*Zayn*
Spoglądając przed siebie na rozciągającą się panoramę centrum miasta, zapaliłem papierosa, którego uprzednio wyjąłem z paczki. Z przyzwyczajenia zawsze nosiłem jedną w spodniach. Dobre na odstresowanie. I teraz też o to chodziło. To jest po prostu zbyt przytłaczające. Te myśli, obrazy, w których to Harry czerpał jak największą przyjemność, jaką dawał mu Louis sprawiały mi ból. I choć starałem się je wyrzucić z głowy, nie potrafiłem. Trudno było zapomnieć z dnia na dzień o zdarzeniu, które miało miejsce dość niedawno. To była świeża rana, a w jakiś sposób ja i Harry ją nieświadomie rozdrapywaliśmy.
Ciche skrzypienie doszło do mych uszu kilka chwil później. Wiedziałem, że to Harry, bo któż by inny? Czułem, jak idzie w moją stronę i zbliża się do mnie powoli. Ostatni buch i zgniotłem końcówkę papierosa o stalową barierkę.
Spoglądając przed siebie na rozciągającą się panoramę centrum miasta, zapaliłem papierosa, którego uprzednio wyjąłem z paczki. Z przyzwyczajenia zawsze nosiłem jedną w spodniach. Dobre na odstresowanie. I teraz też o to chodziło. To jest po prostu zbyt przytłaczające. Te myśli, obrazy, w których to Harry czerpał jak największą przyjemność, jaką dawał mu Louis sprawiały mi ból. I choć starałem się je wyrzucić z głowy, nie potrafiłem. Trudno było zapomnieć z dnia na dzień o zdarzeniu, które miało miejsce dość niedawno. To była świeża rana, a w jakiś sposób ja i Harry ją nieświadomie rozdrapywaliśmy.
Ciche skrzypienie doszło do mych uszu kilka chwil później. Wiedziałem, że to Harry, bo któż by inny? Czułem, jak idzie w moją stronę i zbliża się do mnie powoli. Ostatni buch i zgniotłem końcówkę papierosa o stalową barierkę.
- Przepraszam, ja nie potrafię. Trudno mi udawać, że nic się
nie stało. Haz, ja wciąż widzę ciebie z nim... podobało ci się. Ja... Ja się
boję. Bardzo chcę, aby było tak jak przedtem, ale potrzebuję trochę czasu.
Przykro mi - powiedziałem na jednym wydechu, jąkając się trochę. Dopiero po
wygłoszeniu tej mowy, odważyłem się spojrzeć mu w oczy. Wyglądał na nieco
zawiedzionego, tak jakby było mu żal. I może rzeczywiście to prawdą, jednak to
i tak boli.
- Jasne, rozumiem. W porządku - odparł spokojnie. Tłumaczył
się już kilka razy, nie musiał kolejny, bo znałem to na pamięć. - Ale wiesz ,-
zaczął przeciągle, ujmując moją dłoń delikatnie w swoją - rano jak się
obudziłem, byłem przekonany, że tą noc spędziliśmy razem. Nawet spytałem, jak
to się stało, że doprowadziłeś mnie do takiego stanu. Nic nie pamiętałem.
Wystraszyłem się, gdy Tomlinson okazał się być drugą osobą w pokoju, a nie ty.
Wypowiadając te słowa, cały czas patrzył się na mnie. Jego
lekko zachrypnięty ton przyprawiał mnie niemal o dreszcze. Był spokojny, ale i
przygnębiony. Nie lubiłem Harry'ego w takim stanem. Znacznie bardziej
odpowiadał mi jego uroczy uśmiech i dołeczki w policzkach.
- Poczekam tyle, ile będę musiał - zapewnił, wyswobadzając
swoje palce z uścisku.
Zerknął ostatni raz przez ramię z lekkim uśmiechem na ustach, po czym zniknął w
salonie. A ja zostałem na balkonie, pozwalając aby zimne powietrze raz po raz
oplatywało moją odkrytą skórę. Zaraz doszła mnie wolna melodia grana na
fortepianie. Na słowa długo nie czekałem. Kilka chwil później mogłem zatracić
się w jego głosie i chrypce, którą uwielbiałem. Ona czyniła jego barwę jeszcze bardziej
niezwykłą.
Five-thousand
miles with miles with traffic of you in my mind,
There'll be pain, there'll be glory.
Boy you don't need to worry;
Cause my heart will wait.
My heart will wait for you.
My heart will wait.
My hearts gonna wait for you always.
There'll be pain, there'll be glory.
Boy you don't need to worry;
Cause my heart will wait.
My heart will wait for you.
My heart will wait.
My hearts gonna wait for you always.
Coś w środku mnie zakuło. Miałem lekkie wyrzuty sumienia, że
go tak potraktowałem, ale wolałem powiedzieć, co czuję. Tak chyba będzie
łatwiej, prawda? Oboje przynajmniej wiemy, na czym stoimy. Choć ja nie jestem
pewien czy dobrze postąpiłem. Pragnąłem go. Naprawdę chciałem o wszystkim
zapomnieć. Chciałem się w niego wtulić i pochłonąć zapach cytrusów, którymi
zawsze pachniał.
Po przekroczeniu progu salonu, zamknąłem za sobą drzwi balkonowe. On wciąż śpiewał, a jego palce z gracją sunęły po długich, białych i nieco krótszych, czarnych klawiszach, aby zaraz mocniej nacisnąć jeden z nich.
Po przekroczeniu progu salonu, zamknąłem za sobą drzwi balkonowe. On wciąż śpiewał, a jego palce z gracją sunęły po długich, białych i nieco krótszych, czarnych klawiszach, aby zaraz mocniej nacisnąć jeden z nich.
With all
those times we sat and dreamed of life:
Oh how the future it could be,
The flawless drawrings of beauty.
So don't give up, boy, don't give in.
Don't stop, believing in me.
This is just the beginning.
Cause my heart will wait.
My heart will wait for you.
My heart will wait.
My hearts gonna wait for you always.
Oh how the future it could be,
The flawless drawrings of beauty.
So don't give up, boy, don't give in.
Don't stop, believing in me.
This is just the beginning.
Cause my heart will wait.
My heart will wait for you.
My heart will wait.
My hearts gonna wait for you always.
Wymieniłem z nim kilkusekundowe spojrzenie, po czym udałem
się do pokoju, który miał być od dzisiaj moim. Musiałem to wszystko przemyśleć.
I aby bardziej atmosfera sprzyjała tej czynności, nacisnąłem przycisk
"play" na moim Ipodzie, jednocześnie wkładając obydwie słuchawki do
ucha. Dziwnym trafem od razu zaczęła lecieć jedna z naszych piosenek,
"More than this". Nie wiedząc czemu, zawsze przy niej chciało mi się
płakać. A wszystko nasiliło się, gdy usłyszałem wersy Styles'a i miałem
wrażenie, że los w magiczny sposób dopasował ten utwór do sytuacji. Pasowały
one teraz do nas. Mógłbym je zacytować w rozmowie z nim, mówiąc, że umieram na widok
jego i Tomlinsona, bo to ja mogę go kochać bardziej niż on. Louis nie byłby
zdolny do takiej miłości, nie po tym, co zrobił mnie, Harry'emu i nawet
Eleanor. Nigdy za nią nie przepadałem, ale teraz zwyczajnie było mi jej trochę
żal. Zdradził swoją dziewczynę, którą ponoć tak bardzo kocha.
Mógłbym rozmyślać nad nim jeszcze długo, ale szczerze nie miałem ochoty. Jednak męczyła mnie jedna myśl i coś mnie pchnęło, aby o to zapytać. Choć może brzmiałbym idiotycznie, on musi to zrozumieć.
Ipod wraz ze słuchawkami brutalnie wyrwanymi przeze mnie z uszu opadł bezgłośnie na łóżko, a ja w mgnieniu oka znalazłem się ponownie na korytarzu. Minąłem wejście do kuchni, czajnik zagwizdał, a Harry wyłączył palnik.
Mógłbym rozmyślać nad nim jeszcze długo, ale szczerze nie miałem ochoty. Jednak męczyła mnie jedna myśl i coś mnie pchnęło, aby o to zapytać. Choć może brzmiałbym idiotycznie, on musi to zrozumieć.
Ipod wraz ze słuchawkami brutalnie wyrwanymi przeze mnie z uszu opadł bezgłośnie na łóżko, a ja w mgnieniu oka znalazłem się ponownie na korytarzu. Minąłem wejście do kuchni, czajnik zagwizdał, a Harry wyłączył palnik.
- Zayn,
płaczesz? - zapytał spokojnym tonem. Krok i znalazł się bliżej mnie.
- Ty i Louis
- zacząłem, pomijając jego pytanie - zabezpieczaliście się?
- Naprawdę o
to pytasz? - z jego ust wyrwał się cichy, uroczy śmiech. - Nie wiem, nic nie
pamiętam.
- Kompletnie
nic?
- Jakby tą
noc ktoś wymazał mi z pamięci.
Westchnąłem
cicho, spoglądając ostatni raz w te zielone oczy. Od kilku dni wyglądały tak
samo. Nie śmiały się, były przepełnione troską. Zależało mu. I mnie też. Oboje
bardzo tego chcieliśmy. Ale w każdej próbie zbliżenia, dzieliła nas
niewidzialna ściana, o grubości zaledwie centymetra. Naprawdę niewiele
potrzeba, aby ją pokruszyć.
Rzuciłem się z powrotem na łóżko i zacząłem tempo wpatrywać się w biały sufit.
Zadałem sobie proste pytanie. Chcesz ją zniszczyć?
*Harry*
Ze snu wybudził mnie dzwonek przychodzącego sms-a. Na oślep wymacałem telefon i zaraz odblokowałem go. Pod wpływem jasnego ekranu, zmrużyłem gwałtownie oczu i ledwie widząc, odczytałem nową wiadomość, która okazała się być od Zayna. Przysięgam, że gdybym tylko mógł, rozszerzyłbym je ze zdziwienia, które się zwiększyło kilka chwil później. Musiałem się przewidzieć. Leniwie zszedłem z łóżka, aby zapalić światło. W sekundzie pokój ogarnęło jasność, a mój wzrok zaczął się powoli przyzwyczajać. Ponownie zerknąłem na wyświetlacz.
*Harry*
Ze snu wybudził mnie dzwonek przychodzącego sms-a. Na oślep wymacałem telefon i zaraz odblokowałem go. Pod wpływem jasnego ekranu, zmrużyłem gwałtownie oczu i ledwie widząc, odczytałem nową wiadomość, która okazała się być od Zayna. Przysięgam, że gdybym tylko mógł, rozszerzyłbym je ze zdziwienia, które się zwiększyło kilka chwil później. Musiałem się przewidzieć. Leniwie zszedłem z łóżka, aby zapalić światło. W sekundzie pokój ogarnęło jasność, a mój wzrok zaczął się powoli przyzwyczajać. Ponownie zerknąłem na wyświetlacz.
Od: Zayn xx
Przyjdź do mnie. Proszę.
Nie czekałem dłużej. Jak stałem, tak nagle znalazłem się w
progu jego pokoju. U niego panowała ciemność. Przez co też słabo go widziałem,
ale na tyle, by wyczuć, że coś jest nie tak. Leżał na łóżku skulony i przykryty
kołdrą po samiuśki czubek nosa. W dłoni coś ściskał. Coś, skąd dobiegała cicha
melancholijna melodia. Tak samo jak słowa. Smutne, przygnębiające. Ubrany
jedynie w czarne spodnie od piżamy, położyłem się obok niego, powoli wchodząc
pod kołdrę. Lekko się wzdrygnął, poczuwszy moją dłoń na swoim brzuchu. Dopiero
teraz mogłem wsłuchać się w utwór.
- Dlaczego wszystko jest takie mylące? Może po prostu
odchodzę od zmysłów?* - zaśpiewał wraz z kolejnymi słowami.
- Nie mów tak, proszę - wyszeptałem do jego ucha. Cicho
załkał w odpowiedzi. Milczenie trwało jeszcze przez chwilę, aż w końcu znowu
urzekł nas piękny głos Avril. W trzecim wersie kolejnej zwrotki* splotłem nasze
palce mocno - Nie wiem, kim oni są. Ale ja... jestem z tobą. Tylko z tobą* -
pozwoliłem sobie na drobną zmianę tekstu. Teraz przekazywała ona idealnie moje
uczucia.
Gdy muzyka ucichła, wyjąłem telefon z jego dłoni i
wyłączyłem odtwarzacz. Miałem wrażenie, że przez to on nakręca się jeszcze
bardziej do płaczu. A teraz szlochał, po cichu z myślą, że nie widzę, dał
ponieść się emocjom. Zmartwiłem się. Nie wiedziałem, że on to aż tak przeżywa.
Wewnętrzny Harry skarcił mnie ponownie, więc po wsłuchaniu się w słowa
sumienia, mocniej go do siebie przytuliłem. Moja dłoń wciąż spleciona z jego
spoczywała na brzuchu chłopaka. Klatką piersiową wyczuwałem jego plecy, sam
niespodziewanie wsunął nogę pomiędzy moje łydki, przyprawiając mnie o miłe
dreszcze.
W tle słychać było jedynie nasze oddechy. Mój spokojny i
jego nieco przyspieszony. Przeczekałem kilka chwil i gdy on również był już w
normalnym stanie, zaczął mówić szeptem.
- Po tamtej nocy wszystko wróciło. Nawiedzają mnie koszmary.
Myślałem, że się uwolniłem. Minęło kilka dobrych lat. To miał być bezpowrotny
koniec. To było straszne. Nie chcę znowu w to popaść, nie chcę wracać do
psychiatryka. Harry, ja się boję - poczułem mocny uścisk na dłoni, a potem
usłyszałem ciche łkanie. Nie wiem, jakim cudem udało mi się nagle znaleźć po
jego drugiej stronie. To był odruch.
- Mam wrażenie, że to wraca. Pomóż - ostatnią prośbę powiedział
niemal stłumionym głosem.
Dwie sekundy później już mocno obejmowałem jego ciało,
pozwalając aby łzy skapywały z jego oczu prosto na moją prawą pierś. Wtulił się
we mnie, a dłoń kurczowo zacisnął na mym boku. Nie chciałem wypytywać jeszcze o
co dokładnie chodzi, mimo to już zdawałem sobie sprawę, że jednak są rzeczy, o
których jeszcze ze swojego życia nie ujawniliśmy. I ja również miałem jeden
sekret, który i tak prędzej czy później ujrzałby światło dzienne.
- Będę przy tobie - szepnąłem w jego włosy i to jakby go
trochę uspokoiło, bo delikatne drgawki na jego ciele spowodowane szlochem
zniknęły. Uznałem, że teraz pora na mnie - Czasami ludzie, których spotykamy
przypadkowo, okazują się być osobami, bez których później nie potrafimy się
objeść. Jesteś taką osobą w moim życiu, zdajesz sobie z tego sprawę? Nie chcę
tego zniszczyć. Jesteś ważny dla mnie, tak samo jak moja mama. Zayn, możemy nie
mieć przed sobą tajemnic? - po krótkiej przemowie nastąpił ten moment, w którym
chciałem powiedzieć mu o ciąży, a delikatne przytaknięcie głową mogłem uznać za
zgodę.
- Nie chcę tego przed
tobą ukrywać, dlatego chcę to powiedzieć od razu. Wiem to dopiero od swoich
urodzin, sam do końca z początku nie byłem pewien, ale to prawda. Proszę, tylko
nie gniewaj się na mnie. Pamiętasz moją noc z Louisą? - nie pozwoliłem mu nawet
odpowiedź na to pytanie, ponieważ zaraz dodałem: - Ona jest w ciąży, a ja będę
ojcem.
Minęła minuta, potem druga. Przez jakiś czas panowała
niezręczna cisza, spodziewałem się najgorszego. Mulat podniósł głowę znad mojej
klatki. Czekoladowe, zaszklone spojrzenie wpatrywało się we mnie, lecz bez
zdziwienia, zdenerwowania ani złości.
- Zayn, powiedz coś. Powiedz, że się zawiodłeś. Cokolwiek -
zacząłem martwić się milczeniem z jego strony. To mogło oznaczać wszystko.
Akceptację albo odrzucenie.
- Nie mogłem się zawieść. To miało miejsce przed nami -
odparł spokojnie, chowając nieudolnie smutek. Ja na szczęście zdążyłem go
wychwycić.
- Nie mogę zgodzić się na usunięcie płodu. Przepraszam. Mam
nadzieję, że zrozumiesz. Ale to nie stanie między nami, rozumiesz? Pomogę jej
wychować dziecko, w końcu to będzie mój obowiązek, ale ty... - zrobiłem pauzę.
Mówiłem jak nakręcony, a przecież te słowa mogły go w jakiś sposób ranić.
- A ja co? - zapytał cicho z niepewnym wyrazem twarzy.
- A ty będziesz mi pomagał.
- Sugerujesz, że będziemy... - zastopował, aby coś
przemyśleć - tatusio-wujkami? - po tych słowach na jego wargi wpłynął delikatny
uśmiech.
- Tak, właśnie to sugeruję - złożyłem pocałunek na jego
czole, cicho się śmiejąc - Nie jesteś zły?
- Nie, nie jestem. Pamiętam, że byliście pijani,
zapomnieliście gumek, zrozumiałe.
- Podziwiam cię - szepnąłem wprost do jego ucha - A właśnie,
o czym ty... - chciałem zadać pytanie odnośnie jego pierwszych słów, ale nie
dane było mi skończyć.
- Anoreksja. Miałem trzynaście... a może czternaście lat,
gdy wylądowałem przez to w szpitalu na oddziale psychiatrycznym. To nie był
słaby przypadek, tylko dosyć poważny. Powstrzymywałem się od jedzenia. Wszystko
odtrącałem, chowałem do plecaka, a potem wyrzucałem poza domem, tak się
zaczęło. Rodzice jakoś średnio się mną przejmowali, mama doskonale widziała, że
chudnę, ale nie spostrzegła, że to jest złe. To działo się strasznie szybko.
Kilogram za kilogramem coraz mniej, ale ja... ja czułem się wstrętnie, wręcz
beznadziejnie. Nie podobałem się sobie, miałem wrażenie, że innym tym bardziej.
Ja byłem sam, bez nich...
Chaotyczną wypowiedź przerwał płacz. Cichy, niewinny płacz.
A mnie odjęło mowę. Nigdy nawet nie snułem takich przypuszczeń o żadnym z nas.
Zayn zawsze wydawał się być taki silny, nie przejmujący się niczym. Po postu
pewny siebie. A teraz? Teraz trzymając go w swoich ramionach, miałem wrażenie,
że zaraz rozleci się na milion drobnych kawałeczków. Był taki kruchy, niczym
porcelanowa lalka z wystawy. Delikatny, bezbronny, zawsze wyglądający idealnie.
Ale przede wszystkim był mój. I nie miałem zamiaru dopuścić , aby resztę nocy
spędził w towarzystwie wspomnień z dawnych lat. Tych złych, mało przyjemnych
dla istoty ludzkiej.
- Dziękuję, że przyszedłeś. Bałem się, że to zignorujesz.
- Dziękuję, że dałeś mi znać. Wiesz, to znaczy, że chyba
powoli zaczynasz mi ufać.
Nie odpowiedział. Kąciku jego ust zadrżały, gdy
niespodziewanie uniósł je do góry i uraczył mnie swoim uśmiechem, którego psuły
jedynie zaschnięte na policzkach łzy. Bez porywczych ruchów, zaczął się do mnie
nieznacznie zbliżać. Zatrzymał się z ustami na przeciwko moich ust. Jego oddech
owionął moje lekko rozchylone wargi, a serce zabiło mocniej. Stresowałem się.
Nie wiedziałem tylko dlaczego. Przecież już nie raz się całowaliśmy. Mimo to,
czułem, jak robi mi się gorąco.
- Tak, nie chcę również zrobić z tego kilku wspomnień. Chcę,
aby to trwało. A Ty, Harry?
- Zadaj mi trudniejsze pytanie - wyszeptałem - Jasne, że
chcę.
Schylił się, ostatnie dzielące nas milimetry zostały
zniszczone. Nasze wargi automatycznie złączyły się w pocałunku, do którego
oboje straciliśmy poczucie dystansu już kilka chwil później. Moja dłoń
powędrowała ku górze, zatapiając się w jego ciemnych włosach, a druga spoczęła
na policzku. Tym samym przywarłem do niego mocniej. Zayn również nie był
obojętny, zdawał się być pewny swoich poczynań, co wnioskowałem po uczuciu
jakie wkładał w ten na pierwszy rzut oka nic nie znaczący pocałunek.
~ ~ ~
Jak ja nienawidzę słońca z samego rana. Znowu musiało mnie
obudzić. Ach, no tak. Zapomniałem o kupnie jakichkolwiek firanek do tego
mieszkania. W sumie to ósme piętro i sąsiedzi nie mają za bardzo jak patrzeć w
okna, ale to nie zmienia faktu, że promienie słoneczne o tej porze dnia nie są
wskazane. Tak więc zdecydowane, zaraz po wizycie Paula, pojadę na zakupy. Jakby
było miło, gdyby Zayn również chciał jechać ze mną.
A propos niego, leżał tuż obok niego z ręką przepasającą mój
tułów. Zerknąłem w bok. Spał słodko z błogim uśmiechem na ustach. Cieszyłem się
z nocnej rozmowy. Chyba w końcu sobie powiedzieliśmy wszystko, co mogłoby
stworzyć kłótnie, a w taki oto sposób ich uniknęliśmy.
- Zayn - mruknąłem do jego ucha - Uszatku, wstawaj. Chyba
coś koło dziesiątej już jest, a po jedenastej Paul ma nas odwiedzić.
Przejechałem ustami wzdłuż jego obojczyka, przez szyję,
zatrzymując się dopiero nad ustami.
- Daj mi kilka minut - wymamrotał zaspanym tonem. Już
chciałem się podnieść, kiedy on nagle umieścił swoją dłoń na moim karku i pociągnął
do siebie, tak że znowu znajdowałem się niewiele nad nim. - Ale najpierw daj mi
buzi.
Wywróciłem teatralnie oczami, lecz bez sprzeciwu cmoknąłem
przelotnie jego pełne usta.
- Za chwilę znowu przyjdę cię zbudzić - upomniałem na
odchodne, po czym zniknąłem na korytarzu.
Zrobiłem zaledwie dwa kroki w stronę swojego pokoju, gdy
zorientowałem się, że z kuchni dochodzi szczęk łyżeczki obijającej się o
ścianki szklanej filiżanki. Ale kto by to mógł być? Jedynymi osobami, które
mają klucz do mieszkania to Liam i Paul, prócz oczywiście mnie i Zayna. Nie, to
nie mógł być... A jednak.
Gdy tylko stanąłem w progu kuchni, spostrzegłem naszego
managera stojącego przy blacie. Robił sobie herbatę, jak mniemam. Kawę pił
bardzo rzadko.
- Harry - zmierzył mnie od góry do dołu - nareszcie wstałeś.
- A ty nie miałeś być o jedenastej?
- A ty nie powinieneś być o tej jedenastej gotowy na moją
wizytę? Poza tym, słodko się rumienisz - podszedł bliżej i wytarmosił mój lewy
policzek. Spojrzałem na niego z oburzonym wyrazem twarzy.
- A to nie jest jakoś dziesiąta?
- A wyobraź sobie, że nie. A Zayn jeszcze w łóżku? I
dlaczego spaliście razem? - był dziś strasznie dociekliwy. Musiał przejrzeć
wszystkie pokoju, jak my smacznie spaliśmy. Zwykle takie rzeczy po nim spływały.
- Tak, on jeszcze nie wstał. A my... Pójdę go obudzić.
- Poczekam na was w salonie.
Zasalutowałem mu, po czym wróciłem do pokoju mojego chłopaka
i oznajmiłem, że ma dosłownie dziesięć minut, aby odbyć poranną toaletę.
* Tekst z piosenki "I'm with you" Avril Lavinge, dałam tłumaczenie od razu na polski. Tekst Harry'ego w oryginale brzmi "Nie wiem, kim ty jesteś. Ale ja jestem z tobą... Tylko z tobą". LINK
* Tekst z piosenki "I'm with you" Avril Lavinge, dałam tłumaczenie od razu na polski. Tekst Harry'ego w oryginale brzmi "Nie wiem, kim ty jesteś. Ale ja jestem z tobą... Tylko z tobą". LINK
___
Z góry przepraszam za błędy, nie mam już siły sprawdzać.
Wiem, znowu czekaliście trochę ponad tydzień. Ale mam nadzieję, że zrozumiecie,
ponieważ teraz ostatnie dni wakacji itd. A jak Wam one minęły? : )
Za ten rozdział proszę też ładnie podziękować Karolajnie,
mojemu osobistemu Zayniakowi, ponieważ pomogła mi ustalić niemal cały,
wszystkie szczegóły i drobiazgi. Dzięki niej też udało mi się napisać tą nocną
rozmowę, ponieważ ja byłam w kropce. Wiesz, że Cię kocham, prawda? xx
I pytanko do Was: jak myślicie, o czym będą rozmawiać z
Paulem? Co wyjdzie z tej rozmowy? Jestem ciekawa, co przewidujecie. :D
Pojawił się już 1. rozdział na RTBS
Kocham Was! <3
+ dziękuję za taką dużą liczbę obserwujących. Zakładam, że mój mały zboczony Styles również by się z niej cieszył. If u know what I mean. ^__^
+ dziękuję za taką dużą liczbę obserwujących. Zakładam, że mój mały zboczony Styles również by się z niej cieszył. If u know what I mean. ^__^
+ Moja koleżanka założyła nowy blog z Zarrym. Gorąco
polecam! Be my safety.