*Harry*
- Zie, wstawaj, już jesteśmy - powiedziałem, w między czasie pstrykając palcami tuż nad twarzą swojego partnera.
Leniwie rozchylił powieki, na jego ustach od razu zamajaczył delikatny uśmiech, a ręka powędrowała do zapięcia od pasa bezpieczeństwa. Nachyliłem się do niego i ucałowałem przelotnie wargi chłopaka. Gdy już się uwolnił, zacisnął palce na klamce, więc i ja wysiadłem z samochodu, wcześniej zabrawszy z tylnych siedzeń dwie kolorowe torebki. Obszedłem pojazd, aby móc dorównać mu kroku. Z wyczuciem wplątał swoją dłoń w moją. Ramię w ramię doszliśmy do drzwi domu, następnie nacisnąłem na dzwonek.
- Mam nadzieję, że będą - powiedział pod nosem Mulat po kilku sekundach.
Otwierałem usta, aby mu odpowiedzieć, lecz ciche skrzypienie drzwi frontowych mi na to nie pozwoliło. Zza nich wyłoniła się brunetka, przepasana różowym fartuszkiem, który najwidoczniej został włożony jakiś czas temu. Wskazywały na to plamy po jakimś cieście i ślady mąki, znajdujące się również na policzkach.
- Zabawa z Niallem czy deser dla całej rodziny? - spytałem, poruszając znacząco brwiami.
Louisa w odpowiedzi puknęła mnie w czoło i otworzyła drzwi szerzej, dając tym samym znać, abyśmy weszli do środka. I tak też uczyniliśmy.
Obydwoje zaczęliśmy ściągać z siebie kurtki, gdy nagle usłyszałem tupot małych stóp i chwilę później coś przykleiło się do moich nóg
- Wujek! - pisnęła pięcioletnia dziewczynka.
Schyliłem się do niej i mocno do siebie przytuliłem. Tymczasem Zayn witał się z chłopcem w tym samym wieku. Uśmiechnąłem się do zielonookiej brunetki, pokazującej swoje uzębienie, które swoją drogą miało już małe braki.
- Mamy dla was prezenty - powiedziałem do dzieci i podałem po jednej torebce każdemu z nich.
Wyprostowałem się i ujmując rękę Zayna, a drugą popychając delikatnie młodą Dianę, ruszyłem do przodu. George wyprzedził nas o kilka kroków i szybciej znalazł się w salonie. Obydwoje od razu podbiegli do siedzącego na oliwkowym dywanie blondyna. Wokół niego porozrzucane były kolorowe klocki. Niall w swoim świecie. Dzieci zaczęły rozpakowywać prezenty.
- Hazz, Zayn... powariowaliście - stwierdził Irlandczyk, spoglądając na tor dla samochodzików i domek z figurkami Littlest Pet Shop - Co przyjedziecie, kupujecie im nowe zabawki. Ja rozumiem, że może uważacie mnie za złego ojca, którym oczywiście nie jestem, ale nam się ledwo zamykają drzwi od ich pokoju!
Wstał z podłogi i objął naszą dwójkę na raz, zaciskając palce na moich i Zayna plecach.
- Cieszę się, że jesteście - szepnął - Muszę chyba pogratulować, prawda?
Odsunął się od nas i spojrzał rozpromieniony na Mulata. Niall wiedział doskonale o zaplanowanych przeze mnie oświadczynach, które odbyły się w zeszłym tygodniu w Tokio. Malikowi strasznie się tam podobało, jak byliśmy jeszcze kilka lat temu z zespołem, więc nie sprzeciwiał się tej wycieczce. Był w szoku, kiedy podczas wizyty jednej z ciekawszych restauracji, gdzie kelnerzy poprzebierani byli w kultowe postacie kultury japońskiej, dziewczyna, która uprzednio podała nam kolację, podeszła ponownie i wręczyła mu cieniutki tomik mangi. Zayn ze zdziwieniem wziął to i zaczął przyglądać się okładce. Zapytał, o co chodzi, jak zobaczył nas na niej. Uśmiechnąłem się i poprosiłem, aby przeczytał. Zrobienie tego nie zajęło mu dużo czasu. Napisałem to ja, potem dałem do odpowiedniego wydawnictwa i poprosiłem o wydrukowanie jednego egzemplarza. Była to krótka historia tego, jak się poznaliśmy, jak uczyłem się go kochać z dnia na dzień. Gdy doszedł do ostatniej strony, jego usta się automatycznie rozszerzyły. Uśmiechnął się zaraz do mnie i niemal krzyknął "tak". Na ostatniej stronie zamieściłem krótkie i jakże oczywiste pytanie. A świadomość, że legalnie będę mógł poślubić swojego ukochanego, nie wyjeżdżając do innego kraju, jeszcze bardziej napawała mnie radością.
- Tak, możesz - powiedział Zayn, uśmiechając się szeroko. Mocniej ścisnąłem jego dłoń.
- A gdzie pierścionek? - roześmiał się Irlandczyk.
Zayn chwycił za łańcuszek na jego szyi i wyciągnął spod koszulki srebrny wisiorek przedstawiający papierowy samolocik, który niegdyś był noszony przeze mnie.
- Przez te pięć lat nic się nie zmieniliście. Nadal można rzygać tęczą na wasz widok - oznajmił - Ale i tak was kocham - dodał, po czym ucałował Zayna i mnie w policzek.
- Nie tak bardzo jak ich - powiedziałem, wskazując palcem na dzieci - i Louisę.
- To inna sprawa.
Przytaknąłem, oddychając głęboko. Czasami ściskało mnie serce na widok tej szczęśliwej rodziny. To nie tak, że chciałem nieszczęścia, ale było mi trochę przykro, ponieważ ja nie mogłem zapewnić dzieciakom dobrobytu jako ich biologiczny ojciec. To nie zmienia jednak faktu, że niezmiernie cieszyłem się, gdy nasza urocza para zdecydowała się nie oddawać dzieci. I było to też naprawdę szokujące, że Niall - ten odwieczny duży dzieciak - sam będzie ojcem.
- Dobrze, ciasto wstawione do piekarnika! - zawołała brunetka, wchodząc do salonu. Od razu jej uwagę przykuły dzieci, bawiące się zabawkami - Znowu? - zapytała, śmiejąc się perliście.
- Znowu - przytaknąłem.
Westchnęła tylko.
- Usiądźcie, a ja zrobię nam coś do picia. Co chcecie? - zwrócił się do nas Niall.
- Herbatę - powiedziałem, siadając na sofie. Zayn szybko znalazł się po mojej lewej stronie.
- Dwa razy - dodał chłopak.
- Dla mnie kawę z mlekiem, skarbie - uśmiechnęła się do niego Louisa.
Blondyn wyszedł do kuchni, marudząc coś pod nosem, że za swobodnie czujemy się w jego domu, a dziewczyna nie zważając na niego większej uwagi, rozpoczęła rozmowę. Opowiadała, jak to Niall Złota Rączka Horan źle zamontował półkę, która niecałe pół godziny później, nie wytrzymała ciężaru książek i zleciała, gdy do Zayna na kolana wdrapała się Diana. Wtuliła się w niego.
Mała była jego ulubienicą. Traktował ją wręcz jak księżniczkę, ale również nie zapominał o jej braciszku. Odkąd tylko się urodzili, Malik bardzo mocno zaangażował się razem ze mną. Traktował ich niemal jak własne dzieci.
- Wujku - zagadnęła dziewczynka - kochasz wujka Harry'ego, tak?
Zayn energicznie potrząsnął głową, uśmiechając się do niej promiennie. Swoją drogą, to było naprawdę miłe ze strony Nialla i Louisy, że pozwolili nam się nie kryć przy dzieciach. Oczywiście na ich oczach nie robiliśmy jakiś nieprzyzwoitych rzeczy, ale już sama możliwość trzymania się za ręce wiele dawała.
- To dlaczego wujki nie mają takich pierścionków? - zapytała, biorąc swoją matkę za rękę i wskazując na jej złotą obrączkę. - Mama i tata powiedzieli, że jest to dowód miłości.
- Wiesz, to... - zaczął, lecz szybko mu przerwałem.
- Już niedługo, obiecuję ci, panienko, podasz nam je, jak będziemy brać ślub, dobrze?
W jej oczach zaiskrzyły się miliony iskierek, a kąciki ust gwałtownie podskoczyły do góry.
- Zgoda! - zawołała z entuzjazmem.
___
TADAM! Epilog za nami, moi drodzy. Historia dobiegła końca. Mogłabym napisać takie wielkie przemówienie, jednakże nie mam sił, szczerze mówiąc. Pragnę tylko podziękować każdemu z osobna, kto dotrwał do końca. Minął rok od założenia tego bloga, napisania prologu... Mam lekkie "wow", to jest po prostu niesamowite, jak ten czas szybko leci, jak dużo działo się w ciągu tego roku, jak wiele wspaniałych osób poznałam właśnie przez to opowiadanie, jak bardzo się z tym wszystkich zżyłam. Ale cóż, wszystko ma swój koniec i początek. Przepraszam, że na tak krótki epilog tyle czekaliście. Usprawiedliwię się kretyńską polonistką, która myśli, że nie mamy życia prywatnego. Dziękuję bardzo raz jeszcze!
Jeśli ktoś chciałby poczytać coś mojego, zapraszam na tumblra: giovimonster.tumblr.com
Nie mogę uwierzyć, że to koniec.<33
OdpowiedzUsuńTylko szkoda, że z Lou się nie wyjaśniło.
OdpowiedzUsuńZ Lou się wyjaśniło w sumie w poprzednim. A tutaj nic nie pisałam, nie zawsze w epilogach są opisane losy wszystkich bohaterów. Można sobie dopowiedzieć, daję wolną rękę. :)
UsuńSzkoda że nie napisalas nic i Lou i Liamie ale to nic i tak kocham <3
OdpowiedzUsuńAWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW♥ No dobra, ja już wcześniej wiedziałam o tym z Dianą, ale i tak mam asdfghjklkjhgfdsasdfghjklkjhgfdsaSDFGHJKLKJHGFDSASDFGHJKL i teraz, to już na pewno przeczytam całość - no cóż... jestem zła i niedobra i tylko epilog i jeden z rozdziałów czytałam.
OdpowiedzUsuńNina ;*
Szczerze? Bardzo zaangażowałam się w czytanie tego bloga i to dzięki tobie pokochałam Zarry'ego tak, że to mój ulubiony bromance. Dlatego teraz jest mi przykro, że to już koniec. Ta historia była świetna, licząc od początku, czyli romans Zayna z Harry'm przez seks i ukrywanie się, do oświadczyn. Szkoda, że nie będzie już tej historii. Będzie jej mi brakowało, szczególnie słiit Zarry'ego. Ale wszystko co dobre szybko się kończy. Ale mam pytanie: Czy zamierzasz napisać inną historię o Zarry'm?
OdpowiedzUsuńKurde... Przykro mi, że to już koniec tej historii, ale jak przypomnę sobie, że na początku miał to być Larry (bo miał być,prawda?), a później jeszcze przedłużałaś, wymyślając nowe równie ciekawe wątki to i tak się cieszę za ten czas, który nam dałaś z tym opowiadaniem. :)
OdpowiedzUsuńW sumie, gdy tylko przeczytałam, że idę do Niall i Louisy i to wszystko dzieje się pięć lat później to zastanawiałam się właśnie co z dzieciakami. No i w sumie w jakiś sposób zadowoliłaś moją ciekawość, bo wspomniałaś o tym jak Hazz się patrzy na dzieciaki, że je kocha, ale jako wujek i cieszy się, że Niall się nimi zaopiekował. Ale zastanawia mi jedną. Ciekawe czy kiedyś powiedzieliby dzieciom, że to Harry jest ich biologicznym ojcem. Oczywiście nie musisz odpowiadać na to pytanie, bo zdaję sobie sprawę z tego, że mogłaś nad tym nie myśleć, bo to odbiega w czasie od wydarzeń opisywanych, ale postanowiłam napisać, do jakich przemyśleń skłonił mnie ten rozdział.
Co więcej mogę napisać? Cieszę się, że jest happy end i że jest do Zarry, a nie Larry, bo naprawdę mi się spodobał ich historia. W głowie też mam cały czas scenę w przebieralni w sklepie, bo czytałam ją na lekcji, bunkrując się przed koleżankami, żeby nie zobaczyły co czytam. :D
No nic. Strasznie się cieszę, że wpadłam na to opowiadanie i mogłam je przeczytać.
cudny rozdzial <3 szkoda że to koniec.!
OdpowiedzUsuńszkoda, że to już koniec ;< fajnie czytało się tego Zarry'ego
OdpowiedzUsuńOjej, słodkie zakończenie. Tylko przykro, że to już koniec. Nie mogę się doczekać, aż będę mogła przeczytac inne opowiadania Twojego autorstwa. : )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
- M.
Zapraszam do mnie: http://sick-with-love.blogspot.com/
omg ;c normalnie sie rozryczałam, po prostu nie potrafię uwierzyć ze to opowiadanie sie skończyło ;ccc ale ze az rok minął?! wow ;D omfgh, Harry sie oswiadczył Zaynowi *.* :DD jacyż oni słodcy :3 xd mam nadzieję ze zaczniesz nowe opowiadanie , bo uwielbiam czytać twoje opowieści ;** najlepszy blog jaki czytałam ever ;D ♥ życzę szczęscia i weny na kolejne opowiadanie! ;* <3 <3 Zarry maybe? ;3
OdpowiedzUsuńJak to szybko zleciało... Mam wrażenie jakbym dopiero wczoraj znalazła twojego bloga :) Uwielbiam takie zakończenia. Może i jestem beznadziejną romantyczką, ale dobrze mi z tym :) Zazwyczaj ;) Nic nie mogło mnie ucieszyć bardziej niż happy end w przypadku tej historii. Cieszę się, że nie postanowiłaś zrobić z tego jakiegoś wyciskacza łez... Dzięki temu od razu mam lepszy humor :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie dodam to opowiadanie do zakładki z ulubionymi, by jeszcze kiedyś do niego wrócić. I na pewno zajrzę na tumblra, by przeczytać twoje nowe opowiadania.
Dziękuję za tą historię :) Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego...
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
AAAAAAAA!!!! Prawie spadłam z krzesła! Nie mogę no! to jest świetne! Szkoda, że już koniec, ale epilog po prostu bajeczny!
OdpowiedzUsuńJejku... nie mogę uwierzyć, że to już koniec.. Naprawdę? Wszystko już się skończyło? Z jednej strony super, bo w końcu dowiedziałam się jak się skończyła ta historia a z drugiej nie bardzo, bo..to już koniec..
OdpowiedzUsuńI kurcze..! Od początku wierzyłam, że to będzie Larry. Nawet już przy końcu kiedy Harry związał się z Zaynem a Lou "poszedł w odstawkę" miałam cichą nadzieję, że to jednak Larry będzie w epilogu.. Ale muszę przyznać, że i tak kocham tą historię! Jest po prostu wspaniała i myślę, że za jakiś czas, kiedy znajdę wolną chwilę, usiądę do komputera i przeczytam sobie to wszystko jeszcze raz, od początku do końca..
A na koniec podziękuję Ci za to opowiadanie, bo naprawdę zawładnęło moim sercem i życzę weny na kolejne opowiadania.. Luv ya xx.
Hm... Hm... Hm... Hm... Nie wiem co powiedzieć. Myślałam, że może jeśli odłożę napisanie komentarza na następny dzień, to do głowy przyjdzie mi coś więcej. No, nie chciałam go pisać też wczoraj ze względu na to, iż czytałam go późno i naprawdę nie lubię pisać na tablecie. Tak naprawdę nie wiem, co powiedzieć (kurczę, powtarzam się!) i to chyba dlatego, że po prostu mniej więcej wiedziałam, co będzie działo się w epilogu. Nie, wcale nie nawiązuje do naszych rozmów na GG ; )
OdpowiedzUsuńW każdym razie, specjalnie mnie to nie zaskoczyło, choć odczuwam coś... dziwnego. Wiesz? Spodziewałam się albo łzawych momentów, w których nawet 69 paczek chusteczek by nie pomogło, albo tych fragmentów, gdzie "awwww" wydaje się być jedyną słuszną reakcją. U Ciebie tego nie było. Przeczytałam, było miło i przyjemnie, Louisa i Niall to cudowna para, a fakt, że mają bliźniaki, które poniekąd są dziećmi Zayna i Harry'ego... Och, to cudowne. Choć nie do końca wyobrażam sobie ich dzieciaki o tych imionach. George na zawsze będzie dla mnie Weasleyem (tak, tak "Harry Potter"), a Diana tą Dianą Barry, co ma rudowłosą przyjaciółkę na Zielonym Wzgórzu. Ale, ugh, czy to takie ważne? Czepiasz się, Nilko, czepiasz...!
W każdym razie lubię i Tokio, i łańcuszek z samolotem (ekhem, a czemu miałabym nie lubić, nie? c: ) i ten pomysł z komiksem był naprawdę, naprawdę bardzo dobry. Urocze, ot co! I ta rozmowa z wujkami o tym, dlaczego oni nie mają obrączek, chociaż się kochają...
Już wiem, dlaczego jestem tak sceptycznie nastawiona do tego epilogu! Bo mam nieodparte wrażenie, że to nie powinien być jeszcze koniec. Że powinno być coś jeszcze, coś dalej (i wcale nie mówię tego dlatego, że zakochałam się w Twoim Zarry'm, a tym bardziej w Twoim stylu pisania). Zapewne nie skusisz się na kontynuację, co zrozumiem, bo sama nie podjęłam się kontynuacji mojego opowiadania (Potterowski shit xd), ale co powiesz na jakiś dodatek? A może dwa? No wiesz, nie pogardziłabym sceną ślubu Zarry'ego, ani tym, co dzieje się u Lou. To znaczy, wiesz, mogę sobie coś tam dopowiedzieć, w końcu wyjaśniałaś to w poprzednim rozdziale, ale czego jak czego, cholernie brak mi Liama w tym wszystkim.
Dobra, nie ważne, nie smęcę. Miałam Ci nie wypominać błędów przy epilogu, więc słowa dotrzymam. ; )
Ale chcę Ci powiedzieć, że jeszcze tutaj zajrzę i przeczytam wszystko od początku i pewnie jeszcze jakiś komentarz się tu pojawi. No co, nic nie poradzę na to, że mam sentyment do YIMB!
Kocham Cię, trzymaj się. Dziękuję Ci za tę historię, była cudowna.
wanilia.
Nie wierzę, że to już koniec. Za bardzo zżyłam się z tym opowiadaniem. Moja przyjaciółka pokazała mi je w wakacje, wtedy było może z 18 rozdziałów. Wszystkie przeczytałam w jeden dzień, tak strasznie mnie to wciągnęło. Od tamtego czasu aż do dziś wchodziłam niemal codziennie na tego bloga i sprawdzałam czy nie ma przypadkiem nowego rozdziału. Gdy był - robiłam wielki fangirling i od razu zabierałam się do czytania :D Mam nadzieję, że gdy znajdziesz chwilę czasu napiszesz kolejne, równie dobre, a może nawet lepsze opowiadanie :)) Szkoda, że to już koniec. Gdy zatęsknię za tym będę czytać wszystkie rozdziały od nowa i od nowa :)
OdpowiedzUsuńLove you i dziękuję! xx
proszę proszę proszę zrób one shotra o ich ślubie
OdpowiedzUsuńJejku! To już naprawdę koniec ;o. Nie mogę uwierzyć aż, tyle czasu tutaj się przesiadywało, czytało rozdział za rozdziałem, czekało na niego i wgl przeżywało. Tyle nerwów przez Lou straconych także było, haha :D. Ale to wszystko to nie był zmarnowany czas, wręcz przeciwnie. To był świetnie spędzony czas. Cóż, szybko ten rok minął, naprawdę ;o.
OdpowiedzUsuńNie pozostaje mi nic innego, jak tylko pogratulować dobrze wykonanej roboty i podziękować za umilanie czasu! ;) xo.
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec! Strasznie się przywiązałam.Pamiętam jak niedawno - w sumie to jakieś pół roku temu (wow, a wydaje się, jakby to było wczoraj) - trafiłam na tego bloga ;) Muszę przyznać, że epilog jest śliczny <3 Cieszę się, że tak skończyła się ta historia :) WerAnia17
OdpowiedzUsuń