NOWOŚĆ! Zadawaj pytania postaciom z tego opowiadania na character-ask-yimb.tumblr.com w zakładce "message"!
Dom Skoczka: reason-to-be-suicidal.tumblr.com
Hej, Monsterki! Dużo osób w komentarzach pytało (albo prosiło) o nowe opowiadanie. Zainteresowanych kieruję na giovimonster.tumblr.com, a później do zakładki "TWÓRCZOŚĆ". Zaczęłam pisać nową historię o Larrym oraz takie dodatkowe, w którym pojawi się para hetero (nie zdradzę kto z kim) oraz Niam. Zapraszam! xoxo

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 27.

*Louisa*
Ledwie kontaktując, rozchyliłam delikatne powieki. Było późno w nocy, więc dzwonek mojego telefonu był czymś, czego naprawdę się nie spodziewałam o tej porze. Nim trafił on do mojej ręki, zdążyłem zwalić z szafki książkę i okulary.
- Tak? - zapytałam, nie będąc w stanie spostrzec literek na zbyt jasnym wyświetlaczu.
- Otworzysz mi? - usłyszałam rozradowany głos Nialla.
- Nie mów, że ty... Niall! - nieco uniosłam głos i ruszyłam na korytarz, aby wpuścić go do mieszkania - Jest grubo po północy, co ty robisz? - dokończyłam swoją wypowiedź, gdy już widziałam go, trzymającego gryf akustycznej gitary. Wpatrywałam się w blondyna półprzytomna i dopiero, kiedy on zabrał telefon z ucha i ja zorientowałam się, że wciąż go trzymam.
- Przyszedłem do ciebie - oznajmił, jakby to było najzwyklejsze stwierdzenie "ładna dziś pogoda" i wprosił się do środka.
Zamknęłam za nami drzwi i nim poszliśmy do mojego pokoju, Niall ściągnął buty oraz kurtkę. Po zajęciu miejsca na łóżku razem z nim, automatycznie oparłam swoją głowę na jego ramieniu. Byłam zmęczona, ale również miło zaskoczona jego odwiedzinami.
I może to zabrzmi trochę śmiesznie, ale już się stęskniłam choć widzieliśmy się przecież po ich spotkaniu. Chłopak odłożył gitarę i delikatnie pociągnął mnie za nadgarstek do tyłu, w wyniku czego opadliśmy na łóżko. Jego zimna dłoń spoczęła na mojej talii w momencie mojego rozmyślania o nim.
- Niall, zastanawiam się, jak teraz wszystko się potoczy - szepnęłam i położyłam rękę na jego, automatycznie splątując nasze palce w jedność. Uśmiechnął się do mnie po tym geście, a ja poczułam jak w ciągu jednej sekundy przybieram kolor purpury. Czasami naprawdę lubię ciemność.
- Co masz na myśli?
- Wszystko, nas, ich związek... Boję się.
- Czego? Spokojnie, będzie dobrze. Oni sobie poradzą, a my... chyba wyjdziemy z ukrycia, co? - zaśmiał się cichutko pod nosem. Delikatnie musnął moje usta swoimi wargami. - Właśnie, jak oni zareagowali? Wiem tylko, że Harry się ponoć trochę wściekł.
Westchnęłam głośno. Poważnie nie miałam ochoty o tym rozmawiać. I to nie dlatego, że ich związek mi przeszkadzał. Ależ skąd! Raczej z tego powodu, że Zayn bardzo impulsywnie zareagował. Tuż po tym, jak Harry poinformował go o zaistniałej sytuacji, on od razu poszedł do ich wspólnej sypialni, położył się na łóżku i wpatrywał w ścianę na przeciwko. Harry w rzeczywistości niewiele wiedział, a ja nie mogłam mu opowiedzieć o wszystkich moich rozmowach z Mulatem. Obiecałam, że nie pisnę ani słówkiem.On po prostu nie chciał zamartwiać Styles'a. Z jednej strony go zrozumiałam, z drugiej niekoniecznie. Przecież są razem, tak? Partnerzy powinni sobie mówić o wszystkim, a nie tylko udawać, że wszystko jest w porządku, gdy tak naprawdę nie jest. Ale on bał się. Mnie również nie powiedział całej prawdy, czułam, że coś ukrywa, lecz nie naciskałam. I tak byłam nieźle zaskoczona, gdy zaczął opowiadać o tym, co siedzi w jego głowie. Choć zapewniałam go, że wszystko się ułoży pomyślnie, on i tak zostawał przy swoich racjach.
- Boję się, co teraz będzie. Zayn... z nim nie jest najlepiej. Strasznie wziął do siebie to, że teraz wszyscy o nich wiedzą.
- Ma Harry'ego, poradzą sobie, uwierz.
- Chcę w to wierzyć.
- Spokojnie - ucałował moje czoło. - Co ty na to, abyśmy jutro poszli na spacer razem już normalnie jako para?
Tym pytaniem mnie zaskoczył. Od kilku dni zastanawiałem się, jakie są relacje między nami. W środku miałam pewne obawy, przecież on nawet nie wie, że jestem w ciąży. Jednak czas najwyższy aby się dowiedział. Serio nie miałam zamiaru go dłużej okłamywać albo raczej zatajać prawdy lub nie mówić wszystkiego - nieważne, jakby to nazwać, wolałam postawić wszystko na jedną kartę.
- Niall, ale wiesz, jest coś, co chciałabym ci powiedzieć - rzekłam cicho, unosząc wzrok na jego oczy, które w ciągu sekundy wychwyciły moje spojrzenie - Jestem w ciąży, w drugim miesiącu.
- Domyśliłem się - delikatnie się uśmiechnął - Ostatnio miewałaś często mdłości, no i twoja szczupła buźka trochę zrobiła się pulchniejsza - wytarmosił moje policzki, śmiejąc się pod nosem. - Powiedz mi tylko, czy zamierzasz wrócić do ojca dziecka i czy w ogóle zerwałaś z nim?
- Ojcem dziecka jest Harry. Wpadliśmy przez przypadek, naprawdę durny przypadek.
- Harry? Nasz Harry?
- Właśnie ten. Ja zrozumiem, jeśli ty po prostu zrezygnujesz i powiesz, że to koniec, więc... śmiało. Mów - pospieszyłam go, bo bałam się i szczerze chciałam mieć za sobą tą rozmowę.
- Może jestem zaskoczony, że to Harry, ale to bez znaczenia. Daj nam szansę, proszę.
Nie dowierzałam. Niall zamiast po prostu wyjść i powiedzieć, jak bardzo się zawiódł, został i jakby nigdy nic szeroko się do mnie uśmiechał i w momencie mocno przytulił do mojego ciała. Złożyłam na jego policzki czuły pocałunek na znak, że się zgadzam.
 - Ostatnio zacząłem myśleć nad jakąś piosenkę i udało mi się coś naskrobać. Mogę ci ją zagrać?
Wpatrywał się we mnie niepewnie, jakby był trochę zdenerwowany.
- Jasne, chętnie posłucham - uśmiechnęłam się, chcąc dodać mu otuchy.
Niall zerwał się z łóżka, wziął do ręki gitarę, usiadł na podłodze i zaczął delikatnie szarpać za struny. Melodia była wolna, a słowa wręcz wypływały z jego ust płynnie. Zatracałam się w tym magicznym głosie w każdej kolejnej sekundzie. Był cichy, a zarazem taki pewny. To czyniło chłopaka jeszcze bardziej idealnym.

*Eleanor*
Gwałtownie zbudziłam się, gdy na moich nadgarstkach poczułam mocny uścisk czyichś dłoni, a na ustach ciepły oddech. Z trudem udało mi się rozchylić powieki, a kiedy już to zrobiłam, zobaczyłam siedzącego na skraju łóżka szatyna z trudnym do odgarnięcia wyrazem twarzy, który przed chwilo nachylał się nade mną w milimetrowej odległości.
- Louis? - zapytałam, ziewając.
- Eleanor, wstałaś - zmniejszył odległość dzielącą nas o jeszcze kawałek i silniej zacisnął palce na moich szczupłych oraz zimnych dłoniach - Jechałem metrem i myślałem trochę o nas, o moim życiu, wiesz...  ja naprawdę nie wiem dlaczego... To wszystko jest takie skomplikowane, ale nieważne! Ważne jest, że teraz jesteśmy razem, ty i ja i mogę wszystko powiedzieć, bo wiesz, ludzie czasami muszę się wygadać.
Mówił tak nerwowo i tak szybko. Jego grymas na twarzy zmieniał się niemal z każdą sekundą. Przymykał oczy i szeroko się uśmiechał, zaraz krzywił się jak do płaczu. Zachowanie chłopaka może na pierwszy rzut oka wydawało się zabawne, ale on nie był o swoich siłach i przy zdrowych zmysłach. To na pewno nie spowodował alkohol. Widziałam go pijanego, nie tak się zachowuje. Momentalnie ujęłam jego całkowicie rozpaloną twarz w obie dłonie.
- Co wziąłeś? - zapytałam prosto z mostu, spoglądając w jego oczy. Gwałtownie mi się wyrwał i przymknął z całych sił powieki.
- To nie ma znaczenia. Eleanor, ja wiem, że na powiedzenie ci wszystkiego, co bym chciał, nie wystarczyłaby mi ta jedna noc. Potrzebowałbym stu lat! Rozumiesz? Sto lat potrzebne by mi było do tego! Ale i tak musimy pogadać. Ludzie muszą się słuchać. Eleanor, mogę z tobą porozmawiać? Proszę, El, mogę?
Oczy chłopaka zostały w momencie pokryte lśniącą warstwą, jakby hamował się przed wypuszczeniem potoku łez. I choć bałam się potwornie tego, co chce mi powiedzieć, przytaknęłam głową.
- Nie wiem od czego zacząć. W sumie chyba powinienem zacząć od początku, prawda? Tak będzie prościej, tak mi się wydaje.
- Mów - pospieszyłam go.
- Dobrze, no więc zaczynam. Wiesz, ja chyba zakochałem się w Harrym, jak byliśmy w X-Factorze. Znaczy się, to było dziwne. Lubiłem jego dotyk, może sam nie chciałem tego przed sobą przyznać, bo nie mogło to być możliwe, przecież jestem facetem, tak? Powinienem być z dziewczyną, a nie z kolesiem. To było chore! Po prostu nie wyobrażałem sobie, że ja i on moglibyśmy być tak po prostu razem. No rozumiesz chyba, prawda? No, to dobrze. I wiesz, my się nawet całowaliśmy kilka razy, ale to było tak dla zabawy, butelka czy coś takiego. To było miłe, ale no... nie wiedziałem, jak jest z nim. Poza tym nie chciałem okazać się gejem. Nie wiem czemu, bo to chyba nie jest takie złe... I wiesz, później jakoś wyrzuciłem tą myśl o mnie i nim, z przymusu, ale się udało. No i ten później poznałem ciebie, jego najlepszą przyjaciółkę. Pomyślałem, że jesteś ładna i fajna, i jesteś jak on. Pochodzisz z tej samej miejscowości, znaliście się już od kilku lat. Poza tym, jesteś brunetką, jak on. Twoje włosy są lekko falowane, a on ma loczki... I wtedy właśnie chciałem tobą jego zastąpić. I z początku się zmuszałem, ale potem wiesz, tak jakoś nawet zacząłem wierzyć w to, że lubię cię jako partnerkę, a nie koleżankę. Naprawdę cię polubiłem bardziej. Zresztą, nawet ci się oświadczyłem, więc rozumiesz. Tylko teraz tak... jestem zazdrosny. On ma Zayn'a, a to mogłem być ja, gdybym tylko się postarał i nie chciał za wszelką cenę pokazać, jak bardzo hetero jestem. Ale nic się nie zmieniło. Jak zobaczyłem go z nim, to wszystko wróciło, do tego ze zdwojoną siłą! - zakończył z triumfem, unosząc dłonie do góry.
Przez cały ten czas mówił strasznie nerwowo, momentami się wzruszał albo podkreślał jakieś słowa, dając im A z każdym kolejnym wypowiedzianym przez niego słowem, czułam się coraz bardziej upokarzana. Czyli, że co? To od początku było jedną ściemą? Chciał, żebym była jego zastępstwem? Ale był taki wiarygodny...
- Eleanor, przepraszam - wyszeptał po chwili, chyba zdając sobie sprawę, że trochę zabolał mnie jego wywód.
- W porządku - jakoś przeszło mi to przez gardło. Z niewyobrażalnym trudem, lecz jednak się udało. - Chodź, dam ci bułkę i jogurt.
- Nie jestem głodny - wyrwał się, kiedy wychodząc spod kołdry, ujęłam jego dłoń i już ruszałam w stronę korytarza.
- Poczujesz się lepiej. No chodź.
Na siłę zaprowadziłam go do kuchni i posadziłam przy stole. Choć strasznie się z początku wyrywał i protestował, w końcu uległ, więc ja przyszykowałam mu jedzenie. Dopiero co wyjęty z lodówki jogurt o smaku truskawki, który tak naprawdę nigdy nie leżał nawet koło tych owoców, a różowy kolor ma tylko przez koszenilę*, postawiłam przed nim. Podałam łyżeczkę i odłamany kawałek bagietki, kupionej rano. Bułek jednak nie miałam. Nalałam sobie do szklanki wody, następnie usiadłam na przeciw niego. Przez chwilę Louis wpatrywał się w położone na stole produkty. Spojrzał na mnie błagalnie, ale ja byłam nieugięta. Powtórzyłam raz jeszcze "Jedz", co trochę poskutkowało, bo chwycił pieczywo i odgryzł kęs. Robił to od niechcenia. Leniwie oderwał wieczko, potem zanurzył łyżeczkę w jogurcie, aż wreszcie włożył ją do buzi.
- Nie chcę - wybełkotał, ledwo otwierając usta.
- Jedz.
- Nie mogę.
- Jedz.
- Ale... Nie mam apetytu - mruknął i spuścił głowę w dół.
- Nie masz tego dużo. Dalej.
Podniósł na mnie wzrok i z miną męczennika zaczął kontynuować konsumpcję. Patrząc na niego, coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, jak on długo musiał to wszystko w sobie tłumić, żeby teraz doprowadzić się do takiego stanu. Był gdzieś na innym świecie. Zachowywał się jak pięcioletnie dziecko.
- Eleanor - zwrócił się do mnie, jeszcze mając łyżeczkę w buzi - Zdradziłem cię.
I w tym momencie czułam, jak moje oczy zachodzą łzami. Myślałam, że już nic więcej mnie nie zaskoczy. Poza tym, zdrada? Naprawdę, Loueh? Posunąłeś się aż do tego?
- Z kim? - wydukałam, udając silną i przybierając kamienny wyraz twarzy.
- Z Ha... Harrym.
- Jak? Przecież wy, Zayn... kiedy?
- W jego urodziny.
- Mówiłeś, że nic nie robi.
- Bo nie chciałem, abyś tam była. Musiałem to zrobić. Pokazać mu, że jestem lepszy.
- Było ci przyjemniej z nim?
- Nie wiem... Może trochę... Ale tu nie o to chodzi.
- A o co?
- Pamiętam, jak się pierwszy raz całowaliśmy. To stało się przez przypadek. Chyba po trzecim odcinku X-Factora. Byliśmy trochę pijani. Leżeliśmy razem w łóżku i już mieliśmy iść spać. Harry lubił spać z kimś w łóżku. Mi to nie przeszkadzało. I tak jakoś obróciłem się do niego, potem on się przysunął. Jego usta smakowały tak.... piwnie. Jest takie słowo w ogóle? Ach, nieważne. Potem ja mu oddałem pocałunek i on oddał, i ja, i on, i ja, i on.... Mówiłem, że też oddałem? - zmrużył oczy i przybrał minę myśliciela. Jego odpowiedź nie miała najmniejszego sensu i na pewno nie była odpowiedzią na pytanie, ale już nie miałam siły na dalszą rozmowę.
Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Jego otwartość kompletnie mnie zdziwiła. Nawet nie zauważyłam, kiedy na stole zostały jedynie okruchy po bagietce i pusty kubeczek po jogurcie. Jego już nie było.
Powoli wstałam na równe nogi. Wciąż lekko zszokowana jego wyznaniami, starałam się wszystko poskładać w logiczną, spójną całość. Kiedy doszłam do swojej sypialni, znalazłam chłopaka. Leżał na dwuosobowym łóżku, przykryty po sam czubek nosa ciepłą kołdrą. Delikatnie uśmiechał się przez sen. Grzywka niesfornie opadła na jego czoło i trochę przysłoniła lewe oko. Wycofałam się z pokoju i poszłam do salonu, aby położyć się na sofie.
Długo nie mogłam zasnąć. Przekręcałam się z boku na bok. W głowie wciąż słyszałam jego głos opowiadający mi o tym wszystkim. Czy bolało? Tak, bardzo. Ale jakoś nie miałam ochoty na kłótnie i wypominanie mu tego. Starałam się go zrozumieć. Było ciężko, ale jednak to wciąż człowiek, prawda? Nikt nie jest nieomylny. Każdy czasem rani i popełnia błędy. To normalne.
~ ~ ~
Zaciągnęłam się zapachem świeżo zaparzonej kawy. Zalałam ją mlekiem i usiadłam do stołu. Była zaledwie ósma rano, więc zdziwiłam się, kiedy po podniesieniu wzrok znad białej filiżanki, spostrzegłam stojącego w progu szatyna. Zaciśniętymi piąstkami przetarł zaspane jeszcze oczy. 
- Cześć - przywitał się z delikatnym uśmiechem.
- Hej - mruknąłem pod nosem. - Chcesz coś do picia?
- Herbatę.
Przytaknęłam głową. Podeszłam do blatu i zabrałam się za przygotowywanie mu napoju, kiedy Louis w tym czasie usiadł przy stole. Kątem oka obserwowałam go. Położył dłonie na stole i tępo wpatrywał się w błękitną ścianę. Jego wzrok był zmęczony i pusty. Wydawał się bardzo intensywnie nad czymś myśleć.
- Eleanor, długo wczoraj rozmawialiśmy? - zapytał, gdy usiadłam na przeciwko i wkroczyłam w jego pole widzenia.
- Chwilę, trochę dłuższą chwilę.
- A... o czym? Wiesz, mało co pamiętam. Wziąłem wczoraj spida, a jak się go bierze to się strasznie dużo mówi i nad tym nie kontrolujesz - zaczął się tłumaczyć. Usta zanurzył w kubku z cytrynową herbatą.
- O tobie, nas... Harrym. 
- Harrym? - zdziwił się. 
- Uhm. 
- Ale dlaczego o nim?
- Mnie się pytasz? Ty o nim zacząłeś mówić. Zresztą, to w sumie ty tylko gadałeś. Ja słuchałam.
- Czego?
- Ciebie, twoich wywodów. 
- Możesz jaśniej?
- Powiedziałeś, jak zakochałeś się w nim w X-Factorze, potem jak związałeś się ze mną tylko po to, aby o nim zapomnieć. Wspomniałeś coś o zdradzie z nim w jego urodziny. Mówiłeś też, że jesteś zazdrosny o Zayn'a i że to mogłeś być ty, nie on. Opowiedziałeś o waszym pierwszym pocałunku...
- Ale to wszystko to kłamstwa, ja nigdy w nim nie... - zaczął się tłumaczyć, był nerwowy. A strach wyczułabym na kilometr.
- Och, przestań - westchnęłam - On nie jest ci obojętny. Mnie wykorzystałeś i okłamywałeś przed ponad dwa lata. Tak, to zabolało. Ale cóż... nie potrafię się na ciebie gniewać. 
- Daj spokój, wiesz, że to niemożliwe. Jestem hetero i ciebie kocham.
- Louis, poważnie? Ostatnio poprosiłeś mnie o przerwę i nawet nie chcesz mnie dotknąć - spuściłam wzrok. - Ty mnie nie kochasz. Nigdy mnie nie kochałeś.
- El, to nieprawda - szepnął, ująwszy moją dłoń.
- Lepiej będzie jak się rozstaniemy. 
- Nie, wcale, że nie.
- Louis, to koniec. Ty będziesz się męczył, a ja będę żyła w jakimś kłamstwie. Nie chcę tego - wytłumaczyłam cicho. 
Nie podniosłam wzroku. Dwoma palcami zdjęłam z prawej dłoni pierścionek zaręczynowy i położyłam go na stole.
- Eleanor...
- Louis...
- Eleanor, przepraszam.

*Zayn* 
Jak zwykle z rana zrobiłem Harry'emu i Louisie śniadanie. Tym razem ugotowałem na szybko zupę mleczną z ryżem. Gdy była już gotowa, poszedłem obudzić swojego chłopaka, który wciąż spał. Ja nie mogłem tej nocy nawet zasnąć. Przymykałem oczy, chwilę pospałem, znowu wstawałem. Po prostu nie potrafiłem zapomnieć o tym, że już wszyscy o nas wiedzą.
Naprawdę nie chcę zabrzmieć egoistycznie, bo jestem pewny moich uczuć względem Styles'a, ale nie chciałem, aby wszyscy o tym wiedzieli. Cały świat. Ta świadomość mnie przerażała. Bałem się, że teraz znaczna część fanów się od nas odwróci, że zaczną nas nienawidzić. Wiem, jak bardzo Harry jest wrażliwy na opinie innych, szczególnie osób z naszej wielkiej "rodziny". A myśl, że być może już mamy po kilka tysięcy albo jeszcze więcej wiadomości na naszych twitterach z niemiłą treścią, wcale nie pomagała mi w oswojeniu się z tym. Wręcz przeciwnie, denerwowałem się jeszcze bardziej z każdą kolejną minutą.
Wszedłem na łóżku i od razu wspiąłem się na chłopaka, siadając na wysokości jego brzucha. Dłonie oparłem po obu stronach jego głowy i nachyliłem się nad nim, aby móc Harry'ego na przebudzenie pocałować. Ustami dotknąłem pełnych i niesamowicie seksownych warg. Chłopak dopiero po kilku sekundach zaczął się budzić i gdy zorientował się, co jest grane, przyssał się do moich ust, a dłonie oplótł wokół szyi. 
- Mogę mieć takie pobudki częściej - szepnął, spoglądając w moje oczy.
- Zasłuż sobie, to pomyślę - wytknąłem mu język i kiedy już stanąłem na równych nogach, ująłem jego dłoń. Ruszyłem w stronę kuchni, wciąż trzymając jego dłoń w swojej. - Zrobiłem zupę mleczną! - posłałem mu promienny uśmiech, który lada moment odwzajemnił.
Chłopak usiadł przy stole, gdzie czekała już na niego porcja śniadania. Podałem mu cynamon i słoik dżemu.
- Dzięki. Nie jesz?
- Jadłem.
- Zayn.
- Tak mam na imię.
- Zayn, zjedz.
- Jadłem. Nie ufasz mi?
- Ufam, ale...
- Więc ciii - położyłem palec na ustach - Smacznego.
Chciałem usiąść przy stole razem z nim, ale w mieszkaniu rozległ się dzwonek i mocne walenie do drzwi. Miałem wrażenie, że osoba stojąca za nimi zaraz je wyważy. I nie ukrywam, że byłem trochę wystraszony tak mocnymi uderzeniami. Podszedłem do nich i przekręciłem klucz. Po otworzeniu spostrzegłem stojącego  na wycieraczce człowieka o karnacji nieco ciemniejszej niż mojej, oczach czarnych niemal jak dwa węgle, wyższego i o masywnej posturze. Zęby miał mocno zaciśnięte, a spojrzenie wręcz wypalało mnie od środka.
Poczułem, jak chwyta mnie obiema dłońmi za koszulkę i zaciska nią mocno. Instynktownie zrobiłem krok do tyłu, ale to nic nie dało. Ojciec, bo to własnie on zawitał, nadal mnie nie puszczał i ruszył do przodu. Nogą zatrzasnął drzwi, usłyszałem tylko ich trzask.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Możesz mi to wytłumaczyć? Jak to jesteś gejem?! I do tego mieszkasz razem z tym swoim... Nawet mi to przez usta nie przejdzie! - zaczął krzyczeć i grozić mi pięścią. Widziałem, jak bardzo był wściekły w tym momencie - Zhańbiłeś całą naszą rodzinę, zdajesz sobie z tego sprawę? Jesteś niewdzięczny! Od początku mówiłem, że ta sława nie przyniesie nic dobrego! I co? Miałem rację! Syn zdecydował się być pedałem! Ty zboczeńcem jesteś!
- Proszę, daj mi się wytłumaczyć - jęknąłem.
- Tu nie ma czego...
- Niech pan go zostawi - wtrącił spokojnie Harry. Teraz dopiero spostrzegłem, że przygląda się temu przedstawieniu.
Mężczyzna jak na zawołanie, rozluźnił palce i z hukiem wylądowałem na podłodze. Głową uderzyłem o ścianę. Zaczęło mnie coś jakby strasznie uciskać. Moja dłoń powędrowała na skroń.
- Nie wtrącaj się! Jeden lepszy od drugiego - prychnął pod nosem. - Masz się więcej nie pokazywać w moim domu, jasne? Nie chcę cię widzieć. Nie jesteś już moim synem.
- Tato, proszę...
- Zamknij się, zboczeńcu - odpowiedział z pogardą i jeszcze na dobicie mnie, kopnął w brzuch. Zawyłem z bólu.
- Zadzwonię po policję! - oburzył się Harry, nagle przy mnie klękając.
 Do moich uszu doszedł odgłos zamykanych drzwi i zaraz pytania Harry'ego, czy wszystko ze mną w porządku.
- Co się stało? - poznałem po głosie Louisę.
- Dlaczego on leży? - to był chyba... Niall?
Obraz powoli zaczął mi się rozmazywać. Widziałem jedynie kolorowe, poruszające się nade mną plamy. Ułamek sekundy później przymknąłem oczy całkowicie.
- Niall, dzwoń po pogotowie! - krzyk Loczka był ostatnią rzeczą, którą zdążyłem zarejestrować.
___
Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Rozdział chciałam dodać w poprzedni weekend, ale mi się nie udało. Niestety, w ciągu tygodnia (mam na myśli od poniedziałku do piątku) nie potrafię napisać praktycznie nic, bo  to lekcje, bo coś tam, bo CHEMIA. Rozdział jest chyba ciut dłuższy niż kilka poprzednich. Miałam go rozegrać inaczej, ale cóż, jakoś tak wyszło.  I tak wiem, mogą być literówki, ale już nie mam sił do sprawdzania ich. Przepraszam.
Chciałam zaznaczyć, że prawdopodobnie od następnego rozdziału nie będę informować, ponieważ wiele osób zmieniło nicki na tt,m a ja nie jestem jasnowidzem i jak ktoś mi nie napisze, że zmienił, to nie zgadnę. Poza tym, chyba straciłam dosyć sporą część czytelników, co mnie smuci, ale no sama zawiniłam.
Albo inaczej. Ci, którzy chcą być informowani, mogą zostawić nicki bądź numery gg pod tym rozdziałem. Zobaczę, czy ktoś zostawi i przemyślę to. + Niech zrobią to osoby, które już kiedyś mi podały lub zrobiły to w "Spicie czytelników".
PYTANIA DO POSTACI