NOWOŚĆ! Zadawaj pytania postaciom z tego opowiadania na character-ask-yimb.tumblr.com w zakładce "message"!
Dom Skoczka: reason-to-be-suicidal.tumblr.com
Hej, Monsterki! Dużo osób w komentarzach pytało (albo prosiło) o nowe opowiadanie. Zainteresowanych kieruję na giovimonster.tumblr.com, a później do zakładki "TWÓRCZOŚĆ". Zaczęłam pisać nową historię o Larrym oraz takie dodatkowe, w którym pojawi się para hetero (nie zdradzę kto z kim) oraz Niam. Zapraszam! xoxo

czwartek, 24 maja 2012

Rozdział 9.

Przebudziłem się nad ranem, kiedy zegarek nie pokazywał jeszcze w pół do ósmej. Ciężki kamień leżał na moim sercu. Miałem wyrzuty sumienia. Duże. Większe niż po miłych chwilach spędzonych z Zaynem. Czasami naprawdę zastanawiałem się, dlaczego mi tak zależy na Nim. Przecież Louis ma Eleanor, na mnie nie spojrzy. Och, proszę. On nawet nie czuje pociągu do mężczyzn. A co dopiero do mnie...
Rozejrzałem się po pokoju, w którym znajdowałem się sam. Przez chwilę byłem zdezorientowany, ale zaraz zaświtało mi, że pewnie moja koleżanka jest w łazience. Sam również postanowiłem doprowadzić się do stanu, w którym mógłbym się pokazać ludziom. Zwlekłem się z łóżka i prędko ubrałem czyste bokserki z obawy, że dziewczyna lada moment wejdzie do pokoju. Zachowałem się jak napalony nastolatek. Boże, jak mogłem do tego dopuścić? W szczególności, kiedy mnie już kobiety nie interesują. Zrobiłem to na przymus, bo chciałem odreagować. Stawiając to w tym świetle, wcale nie wyglądało to lepiej. Nawet gorzej.
Wsuwałem już na siebie ostatnią część garderoby, kiedy do pokoju weszła nieco przygnębiona brunetka. Obserwowałem każdy jej krok, ona nie spoglądnęła nawet na mnie. Odstawiła w tym czasie kosmetyczkę na biurku i ręcznik powiesiła na oparciu krzesła. Tym razem nie zapomniała ubrań. Odwróciła się na pięcie z powrotem w stronę drzwi i nacisnęła lekko na klamkę. Odkaszlnąłem.
- Porozmawiamy? - zapytałem cicho.
Lekko uchylone drzwi przymknęła z powrotem i zrobiła krok w moją stronę, nawet nie podnosząc wzroku. Uciekała od mojego spojrzenia w każdy możliwy zakamarek. Z przeczuciem, że ona na pewno nie usiądzie, wstałem z posłania i stanąłem tuż przed Louisą.
- Ej, spojrzysz na mnie? - chciałem zabrzmieć delikatnie, ale biorąc pod uwagę ranną godzinę i fakt, że dopiero co wstałem, głos miałem lekko zachrypnięty.
Pokręciła jedynie głową. Staliśmy tak, trwając w milczeniu. "Skrzywdziłem ją?"
- Przepraszam. - wyszeptała po kilku minutach, wzrok wbijając wciąż w swoje stopy. Dłonią przetarła lewy policzek.
- Nie przepraszaj, to moja wina. - ująłem ją za podbródek i zmusiłem do spojrzenia sobie w oczy. Kciukiem starłem łzy. - Zachowałem się jak niewyżyty seksualnie szczeniak.
- Ale ja mogłam cię odepchnąć...
- A ja mogłem nie zaczynać...
- Mogłam nie zapominać piżamy...
- Mogłem od razu pójść spać. Dobra, już skończmy. - uśmiechnąłem się do aby poprawić jej humor. Jednak na jej twarzyczce nie pojawił się najmniejszy promyczek. Powoli i delikatnie objąłem Louisę swoimi ramionami, tak żeby wiedziała, że nie naciskam. - Nie płacz i nie obwiniaj się o to, okey? - szepnąłem, przyciskając usta do jej włosów. W odpowiedzi jedynie przytaknęła głową i pociągnęła nosem. - Było. Minęło. Nie wróci. Jak chcesz możemy udać, że nic się nie stało. - zaproponowałem.
Podniosła wzrok na mnie i wyswobodziła się z objęcia.
- Wolałabym. A dla ciebie to nie będzie problem?
- Jasne, że nie. Idziemy na śniadanie? - wyciągnęłam dłoń w jej stronę. Splotła nasze palce i pewnym krokiem wyszliśmy z mojego pokoju.
W kuchni nie zastaliśmy nikogo. Louisa wstawiła wodę na herbatę, a ja zabrałem się za robienie ciasta na naleśniki.
- Pomóc ci? - usłyszałem męski, zaspany głos za mną. Odwróciłem się lekko w stronę Louisa.
Miałem ochotę krzyknąć ze szczęścia. Był sam. Bez Eleanor. Choć ona zapewne jeszcze spała. Ale już fakt, że zszedł, nie czekając na nią i odezwał się do mnie pierwszy z własnej, nieprzymuszonej woli, rozradował moje serce.
- Możesz mi podać patelnię. - odpowiedziałem z uśmiechem. Chłopak odwzajemnił mój gest i podał mi przedmiot.
Zacząłem smażyć naleśniki. Jeden po drugim kładłem na talerzu, na którym była już spora naleśnikowa wieża. Lou stał cały czas przy mnie, rękoma opierając się o blat. Obserwował moje dłonie. Z niewiadomych przyczyn, zaczęło mnie to trochę dziwić, ale nie ukrywam, podobało mi się również.
- Louis! - zawołałem rozbawiony, kiedy on po raz trzeci dźgnął mnie palcem w żebra. A dźganie w żebra rozprasza podczas robienia naleśników.
- Luuubisz to. - odpowiedział z łobuzerskim uśmiechem.
Dla niego ten gest nic nie znaczył, a mnie doprowadzał niemalże do szaleństwa. Louisa z zadowoleniem obserwowała, jak śmiejemy się do siebie nawzajem. Cieszyła się razem ze mną.
- Jesteś taki cwany? To może ty staniesz z patelnią i ty będziesz smażyć naleśniki, kiedy ja będę z triumfalną miną dźgał cię? - podałem mu patelnię. Chwycił ją w dłoń i rozlał na niej ciasto.
Nie czekałem długo, nie minęła minuta i już oberwał pierwszym dźgnięciem. Ale udawał skoncentrowanego i nawet nie oderwał wzroku na moment od patelni. Za chwilę spróbowałem swoich sił znowu. I tym razem udało mi się. Chłopak wzdrygnął się, a naleśnik, którego chciał przełożyć na talerz, wylądował  na podłodze. Zacząłem się głośno śmiać, Louis schylił się po niego, więc skorzystałem z okazji i zacisnąłem palce na jego pośladkach.
- Harry! - krzyknął, zrywając się na równe nogi, udając wkurzonego. Wziął ten gest za zwykłe przedrzeźnianie się. A może prowokował do tego, bo zaczął się czegoś domyślać?
Dokończyliśmy smażenie w powadze. Przynajmniej starając się takimi być. Ale nie udawało się ani mnie, ani jemu. Co chwilę śmialiśmy się pod nosem. Nie było w tym nic takiego zabawnego, a jednak ta zielona lampka w głowie zaświeciła się. Zielony to kolor nadziei i może teraz trochę wpłynęło jej do mojego serca, kiedy on zachowywał się jak kiedyś, zanim nasze relacje po prostu runęły jak wieżowiec podczas silnego trzęsienia ziemi, w momencie, zostawiając po sobie jedynie pozostałości, resztki tego co było. Ale da się to odbudować, o ile się chce. "Czyżby mu zależało?"
Usiedliśmy już w trójkę do stołu, kiedy w drzwiach stanęła Eleanor. Widać było, że poranną toaletę miała już za sobą. Bo przecież świat by się zawalił, gdyby jej fale nie były idealnie ułożone, a jej ciało okrywałaby Tomlinsonowa koszulka, a nie ubrania z nowej kolekcji jakiegoś znanego projektanta. Choć nie. W sumie fakt, że nie stoi w jego koszulce naprawdę mi pasował. Z uśmiechem na ustach, powiedziała ciche "Dzień dobry" i wzięła talerz w dłoń. Usiadła obok swojego Louisa. Jak to okropnie brzmiało nawet nie wypowiedziane na głos.
- Ty jesteś tą nową, tajemniczą dziewczyną Harry'ego, tak? - zapytała, spoglądając na siedzącą po mojej prawej stronie dziewczynę.
- Tak. Louisa, miło mi. - podała jej dłoń przez stół i uśmiechnęła się w jej stronę.
- Eleanor. - przedstawiła się.
El ujęła jej dłoń delikatnie, jakby się czegoś bała i miałem wrażenie, że uśmiechnęła się lekko wymuszenie.
Po zjedzonym śniadaniu, ja i Louisa udaliśmy się do salonu. Zajęliśmy miejsca na sofie, trzymając się za ręce. Telewizor był włączony, na ekranie leciały właśnie poranne wiadomości, które niezbyt przykuły moją uwagę. Nawet nie wiedziałem, w którym momencie położyłem się na kanapie bokiem, a przede mną, wtulona plecami w moją klatkę piersiową, leżała brunetka. Nie skupiłem swojej uwagi na programie. Myślami wciąż wracałem do sytuacji w kuchni. "Louisie, dajesz mi sprzeczne sygnały."
Gdy w moich uszach rozbrzmiał cichy szmer, podniosłem głowę znad oparcia kanapy i spojrzałem w stronę korytarza. Przed oczami minęła mi jedynie sylwetka Louisa i jego kształtne pośladki. Za chwilę drzwi u góry zostały przymknięte.
- Zrobisz coś dla mnie? - wyszeptałem pytanie po kilkuminutowym namyśle, kontynuowałem, gdy ona spojrzała na mnie wyczekująco - Wyciągniesz Eleanor na zakupy?
- Ale dlaczego? Poza tym, ona chyba niezbyt za mną przepada. - wywróciła oczami.
- Proszę, chciałbym spędzić trochę czasu z Louisem. Nie rozmawialiśmy ze sobą tak "bardziej" od prawie dwóch miesięcy.
- Ech, no dobra. - westchnęła i znów wlepiła oczy w telewizor. - Ale najpierw pozwól mi skończyć oglądać.
- Dziękuję, jesteś kochana. - powiedziałem z szerokim uśmiechem i słysząc kroki na schodach, włożyłem dłoń pod jej bluzkę i opuszkami palców zacząłem głaskać brzuch dziewczyny, zaśmiała się najwidoczniej pod wpływem łaskotek. Zerknęła na mnie trochę zdziwiona, ale gdy na dół zeszli Liam i Danielle, już wiedziała, o co chodzi i sama podparła się na łokciach by mnie pocałować.
- Hej. - zawołał Liam z korytarza, jego partnerka jedynie przywitała nas gestem ręki.
Zniecierpliwiony czekałem, aż program się skończy i Louisa pójdzie porozmawiać z Eleanor. Miałem przeczucie, że się zgodzi i spędzę dzień z Tomlinsonem sam na sam. Z drugiej strony, jeszcze nie miałem pewności czy w ogóle mój plan wypali, a już się denerwowałem. A co jeśli stanie się to co tamtego wieczoru, kiedy Zayn zobaczył mój tatuaż? Co jeśli znowu stracę kontrolę?
Pytania. Pytania. Pytania. Za dużo ich było, zdecydowanie za dużo. A co najgorsze, nie byłem w stanie na nie odpowiedzieć.
- Harry, chodź. - Louisa wstała z sofy i pociągnęła mnie za oba nadgarstki do góry.
- Idź sama. To będzie zbyt podejrzane, jak pójdziemy we dwoje. - opadłem na kanapę z powrotem.
- Jesteś przewrażliwiony. - mruknęła, ale posłusznie udała się na górę.
Słyszałem jakieś stłumione słowa, w miarę wyraźnie udało mi się wychwycić tylko pojedyncze wyrazy. Po kilku minutach zeszły obydwie na dół i stanęły w korytarzu, ubierając buty i kurtki.
- To do zobaczenia, misiek! - rzuciła na odchodne Louisa, zamykając za sobą drzwi. 
Minuty ciągnęły się niemiłosiernie długo, a on wciąż nie schodził. Schody nie zaskrzypiały chociaż raz, aby uprzedzić mnie, że ktoś, najprawdopodobniej Louis, schodzi.
"No idź. Zrób coś.", mówiło Serce, ale Rozum podpowiadał, żebym został. Posłuchałem się tego drugiego i wsłuchiwałem się w bicie zegara. Wskazówki powoli się przesuwały, co doprowadzało mnie do obłędu. A może ucina sobie drzemkę? Chociaż nie. Louis nie jest typem śpiocha. Roztargniony, pokręciłem głową i chowając dumę do kieszeni, poszedłem pewnym krokiem na piętro.
Stąpałem z nogi na nogę. Bałem się. Cholernie bałem się, że coś pójdzie nie tak, ale tęskniłem. Pragnąłem go. Chciałem porozmawiać. Mieć możliwość bezwstydnego patrzenia w jego niebiesko - szarawe oczka.
Moją zaciśniętą pięść dzieliły milimetry od drzwi. Już miałem zapukać, kiedy On niespodziewanie mi je otworzył. Uśmiechnął się, jakby rozbawiony i gestem ręki zaprosił do środka.
- Długo stałeś pod drzwiami? - zapytał, zamykając pokój z powrotem.
- Chwilę. - wymamrotałem. - Wiesz, pomyślałem, że skoro dziewczyny poszły na zakupy... - zacząłem trochę niepewnie. Głos drżał mi. Wziąłem głęboki oddech, mając nadzieję, że pomoże mi się to uspokoić. - To pomyślałem, że wpadnę do ciebie. Pogadamy jak kiedyś, pośmiejemy się... - uniosłem lekko brew, dając mu znać, że czekam na jego odpowiedź.
- Jasne, siadaj. Właściwie to miałem iść pytać o to samo.
Zająłem miejsce na łóżku, zawsze to robiłem na początek. Dopiero po jakimś czasie rozmowy, kładłem się na nim i czułem się jak u siebie. Rozmowę rozpoczęliśmy gładko. Z każdą sekundą nabieraliśmy do siebie większego zaufania, tego, które czuliśmy do siebie te kilka miesięcy temu. Odruchowo położyłem się na łóżku, lekko opierając się o ścianę za mną. Powspominaliśmy dawne czasy. Louis przypomniał mi jak kiedyś zasnąłem w trakcie oglądania filmu i chłopak namalował mi marchewkę na całym brzuchu. Oboje parsknęliśmy śmiechem.
- Nie mogłem zmyć tego ustrojstwa przez kolejne trzy dni.
- Pasowała ci. - uśmiechnął się szeroko i wstał z obrotowego fotela.
Zrobiło mi się gorąco, kiedy on położył się tuż obok mnie, stykając się swoim ciałem z moim. Myślałem, że po prostu zostanie w tej pozycji. Zawsze lubiliśmy rozmyślać podczas wspólnego leżenia na łóżku Ale on wtulił się we mnie, zaciskając palce na mojej talii. Objął w pasie, co w momencie na mnie zadziałało. Modliłem się w duchu, by wybrzuszenie w moich spodniach nie nabrało dużych rozmiarów. To bowiem mogłoby wszystko zniszczyć, a tego bym nie chciał. Obecny stan naprawdę mi pasował. Zapanowała cisza, ale w jego towarzystwie mógłbym milczeć nawet do śmierci. Przy nim wszystko wydawało się takie lepsze, ładniejsze, bardziej kolorowe. Szara codzienność nabierała barw tęczy. Już jego promienny uśmiech sprawiał, że stawałem się szczęśliwy do końca dnia. Rękę wsunąłem pod jego szyją i objąłem jego ramię, dłoń kładąc na lewej piersi chłopaka. Pod nią czułem bicie serca. Podniósł się powoli o kilka centymetrów i zbliżył się do mnie z lekkim uśmiechem. Odwzajemniłem ten gest, a Louis dotknął moich warg swoimi całkiem pewnie. Ale pocałunek trwał krótko, o wiele za krótko. Zdążyłem go zarejestrować dopiero na swoim twardym dysku, kiedy chłopak położył się już na mojej klatce.
- Dlaczego ty... mnie pocałowałeś? - zapytałem trochę nieśmiało, a na moje policzki wpłynęła soczysta czerwień.
- Chyba się nie gniewasz? - zapytał trochę smutnym głosem, nawet na mnie nie spoglądając. Był zbyt zajęty bawieniem się klamrą od mojego paska.
- Nie, ale trochę mnie zaskoczyłeś. Dlaczego to zrobiłeś? - byłem strasznie dociekliwy, bo mała istota w mojej głowie zaczęła triumfować. Dla mnie jednak to było trochę za kolorowe.
- Przyjaciółki mogą się całować, a przyjaciele nie? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
"No tak. Przyjaciele."
- Ja nic nie mówię. - odparłem z uśmiechem.
- No. - mruknął pod nosem, na co ja tylko się roześmiałem.
Kciukiem krążyłem kółeczka na jego piersi. Znowu milczeliśmy. W ciszy słychać było jedynie nasze jednostajne oddechy.
- Poza tym... - zaczął szeptem, po kilku sekundach spoglądnął na mnie. - Tęskniłem za...
- Tobą. - wszedłem mu w słowo. - Ja też. Przepraszam, że tak namieszałem między nami i nie chciałem powiedzieć, dlaczego tak ostatnio zachowuję się inaczej, po prostu bałem się.
- Czego? Nas? - zadał pytanie, a mi przypomniał się wieczór z Malikiem. Wzdrygnąłem się na samą myśl z obawy przed powtórką z rozrywki.
- I siebie. - wymamrotałem, odwracając twarz od niego.
- A teraz powiesz mi, co się stało?
Louis dotknął dłonią mojego policzka, wobec czego ja znów spojrzałem na niego. Martwił się. Troska z jego oczy odznaczała się wręcz idealnie. Odetchnąłem. Rozum i Serce spierały się ze sobą. Powiedzieć czy nie powiedzieć? "Zakochałem się w tobie, a mój związek z Louisą to tylko po to, aby wywołać w tobie zazdrość"? W głowie nie brzmiało to tak źle. Nawet całkiem okey.
- Nie chciałbyś tego usłyszeć. - odparłem ostatecznie, na co on tylko wywrócił oczami w geście niezadowolenia - Ale przyrzekam kiedyś ci o tym powiedzieć.
- A dlaczego nie teraz?
- Ja nie... Nie jestem gotowy. - wyjąkałem cicho, czując jak niepewność we mnie wzrasta.
- Zgoda. - wysilił się na uśmiech.
Dźgnął mnie palcem w żebra, więc ja nie czekając, oddałem mu. Kto jak kto, ale Louis zawsze poprawiał mi humor. I nigdy nie naciskał. Wiedział, że jeśli sam będę gotowy na powiedzenie mu czegokolwiek - zrobię to.  Zachowywaliśmy się jak dzieci. Lou łaskotał mnie, gdzie tylko się dało. Zajmował się każdym odkrytym kawałkiem mojego ciała. Aż w tym momencie pożałowałem, że przed minięciem progu nie zdjąłem z siebie zbędnego ubrania, czyli wszystkiego, w moim przypadku. Ale no tak, wtedy zobaczyłby tatuaż. Swoją drogą, ciekawiło mnie czy Louisa zauważyła go wczoraj podczas stosunku. Gdy ja się zamyśliłem, on przejął kontrolę nad naszą "bitwą" i dopiero teraz spostrzegłem, że znajduję się pod nim, a moje nadgarstki spoczywają w jego zaciśniętych dłoniach. Lekko zdyszany, spojrzał mi w oczy. Śmiał się do rozpuku ze swojego prowadzenia i mimo, że ja byłem przegranym w tym momencie, przyłączyłem się do niego. I tak rozbawieni, leżeliśmy na łóżku. Najwidoczniej zmęczony, usiadł na wysokości moich bioder okrakiem. Pożądanie dotarło do moich wszystkich komórek, kiedy wręcz czułem jego przyjaciela na swoim.
- Jesteś straszny! Brzuch mnie już boli! - zawołałem, wciąż chichrając się pod nim.
- Ja ciebie też. - wyszczerzył ząbki i nachylił się, by pocałować mnie w policzek.
Próbowałem się wyrwać. Nie mogłem pokazać, że się poddam tak łatwo. Ale on nie dawał za wygraną. Chyba przypakował, bo zazwyczaj to ja byłem silniejszy od niego, a teraz nie potrafiłem się wyswobodzić spod niego.
I teraz, mając idealny wgląd na niego, pomyślałem, dlaczego by nie spróbować. I nim zdążyłem przeanalizować wszystkie za i przeciw, już wpijałem się w jego pełne i delikatnie spierzchnięte wargi. Nie przeszkadzało mi to. Po kilku sekundach oderwałem się i opadłem z powrotem na łóżku. Nie był to jakiś nadzwyczaj czuły pocałunek, tylko zwykły buziak, którym postanowiłem się odwdzięczyć za tego od Louisa. Za to na jego twarzy triumfował uśmiech.
- Zaczynam być zazdrosny o Louisę. - skwitował, przygryzając dolną wargę.
Już chciałem zaprotestować, powiedzieć całą prawdę, kiedy do pokoju ktoś zapukał.
Louis nawet nie zszedł ze mnie, tylko z marszu zawołał "Proszę!", a drzwi się uchyliły. Zza nich wyłonił się jasnowłosy Irlandczyk, któremu powoli zaczęły pokazywać się ciemne odrosty.
- Larry wraca? - zapytał, ledwie tłumiąc śmiech.
Oboje potrząsnęliśmy przytakująco głowami.
- Ja chciałem tylko się zapytać czy nie chcecie czegoś ze sklepu. To jak?
- Wczoraj byłeś. - mruknął Lou.
- Tak, ale żelki się skończyły i chrupki orzechowe, i sok pomarańczowy, i moja nutella, i...
- Zrozumieliśmy. - wtrąciłem. - Ja nic nie chcę.
- Ja też nie. - dodał Louis, na co Niall tylko zasalutował i wycofał się na korytarz, zamykając za sobą drzwi.
Roześmialiśmy się, ale tym razem z naszego małego leprechaun'a. Gdy już się oboje uspokoiliśmy, Louis rozluźnił moje dłonie i spoczął na miejscu obok, jedną nogą i ręką oplątując moje ciało. 
- Boo bear... - wymamrotałem w jego włosy. Spojrzał na mnie, słodko się uśmiechając. Jego oczy lśniły radością jak u małego dziecka. - Kocham cię, wiesz?
- Mój Hazza. - powiedział i pokazał zęby jeszcze szerzej. 
Choć wiedziałem, że dla niego te słowa znaczą co innego niż dla mnie, cieszyłem się prawie tak samo. 
Po niedługiej ciszy wróciliśmy do rozmawiania o czym tylko się dało. Szczęśliwy, że w końcu nabieram z nim tego samego kontaktu, co kiedyś, uśmiechałem się non stop. Pierwszy raz od dawna, mój uśmiech był szczerzy, bez sztucznych dodatków, płynący z serca. On też był zadowolony, poznałem to po jego zachowaniu i mimice. Nie udawał tak samo jak ja. 
Wkrótce nasze panny wróciły i obładowane torbami wkroczyły do pokoju Louisa. 
- Kupiłaś coś ładnego? - spojrzałem pytająco na moją brunetkę.
- No raczej! - zawołała. 
- To chodź, pochwalisz się. - przywróciłem swoje ciało do pozycji siedzącej. Chciałem wstać, kiedy Louis ucałował mój policzek. - Dobrze, że wróciłeś. - szepnął i puścił moją dłoń, którą wciąż trzymał, a o czym ja całkowicie zapomniałem. W odpowiedzi tylko musnąłem jego smukłe palce i wyszedłem za Louisą do mojego pokoju. Rzuciła wszystkie torby na łóżku. Wziąłem jedną w ręce i zacząłem wyciągać z niej ubrania. Jeansowa koszula, szary t-shirt, granatowe rurki, kolejna bluzka...
- Widzisz, też skorzystałaś. - stwierdziłem, oglądając nowe nabytki.
- Uhm. - przytaknęła. - Eleanor wcale nie jest taka zła. Z początku była trochę niemiła, ale potem się do mnie przekonała. Normalnie mogę się czuć zaszczycona. - zironizowała. 
- Możesz. - wytknąłem jej język.
Rzuciła we mnie jedną z tysiąca bluzek, które kupiła. Zszedłem na dół z zamiarem zrobienia popcornu. Nagle zachciało mi się obejrzeć jakąś kiczowatą komedię romantyczną. W kuchni zastałem Zayna, ale bez jego blond księżniczki. 
- Gdzie masz Caroline?
- Dlaczego wy zawsze o to pytacie? Zamiast "Zayn, co u ciebie?" to jest tylko "Gdzie masz Caroline?". - rzucił, udając oburzonego. 
Zrobiłem jeden duży krok i znalazłem się tuż przed nim. Cmoknąłem przelotnie jego wargi, co chłopakowi się spodobało, bo zaraz się uśmiechnął. 
- A ty co taki wesoły?

- W końcu zaczyna się układać z Louisem. - mruknąłem, nie chcąc aby ktokolwiek nas usłyszał. 
Zdziwił się i wcale tego nie ukrywał.
- A tak przy okazji, jednak zdecydowaliście się udawać wczoraj? - to było pytanie, ale zaakcentował je tak, jakby czekał na potwierdzającą odpowiedź. Zmienił temat, jak zawsze, gdy nasza rozmowa schodziła na tor nazwany "Louis".
- My wcale nie udawaliśmy. - odpowiedziałem.
- Żartujesz?! - niemalże wrzasnął. - Zdecyduj się wreszcie. 
- Poniosło mnie... nas. Nieważne. Daj spokój, nie będziesz się chyba o to gniewał, prawda? - zaśmiałem się pod nosem.
- Nie, tak tylko żartowałem. Rozumiem cię doskonale. - rzekł i złączył nasze usta w pocałunku, tym razem o wiele dłuższym od poprzedniego. Przejechał językiem po moim podniebieniu czule, pogłębiając to zbliżenie. Gdy w końcu zabrakło nam powietrza, Zayn odsunął się ode mnie z figlarnym spojrzeniem. - Ups, poniosło mnie. - komicznie przyłożył dłoń do ust.
Pokręciłem głową z rozbawieniem i wyłożyłem popcorn do mikrofalówki, a chłopaka odprowadziłem do drzwi wzrokiem. 
Pokręcony dzień, ale jakże pozytywnie. Posmak warg Louisa nadal nie schodził z moich ust. W tych kilku sekundach czułem się jak w raju. Nic nie znaczące zbliżenie, które porównał do okazywania sobie uczuć przez dwie przyjaciółki, na mnie zrobiło wielkie wrażenie. I byłem pewny, że zostanie w mojej pamięci na długo.
Wróciłem do pokoju z miską popcornu. Louisa podniosła na mnie wzrok, odrywając się od trzymanej w dłoniach książki. Usiadłem obok niej. Wcisnąłem do buzi garść prażonej kukurydzy. 
- Oglądamy jakiś film? Może wyciskacz łez? - zaproponowałem. 
- Jasne, dlaczego nie? - przesunęła się trochę, zrobiwszy mi miejsce. 
Położyłem się i oparłem plecami o tył łóżka. 
- Co proponujesz? - zapytałem, kładąc sobie na kolana laptopa. 
- "Notting Hill". 
- Jak sobie życzysz. Swoją drogą, jeden z moich ulubionych filmów. - wpisałem w wyszukiwarkę owy tytuł i  po kilku minutach włączyłem film.
- Harry, ja rozmawiałam z Eleanor. Właściwie to tylko spytałam... - zaczęła trochę niepewnie.
- O co? - zapytałem, choć w głębi duszy bałem się odpowiedzi.
Spodziewałem się najgorszego. Kolejne trzy słowa, choć wypowiedziane delikatnie, uderzały we mnie z całym impetem. Odruchowo zacisnąłem pięści, czując wbijające paznokcie na wewnętrznej skórze dłoni. 
___
Tak Was trochę potrzymam w tej niepewności, wybaczcie. Choć pewnie już się domyślacie, o co chodzi, ale co tam. Kurde, nie chciałam, by to tak wyszło, no bo Harry tu wyszedł na strasznie obrotnego chłopaka, ale weźmy pod uwagę, że tylko do Louisy się kleił, by pokazać im, że coś ich łączy. Potem tylko zostaje ofiarą. xD
Jeszcze raz apeluję, aby wpisywać się w Spisie Czytelników . Ważne jest to dla mnie. Od kolejnego informuję tylko osoby stamtąd, bo nie sposób mi zapamiętać wszystkie nazwy, adresy itd. Przepraszam :C
A co Wy na to, by chociaż raz dobić do 20 komentarzy? Z tego co się orientuję mam mniej więcej tylu czytelników, miło by było widzieć taką liczę chociaż raz - nie ukrywam. Pozdrawiam Was, Miśki, no i kocham, rzecz jasna.. ^__^

28 komentarzy:

  1. Nadal powoli dochodzę do siebie po tym rozdziale... Kutwa, no, LARRY ♥ [Larry is back, bitches :p] <-- pardon me :d
    Och, nawet nie wiesz jak się cieszę, że między Harrym i Louisem jest już... lepiej, żeby od razu nie mówić dobrze. Lepiej. Ta ich scenka była taka... słodka, no. Aż się uśmiechnęłam do monitora jak ją czytałam ;)
    Ale, booże, proszę, dodaj szybciej następny rozdział, bo ja nie zasnę, jeśli się nie dowiem i nie upewnie co ta Eleanor, że tak powiem 'ukrywa'.
    Pisz, kobieto, bo ja cię wielbię :p

    OdpowiedzUsuń
  2. W niepewności nas potrzymasz???!!! Przeż ja tu umrę z ciekawości!!! Kurwa a co bedzie jak Zayn kocha Harrego???? Ja normalnie KOCHAM TEGO BLOGA !!! Dodawaj szybko, bo jak już wsześniej wspomniałam: UMRĘ JEŚLI NIE DOWIEM SIĘ CO BĘDZIE DALEJ!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny, jak każdy oczywiście :)Jestem ciekawa co też wymyśliłaś, mam nadzieje ,że nowy rozdział będzie za niedługo .

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko Boska! Lou na sto pro coś czuje jednak do Harry'ego :D
    i taaaaka mega podoba mi się ten trójkącik ich ;D Zayn idealnie pasuje do tego. No i mega zaciekawiłaś mnie ostatnim akapitem! Dodawaj szybko następny, bo tu umrę po prostu! :D
    pozdrawiam i dużo weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślałam, że będzie Larry sex :D
    To jest tak zajebiste, że aż brak mi słów na opisanie tego xD
    Nie mogę się doczekać następnego, mam nadzieję że będzie szybkoo <3 :D Uwielbiam Cię, wiesz? ♥ ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Przerywanie w dobrym momencie - NIGDY SPOKO. W końcu się doczekałam na rozdział,a teraz codziennie będę Ci truć dupę o kolejny *.* <3

    OdpowiedzUsuń
  7. ooooo no nareszcie jest i rozdział XDD Larry znów powraca ,a szkoda tylko,że skończyło się na niepewności,bo to jest takie grr =D oczywiście czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurwa ta końcówka mi mózg rozjebała, co ona tam mu powie ? ja chcę już nowy ! ;D . Po za tym LARRY ! <3 . Słodcy ♥. Podsumowując rozdział jak zawsze zresztą zajebiaszczy :*. Czekam na kolejny ;d.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na kolejny ;d.

    OdpowiedzUsuń
  10. jejku jaki długi! te scenki Larrego były taaaaakie słodkie *.*! oni do siebie tak idealnie pasują, trzeba gdzieś tą Elke wyjebać XD i ta końcówka, kurde noo, czekam na następny, jesteś świetna, @stylinsons_love xxxxx

    OdpowiedzUsuń
  11. w takim momencie skonczyc?! no wiesz! czekam i się nie moge doczekać! <3
    kochammmm cie za to opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne to jest!:) Nie mogę się doczekać, co będzie dalej;D

    OdpowiedzUsuń
  13. Umarłam... Boże! Jak możesz tak mnie męczyć!? Przerwałaś w najlepszym momencie :(
    No i teraz będę chodzić i całymi dniami myśleć, o co chodzi :(
    No ale piszesz tak genialnie i tak CHOLERNIE kocham twoje opowiadanie, że wybaczam. Pięknie jest! No po prostu musiałabyś widzieć mojego banana na ryjku, jak przeczytałam, że Lou go pocałował... Niby taki nic nieznaczący pocałunek, ale jak cieszy *-* Kocham cieeeeeeee! Pisz dalej, bo umieram z ciekawości! :D xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham całą scenke ich rozmowy <33 ogólnie kocham to opowiadanie ;D

    OdpowiedzUsuń
  15. pierwsze co mi przyszło do głowy to że ona jest w ciąży XD mam aielką nadzieję że to coś innego ;) + Larry *____* banan na ryjku < 3

    OdpowiedzUsuń
  16. Przez czysty przypadek natrafiłam na ten blog i cieszę się z tego powodu.
    To opowiadanie o Larrym jest zajebiste, ciekawe i wciągające. <3
    Chcę już kolejny rozdział i życzę Ci dużo weny twórczej ;D.

    OdpowiedzUsuń
  17. jezu jakie 3 słowa?
    -jestem w ciąży
    -wczoraj się zaręczyliśmy
    -wyjeżdżamy z kraju
    no jezu! pisz, błagam, chcę wiedzieć!
    kocham to opowiadanie <3
    @midnight_life

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha mi się wydaje że te pierwsze. xD no ale, czekaaam na nextaa ♥

      Usuń
  18. Aaaaa! No noramlnie ona jest w ciazy! chociaz mam nadzieje, ze jednak sie myle... :D booooski rozdzial ^^ :D
    1d-gotta-be-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Przypadkowo trafiłam tutaj. Przeczytałam tylko ten rozdział ale zaraz zaczynam czytać od poczatku :D Bosko piszesz !

    Wera :)

    OdpowiedzUsuń
  20. fuck.
    zabiłaś mnie.
    dlaczego przerwałaś w takim momencie?
    zabiję.
    Larry ♥
    Zabić Elkę!
    Nie lubię jej.
    Grrr, co ona powiedziała?
    Jest w ciąży?
    Jeśli tak, świat mój i Hazzy właśnie się zapadł.
    Nie rób tego!
    Nieeee!
    CZłowieku, dawaj szybko następny, bo inaczej zajebię.
    No co ona powiedziała no?
    http://run-in-this-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Nareszcie powrót Larr'ego :D
    Rozdział bisty, wszystko że tak powiem zaczęło się układać, ale chyba w następnym rozdziale okaże się, że się mylę..
    Czekam z niecierpliwosciom na następną notkę :*
    Kocham i wielbie
    ~Karolina.

    OdpowiedzUsuń
  22. No no... Harry jaki niezdecydowany :) Tutaj Louisa, później Lou, później Zayn. No ładnie. :)Ale mi tam nie przeszkadza taki Hazza,niech się zabawi. Skoro ani Zayn'owi, ani Louise też nie przeszkadza.
    Tekst Zayn'a :" Ups...Poniosło mnie" świetny, wyobrażam sobie jak to mówi.
    Fajnie, że zrobiłaś, że Lou tak zareagował na to, że Harry powiedział mu, że go kocha. W innych opowiadaniach jest zazwyczaj " Ja też cię kocham" i są już para. Mam nadzieję, że tu trochę dłużej będą trwały ich podchody.
    Pozdrawiam Dreamer. www.lovestory-1d.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  23. UUuuu rozkręciło się :D :D :D
    Czekam na nexta. ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  24. świeny!
    przy okazji zapraszam na tego bloga http://only-in-your-heart.blogspot.com/ nie jest to moj blog ale go polecam, pomóżcie nam przekonac przecudowną autorke by sie nie poddawała i pisala dla nas dalej;)

    OdpowiedzUsuń
  25. *siedzi na fotelu i buja się niczym dziecko z chorobą sierocą* Błagam nie: Jestem w ciąży. Błagam tylko nie to. NO JA TAK MOŻNA?! Jak można mieć taki talent, weź się podziel cna dziewojo. Dzięki Twojemu opowiadaniu właśnie postanowiłam napisać własne razem z przyjaciółką i właśnie tak ją wciągnęłam w Larrego. Mnóstwo weny. Ah1 i pozwolę sobie zostawić swój adres bloga: http://hazza-boobear.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. nie! nie! nie! nie!
    nie Larry -,-
    a Eleanor to co w ciąży jest? ^^

    OdpowiedzUsuń