Chciałam zaznaczyć, że prawdopodobnie od następnego rozdziału nie będę informować, ponieważ wiele osób zmieniło nicki na tt,m a ja nie jestem jasnowidzem i jak ktoś mi nie napisze, że zmienił, to nie zgadnę. Poza tym, chyba straciłam dosyć sporą część czytelników, co mnie smuci, ale no sama zawiniłam.
Albo inaczej. Ci, którzy chcą być informowani, mogą zostawić nicki bądź numery gg pod tym rozdziałem. Zobaczę, czy ktoś zostawi i przemyślę to. + Niech zrobią to osoby, które już kiedyś mi podały lub zrobiły to w "Spicie czytelników".
PYTANIA DO POSTACI