Jeśli jesteś osobą wrażliwą na liczne wulgaryzmy, lepiej nie czytaj, ponieważ pojawi się ich tu bardzo dużo. Z góry przepraszam, jeśli w jakikolwiek sposób to kogokolwiek urazi.
___
*Harry*
- Dzień dobry, Harreh - usłyszałem za sobą cichy głos Louis'ego.
Nie wierzyłem własnym uszom. To musi być jakiś chory koszmar. Tak, owszem, jeszcze miesiąc temu rostopiłbym z rozpalającego mnie podniecenia, że to właśnie Louis leży ze mną w łóżku, ale nie teraz. Nie, kiedy zacząłem żyć bez niego, a z Zayn'em. Moim, kochanym Zayn'em, którego teraz tak bardzo pragnałem ujrzeć po przekręceniu się na drugi bok. A niech to szlag! Zerwałem się z łóżka, szybko rozglądajac po pokoju w poszukiwaniu moich bokserek. Znalazłem je po kilku sekundach i prędko wsunąłem na biodra. Wciaż mocno zszkowaony, spojrzałem w stronę leżącego na łóżku Tomlinsona, który z cynicznym uśmieszkiem obserwował każdy mój ruch, aż w końcu nasze spojrzenia się skrzyżowały.
- Co ty, do kurwy nędzy, robisz w łóżku Zayn'a?! I gdzie on jest?! - krzyknąłem, nie starając się nawet opanować emocji.
Byłem wściekły w tym momencie i ani mi się śniło potraktować go ulgowo. Śmiech pod nosem zadziałał na mnie niczym płachta na byk. Rozzłościłem się jeszcze bardziej.
- Co ja tu robię? Triumfuję. Wygrałem z tym idiotą. A on - przychnął pod nosem - nie wiem gdzie jest i jakoś szczerze mam to głęboko w poważaniu.
- O czym ty pierdolisz? - przekleństwa wypływały spomiędzy moich ust całkiem niekontrolowanie, nie potrafiłem się powstrzymać.
- Pomogłem mu uświadomić sobie, że ty zawsze byłeś i będziesz mój. Och, Harry - pokręcił z dezaprobatą głową, po czym wstał z łóżka, podchodząc do mnie bliżej. On, o dziwo, miał bokserki - przecież niezależnie od tego co się stanie, ty i tak wrócisz do mnie - ostatnie słowa wyszeptał wprost do mojego ucha. Odskoczyłem od niego jak oparzony.
- Nie, coś ci się pomyliło. Ja biorę Zarry'ego na poważnie, to nie jest jakiś nic nie znaczący bromance, rozumiesz? Zayn znaczy dla mnie dużo, zajebiście dużo i sam z własnej woli nie odejdę od niego - znowu echem odbił sie jego pusty śmiech, przepełniony wręcz złowrogim brzmieniem - Poza tym, możesz mi wytłumaczyć, dlaczego obudziłem się obok ciebie nagi?!
Wolnym krokiem przeszedł około trzy metry i jeszcze raz przyłożył usta do mojego ucha, muskając je gorącym oddechem.
- Byłeś taki napalony i mokry - wymruczał z zadowoleniem, a mnie automatycznie rozszerzyły się źrenice - jak dziwka w tanim burdelu.
Po tych słowach odepchnąłąłem go od siebie i spojrzałem z pogardą.
- Dlaczego ja nic nie pamiętam? Przecież dobrze wiem, że dużo nie wypiłem.
- To i owo się zażywało - odparł z łatwością, sprawiając wrażenie komentatora pogody, która zapowiada słoneczko przez kilka najbliższych dni.
- Ty pierdolony do granic możliwości, za grosz nie liczący się z uczuciami innych, niewyżyty seksualnie skurywsynu, chcesz mi powiedzieć, że dałeś mi jakieś świństwo, a potem, jakby nie patrzeć, po prostu mnie przeleciałeś? - wysyłaczem przez zaciśnięte zęby.
Mocno zacisnąłem pięści, aby tylko ogarnąć swoje emocje. Starałem się spokojnie oddychać, jednak jego osoba nie pozwalała mi na to. Prowokował każdym słowem czy chociażby gestem. Miałem największą ochotę zabić go na miejsu, gdy odpowiedział lekko "tak" z satysfkacją wymalowaną na twarzy.
- Dlaczego? Daj mi to jebane uzasadnienie, dlaczego tak bardzo zależy ci na tym, aby mnie z nim skłócić - poprosiłem już trochę spokojniejszym tonem. W oczach stanęły mi łzy. Jego poczucie wyższości i obojętność mnie drażniły. Nie potrafiłem tłumić w sobie, jak bardzo mnie to przerastało.
- Bo ten związek jest śmieszny. Między wami nigdy nic nie było i nie będzie. Poza tym, to chyba do mnie coś czujesz, prawda?
- A skąd u ciebie ta pewność siebie? I skąd w ogóle możesz mieć pojęcie, na kim mi zależy, skoro już od dawna miałeś mnie w dupie?
- Och, proszę cię - prychnął pod nosem - Tylko głupi by nie zauważył, że lecisz na mnie - ewidentnie zadrwił z mojej osoby - A ten tatuaż jako dowód twojej miłości, tak? - zaśmiał się szyderczo.
Całkiem o nim zapomniałem. Jego słowa wypowiedzane z takim jadem raniły niewyobrażalnie. Ale jestem pewien, że gdyby nie fakt, iż przestałem być w niego ślepo zapatrzony, zabolałoby bardziej.
- Był. Z niego jak najszybciej zrobię coś innego, może usunę, jeśli się da - odparłem bardziej do siebie niż do niego, zaraz dodałem głośniej: - Boże, jaki ja byłem głupi. Ty jesteś nikim. Albo na pewno nie moim przyjacielem. A co do mojego związku. Odpierdol się, tyle ci powiem.
- Jesteście obydwaj żałośni - zaczął zbierać swoje ubrania rozwalone po wszystkich kątach pokoju - No i powodzenia w odbudowie tej waszej miłości. Wątpię, aby to było takie łatwe.
- Co masz na myśli? - zdziwiłem się.
- Nie wiem, czy Zayn wybaczy ci zdradę - odaprł i widząc moją zszkowaną minę, kontynuował: - Widział, jak wijesz się pode mną z rozkoszy, Harreh.
- Kurwa, ty... Gnojku... Wypierdalaj z tego pokoju! - warknąłem w jego stronę, ale gdy Louis nadal patrzył się w moje oczy, nie obyło się bez podniesienia głosu: - No co się tak gapisz?! Wypierdalaj stąd! Nie rozumiesz?! WY - PIER - DA - LAJ - przesylabowałem, coraz to mocniej przybierając na sile głosu. Gdy on już otwierał drzwi, dopowiedziałem prędko: - I nie masz prawa mówić do mnie Harreh!
Po kilku głębszych oddechach, w końcu się opanowałem i zdołałem jakoś okiełznać moje myśli. Szczerze? Najchętniej w tym momencie sam wszedłbym do grobu. On nas widział. Mnie z nim. Byłem nieuważny. Mój błąd. Ale co jeśli on tego nie zrozumie? Sam nie jestem pewien czy zdołałbym wybaczyć mu coś takiego. Ale przecież nie miałem o niczym pojęcia. I co z nim? Gdzie on jest?
Zacząłem się martwić nie na żarty. Cud, że nie zabiłem gołymi rękami Louis'ego, kiedy miałem taką okazję. Byłem w za dużym szoku. Dopiero gdy wyszedł uświadomiłem sobie to od a do z. I trudno, mnie zmieszał z błotem, wykorzystał, to odpuszczę, ale nie pozwolę, aby Zayn odszedł. Chyba że tak bardzo będzie tego chciał... ale nie! Nie puszczę go, gdy w końcu zaczęło się między nami układać. Nie potrafiłbym.
Odstawiłem myśli na bok. Teraz liczy się tylko odnalezienie go. Nic więcej. Z szafy Malika wyjąłem komplet ubrań. Gdy już wsunąłem na tyłek beżowe rurki i dopiąłem ostatni guzik od czerwonej koszuli w kratę, mogłem wyjść z jego pokoju. Poszukiwania zacząłem od piętra. Niestety nie było go ani w łazience, ani u Niall'a, u Liama też nie, jak zresztą jego również. Został mi jedynie pokój gościnny. I w momencie otworzenia szeroko drzwi, zamaszystym ruchem, przypomniała mi się wczorajsza rozmowa z Louisą.
Florence leżała jeszcze na łóżku, jednak była po pobudzce, tak samo jak brunetka, która siedziała na swoim po turecku i bawiła się palcami. Obie spojrzały na mnie zmieszane, tak jakby właśnie o czymś rozmawiały. I chyba domyślałem się, jaki był powód tej rozmowy, bo obie przyjrzały mnie się badawczo.
- Wszystko było słychać? - zapytałem z przepraszającym wyrazem twarzy.
Obydwie przytaknęły. Spojrzałem w oczy Louisie i posłałem jej ciepły uśmiech. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że boi się naszej rozmowy na temat ciąży. Chciałem przekazać jej, aby się nie martwiła.
- Coś się stało? - dała znać o sobie blondynka, spoglądając na nas podejźliwie.
Nie odzywałem się. To jej decyzja czy powie dziewczynie o dziecku, czy nie. Dałem jej wolną rękę.
- Nie, nic - odparła szybko.
- Przecież widzę. No więc? - obrzuciła nas wyczekującym spojrzeniem - Harry?
- Wiesz, Flori, jeśli ona nie chce na razie nic mówić, to ja też nie mogę. Przepraszam. Właśnie, nie widziałyście może Zayn'a?
- Tak, słuchaj. Spał ze mną - rzuciła sarkastycznie - No ale powiedzcie, o co chodzi.
Wymieniłem się z Louisą porozumiewawczym spojrzeniem. Kiwnęła głową na znak, że jeszcze nie czas, więc zaraz przeprosiłem za poranną pobudkę moimi krzykami i wycofałem się z powrotem na korytarz. Czym prędzej ziegłem na dół. Salon był pusty, tak samo jak łazienka, gabinet i nawet ogród. Zrezygnowany udałem się prosto do kuchni, gdzie zastałem Danielle i Liam'a. Obydwoje siedzieli przy stole, popijając kawę, której aromat wypełniał całe pomieszczenie.
- Hej, wiecie, gdzie jest Zayn? Muszę z nim porozmawiać.
- Harry, on jest w szpitalu - oznajmił Liam, patrząc na mnie troskliwie. Byłem pewien, że w tym momencie zbladłem i mógłbym bez problemu wtopić się w ścianę. Na całe szczęscie, tuż obok wejścia stał stół i komplet krzeseł, więc zamiast osunąć się na podłoge, opadłem na drewnaiane siedzenie. Nogi w tym momencie odmówiły mi posłuszeństwa, a jedyne co potrafiłem z siebie wykrztusić to ciche "o Jezu".
Nie musiałem pytać. Liam niemal natychmiast zaczął opowiadać, co się stało, a ja siedziałem tak przez kilka minut, wsłuchując się w jego słowa z otwartymi ustami i łzami w oczach. Niewątpliwie to było przeze mnie. Jestem pewien, że wybiegł z podniesionym ciśnieniem i nawet nie patrzył przed siebie. Miałem ochotę strzelić sobie z pistoletu prosto w skroń. To moja wina. Nikogo innego. Gdybym spławił wczoraj Louis'ego, wszystko potoczyłoby się inaczej. Tę noc spędziłabym z moim chłopakiem, a nie osobą, która podawała się za mojego przyjaciela. Co się z tym wszystkim, do cholery, stało? Tomlinson to dupek całkiem innego pokroju, z którym jeszcze się nie spotkałem. Owszem, chamstwo, bezczelność, egoizm i kilka innych określeń miałem okazję poznać, ale on przebił wszystko. Zacząłem zastanawiać się, ile ja w ogóle dla niego znaczę. I czy kiedykolwiek coś znaczyłem, skoro potraktował mnie w taki, a nie inny sposób. Naprawdę żałowałem, że nie udusiłem go na dzień dobry. Czy jemu aż tak bardzo przeszkodzało to, że byłem szczęśliwy u boku Zayn'a? I to jak szczęśliwy.
Pierdolony skurwiel. Zabrał mi go. Co jeśli już bezpowrotnie?
- Harry, chcesz mi o czymś powiedzieć? - po pytaniu Payne'a wróciłem na ziemię - Widzę, że coś jest nie tak. Jesteś strasznie blady. Czy wy się pokłóciliście? Ty i Zayn?
- Nie, tylko... złamałem obietnicę - wydukałem pod nagłym napływem łez.
- Och, to jeszcze była jakaś obietnica? W takim razie masz ostro przejebane, szczerze ci powiem - zadrwił Louis, wchodząc do kuchni pewnym krokiem.
Oparł się nonszalnacko o blat i zaczął sączyć powoli sok pomarańczowy, który uprzednio wyjął z lodówki. Wymieniliśmy się złowrogimi spojrzeniami, których nie dało się nie zauważyć.
- Weź stul ten swój pysk i z łaski swej zejdź mi z oczu, zapchlony chuju - powiedziałem wyraźnie wściekły.
- Co za słowa. Chyba zacznę się bać - prychnął pod nosem.
- Radzę ci to - rzuciłem, gdy już wychodził z pomieszczenia.
Schowałem twarz w dłoniach. Myśląc, że dzięki temu się uspokoję. Nic z tych rzeczy. Jeśli wokół była cisza, moje myśli jeszcze bardziej się mnożyły.
- Dobra, chyba domyślam się, o co chodzi. Szczególnie, że cię wszyscy słyszeli. Ale nie będę zgadywać. Mów.
Spojrzałem na mojego przyjaciela. Potem na jego dziewczynę. Oboje wyglądali na zatroskanych i ciekawych, więc nie przedłużając, zacząłem swoją historię.
- Louis dał mi jakieś dragi. Ja nie miałem jakiegokolwiek poczucia, co się wokół mnie dzieje. Nie pamiętam nic. To wypłukało mi umysł. Wiem to tylko z naszej porannej rozmowy.
- Zaćpał cię? - spytała wystraszona Dani. - To niemożliwe.
- A jednak! - zawołałem z ironią - Ale to nic takiego. On mnie... - nie wiedziałem, jak im o tym powiedzieć. Każde słowo brzmiało idiotycznie, do tego sam czułem wstręt do siebie - On no... Ja...
- Po prostu to powiedz - dziewczyne ujęła moje dłonie w swoje, co dodało mi trochę otuchy.
- Zaciągnął mnie do pokoju Zayn'a, a tam, jejku, wiecie, co mam na myśli. Rano wstaję, myślałem, że ja i mój chłopak - lubię go tak nazywać - spędziliśmy tę noc razem, a tu słyszę tego skurwiela. Co więcej, wyśmiał mnie, ststwierdził, że jesteśmy żałośni, że Zarry to ściema. Do tego ponoć Zayn nas widział. Wiecie, jak ja się okropnie czuję? On mi nie wybaczy. Teraz wszystko musiało się zjebać! I to przez kogoś, kto był niby naszym przyjacielem. Czuję się taki brudny - wzdrygnęło mną, jak tylko pomyślałem, o tym, że ja i on...
- Ty mówisz poważnie? - spytał chłopak, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem. Musiałem wyglądać żałośnie.
- Serio myślisz, że w takiej sprawie, bym skłamał?
- Racja. A o co chodzi z tą obietnicą?
- Dałem Zayn'owi słowo, że nie dam się już omotać Tomlinsonowi - starłem wierzchem dłoni kilka łez - Możemy do niego jechać? Proszę. Muszę z nim porzmawiać, przeprosić, cokolwiek - załkałem - Chcę go zobaczyć.
Gdy tylko Liam zapewnił, że dziś się z nim spotkam, od razu poderwałem się z krzesła. Niestety, zaraz mnie zatrzymali i kazali najpierw zjeść jakieś śniadanie. Powtórzył, że wszystko będzie dobrze, że się ułoży. I naprawdę chciałem w to wierzyć, co jednak takie łatwe nie było. Nie, kiedy miałem świadomość, jak bardzo go zraniłem, choć wpływu na to nie miałem.
~ ~ ~
Podjechaliśmy pod szpital, a Louis od razu zaczał coś dogadywać. No tak, on nas tu przywiózł, ponieważ Liam wolał nie puszczać mnie za kółko. Twierdził, że jestem zbyt przejęty i roztrzęsiony. Co mogło być możliwe, żważywszy na trzy stłuczone w drobny mak szklanki i dwa pobite talerze. Wszystko leciało mi z rąk. Pewnie ciekawi Was, jakim cudem ten dupek się zgodził zostać kierowcą. Payne powiedział, żeby zrobił chociaż tyle dobrego. Oczywiście od razu nie przytaknął. Dopiero po długiej i dosyć głośnej kłótni z Daddy'm wsiadł do samochodu. O dziwo, razem z nami wszedł do szpitala, choc ja niechętnie na to przystanąłem, ale puściłem to mimochodem. Teraz chciałem najszybciej zobaczyć mojego chłopaka. Już gdy minęliśmy próg, a biel ścian była widoczna wszędzie, od razu podbiegłem do wysokiej lady, za którą siedziały dwie urbane w niebieskie fartuszki kobiety.
- Gdzie leży Zayn Malik?
- A pan to kto? - zapytała jedna z nich.
Zaskoczyła mnie w tym momencie. Poważnie.
- Bardzo bliski przyjaciel, najbliższy. Powie pani, gdzie on jest?
- Trzecie piętro, pokój trzysta dwadzieścia - odpowiedziała po chwili szukania czegoś w papierach.
- Dziękuję! - krzyknąłem, będąc już w drodze do windy.
Nie czekałem na resztę. Nacisnąłem kilkakrotnie guzik z trójką po wejściu do małego pomieszczenia. Jak głupi myślałem, że w ten sposób drzwi zakleszczą się szybciej. Na szczęście, kiedy już to nastąpiło, podróż w górę minęła szybko. Jak połamany dobiegłem pod wskazane drzwi, ledwo co nie taranując kilku pacjentów na szpitalnym korytarzu. Z każdym kolejnym krokiem do tej sali, czułem rozsnące we mnie napięcie i obawy, Wziąłem głęboki oddech i po cichu otworzyłem drzwi.
Momentalnie moje oczy się zaszlkiły na ten widok. Mulat spał, przykryty na wysokość klaktki piersiowej białą kołdrą. Wyglądał na pewno o wiele gorzej, niż to sobie wyobrażałem. Miał na sobię tą charakerystyczną po wypadkową piżamkę. Na odkrytej skórze widniały liczne sine plamy i kilka ran. Jednak najbardziej pocharatana była twarz. Nie dało sie nie zauważyć spotych rozmarów zadrapań. Delikatna skóra została gdzie niegdzie zdarta mocniej, gdzieś słabiej. Wyglądał strasznie. Najgorsza w tym wszystkim była kroplówka stojąca przy łóżku na metalowym stelażu. Plastikowa rurka ciągnęła się wzdłuż jego prawej ręki od łokcia aż po nadgarstek. Nawet kostki u dłoni zostały zdrowo pokiereszowane.
Nie zważając na poranione wargi z kilkoma czerwonymi strupami, powoli nachyliłem się do niego i musnąłem jego usta swoimi. Kciukiem pogładziłem poraniony policzek i łagodnie pogłębiłem pocałunek. Na oślep odszukałem jego dłoń i splotłem nasze palce. Dałem ponieść się chwili. Tak bardzo tęskniłem za jego dłońmi, ustami, za jego całą osobą. Za obecnością.
W pewnej chwili poczułem, jak on trochę nieudolonie oddaje pocałunek. Ale to szczęście trwało tylko kilka sekund, bo zaraz odsunął się ode mnie gwałtownie i odwrócił wzok, aby tylko nie patrzeć mi w oczy. Zapomniał się.
- Po co tu przyszedłeś? - warknął, wyrywając dłoń z mojego uścisku.
- Przepraszam - wyszeptałem.
- Teraz ci przykro?
- Zayn, ale to nie tak. Ja nie miałem o niczym pojęcia.
- Jasne - sarknął.
Usłyszałem jak dżwi się otwierają. Liam wszedł do środka.
- Mówię poważnie, nie miałem...
- Tłumaczy się tylko winny. Powiedz mi, skoro wiedziałeś, że do niego wrócisz, po co mi przyżekałeś? W ogóle, kogo ja i o co pytam? Powinienem spytać siebie, dlaczego dałem ci szansę. Wiesz, ile dla mnie znaczysz? Dokładnie. Nie ile znaczyłeś, a znaczysz. Dużo, bardzo dużo. Poważnie myślałem, że coś się zmieniłeś, że rzeczywiście coś do mnie poczułeś, a Pana Wspaniałego przejrzałeś na wylot, ale nie, bo po co? Myliłem się.
Powiedział to tak szybko i z takim żalem, że mnie omal serce nie pękło. I powstrzymało mnie od tego tylko jedno słowo: "znaczysz".
- Masz rację, jestem winny, bo mogłem mu odmówić tego pieprzonego drinka, ale zrozum, że ja nie miałem o niczym pojęcia.
- Na pewno i nieświadomie wysłałeś mi sms-a, abym przyszedł do swojego pokoju!
- Co?!
Nie odpowiedział już nic, jedynie odwrócił się z wściekła miną w stronę okna. A ja zastanowiłem się, co jeszcze mnie dziś zaskoczy. Prędko wyszedłem na korytarz, pierwsze co chwytając za kołnierzyk od skórzanej kurtki Louis'ego.
- Sms?! - krzyknąłem mu w twarz. W tym momencie naprawdę nie obchodziło mnie, że to jest szpital, czyli miejsce jak najbardziej publiczne. Chciałem za wszelką cenę jakoś się odgryźć. Znowu w mych uszach rozbrzmiał ten paskudny śmiech. - Wejdziesz teraz do tego pomieszczenia i wszystko mu wytłumaczysz, jasne? - wysyczałem.
- Chyba śnisz! Nie zrezygnuję z wygranej.
- W dupie to mam, jak bardzo cię to satysfkacjonuje, masz to wszystko odkręcić!
- Jak się denerwujesz, słodko marszczysz nosek, jak prawdziwa ciota.*
- Spierdalaj! - fuknąłem i wskazałem ręką drzwi - Idź tam!
Nie wytrzymałem, gdy znowu mnie wyśmiał. Po prostu wybuchnąłem i wymierzyłem mu siarczystego liścia. Pod wpływem bólu, odwrócił głowę, ale złośliwy uśmieszek nadal się trzymał.
Wyrwał się i odwrócił na pięcie, kierując w stronę windy.
- Skyrwysyn! - krzyknąłem za nim, a w odpowiedzi pokazał mi środkowy palec - Tyle to ci wchodzi!
I już za chwilę zniknął z mojego pola widzenia. Zrezygnowany, opadłem na krzesło obok Niall'a. Zarzuciłem ręce na jego kark, mocno go obejmując i rozkleiłem się na dobre. Nie miałem pojęcia co robić, aby wszystko naprostować.
- Liam mówił, że z nim porozmawia. Nie płacz - pocieszał mnie Irlandczyk.
Przytaknałem głową, jednak mimo to, strużki słonej cieczy spływały wzdłuż mojego nosa i wcale nie powstrzymywałem się jakoś specjalnie, aby zaprzestać temu. Pozwoliłem aby coraz usilniej skapywały na koszulkę Horana, któremu to nie przeszkadzało. Mocno wtuliłem się w niego i pozwoliłem ponieść emocjom. I kiedy myślałem, że po prostu umrę z bólu na tym korytarzu w oczekiwaniu na jakiś cud, znak z nieba, że Bóg tylko dla mnie cofnie czas, tak żeby to, co stało się w nocy, nigdy nie miało miejsca, drzwi od sali trzysta dwadzieścia zaskrzypiały po cichutku, a zza nich wyszedł Liam. Uśmiechnął się do mnie ciepło i poprosił, abym wszedł do środka. Poderwałem się z miejsca jak oparzony. Jasne światełko w tunelu mrygnęło.
Minałem próg, wolnym krokiem idąc w stronę łóżka, na którym leżał Zayn. Spojrzał na mnie dopiero, jak usiadłem na krześle, aby być blisko niego.
- Jesteś dupkiem. Najpierw ja wychodzę do ciebie, podaję pomocną dłoń, korzystasz z tego. Potem zostawiasz mnie dla niego. Później znowu wracasz, obiecując bardzo dużo - widziałem, jak trudno przechodziło mu to przez gardło. Rownież nie uszły mojej uwadze te maleńkie łzy w kącikach jego czekoladowych oczu - I teraz, gdy wszystko było wręcz idealne, ty mnie po prostu zdradzasz. Tak, wiem, nieświadomie, ale jednak. Wiesz, jak to cholernie bolało? Ja nie myślałem o niczym innym wtedy. Nawet będąc już dawno poza domem, ja nadal przed oczami miałem ciebie nagiego pod nim z błogim uśmiechem na ustach... - tu na moment zrobił pauzę na głębszy wdech - Kierowałem się prosto na ten pieprzony most Westermiński, bo stwierdziłem, że jak już skakać, to z miejsca, które nadałoby mojej śmierci aurę miscytyzmu. Ale coś musiało mnie zatrzymać. Nie wiem, czy to Allah czy twój Bóg, naprawdę nie wiem, który z nich sprawił, że wylądowałem pod kołami, a nie pod wodą, ale coś w tym musi być - nagle podniósł koszulkę od piżamy i wskazał palcem tatuaż. Charakterystynczy znak wieczności, który mówił "I w tym momencie przysięgam, że byliśmy
nieskończonością"**. A w środku... nasze iniciały. Aż zaparło mi dech w piersiach. - Widzisz to? To wszystko straciłeś, bo wolałeś jego... I pewnie gdybym był większym chamem, a moje uczucie do ciebie byłoby chilowym zauroczeniem, nie dałbym ci kolejnej szansy, ale... Jeśli naprawdę tego chcesz, jeśli coś dla ciebie znaczę, to możesz to odbudować.
Spojrzałem mu w oczy. Były załzawione. Moje też znowu zachodziły mglistą powłoką. Starłem je i szybko ująłem jego słabą dłoń w swoje ręce, delikatnie zaciskając palce.
- Chcę. Bardzo tego chcę. Dziękuję - wyszeptałem łamiącym się tonem.
- Ale wiedz, że to nie będzie takie łatwe.
* Jak się denerwujesz, słodko marszczysz nosek, jak prawdziwa ciota - przyznaję się, skopiowałam to zdanie z pierwszego rozdziału free conutry (moje i Ady opowiadnia o Larry'm, jakby ktoś był chętny to zapraszam na mój profil i wejście w link). Po prostu to jest takie piekne zdanie i strasznie mi tu pasowało., Ale wiem, że moja kochana Adu mnie nie zja za to. :3
** I w tym momencie przysięgam, że byliśmy nieskończonością - polskie tłumaczenie zdania, które wytatuował sobie Zayn (oczwyiście tylko w moim opowiadaniu, choć taki tattoo u niego by mi odpowiadał)
___
Zaskoczeni, że tak szybko? Ja bardzo! Przepraszam jeszcze raz za tyle przekleństw i tak liczne dialogi, jednakże i one, i 'piękne' epitety Harolda oraz Louis'ego wydawały mi się tu koniecznie. Choć wiem, że dialogi mogłam jakoś zastąpić, ale no tak wyszło, a nie inaczej.
Dziękuję również cieplusio za takie pozytywne przyjęcie RTBS (reason-to-be-suicidal.tumblr.com). Jestem pod ogromnym wrażeniem! Bardzo też pragnę podziękować Karoli, bo podsunęła mi pomysł na ostatnią scenę. Mam na myśli to z tatuażem. Dziękuję bardzo mocno! Już mówiłam to, ale powtórzę: kocham Cię, że o jejku!
I w ogóle tak miło mi się zrobiło, gdy pisaliście, że martwicie się o Zarry'ego. To takie słodkie, poważnie.
A więc tak kilka ogłoszeń parafialnych:
1. Rozdział 20. powinien się pojawić do tygodnia, ale już tak bardzo chcę go napisać, a zatem pewnie szybciej.
2. Rozdział 1. na RTBS również pojawi się niedługo. Sądzę, że poniedziałek i wtorek zajmę się pisaniem. Zatem na środę/czwartek postaram się, aby już był.
3. Jest już zapowiedź mojego one-shot'a o Larry'm (później całego wstawię już na be-like-u). TUTAJ!
A tak btw. jak wrażenia po ceremoni zamknięcia IO? Mnie sie bardzo podobało! Szczególnie, że z dworu słychać było jakieś stłumione pogłosy, także mogę być z siebie cholernie zadowolona i mogę się lansić, że słyszałam 1D na żywo. xD
Okey, nie przedłużam. Do następnego! Luv ya.
+ jak zmieniacie nazwę na tt, a nadal chcecie być informowani to dajcie znać, proszę. : )
** I w tym momencie przysięgam, że byliśmy nieskończonością - polskie tłumaczenie zdania, które wytatuował sobie Zayn (oczwyiście tylko w moim opowiadaniu, choć taki tattoo u niego by mi odpowiadał)
___
Zaskoczeni, że tak szybko? Ja bardzo! Przepraszam jeszcze raz za tyle przekleństw i tak liczne dialogi, jednakże i one, i 'piękne' epitety Harolda oraz Louis'ego wydawały mi się tu koniecznie. Choć wiem, że dialogi mogłam jakoś zastąpić, ale no tak wyszło, a nie inaczej.
Dziękuję również cieplusio za takie pozytywne przyjęcie RTBS (reason-to-be-suicidal.tumblr.com). Jestem pod ogromnym wrażeniem! Bardzo też pragnę podziękować Karoli, bo podsunęła mi pomysł na ostatnią scenę. Mam na myśli to z tatuażem. Dziękuję bardzo mocno! Już mówiłam to, ale powtórzę: kocham Cię, że o jejku!
I w ogóle tak miło mi się zrobiło, gdy pisaliście, że martwicie się o Zarry'ego. To takie słodkie, poważnie.
A więc tak kilka ogłoszeń parafialnych:
1. Rozdział 20. powinien się pojawić do tygodnia, ale już tak bardzo chcę go napisać, a zatem pewnie szybciej.
2. Rozdział 1. na RTBS również pojawi się niedługo. Sądzę, że poniedziałek i wtorek zajmę się pisaniem. Zatem na środę/czwartek postaram się, aby już był.
3. Jest już zapowiedź mojego one-shot'a o Larry'm (później całego wstawię już na be-like-u). TUTAJ!
A tak btw. jak wrażenia po ceremoni zamknięcia IO? Mnie sie bardzo podobało! Szczególnie, że z dworu słychać było jakieś stłumione pogłosy, także mogę być z siebie cholernie zadowolona i mogę się lansić, że słyszałam 1D na żywo. xD
Okey, nie przedłużam. Do następnego! Luv ya.
+ jak zmieniacie nazwę na tt, a nadal chcecie być informowani to dajcie znać, proszę. : )
Wspaniały!!! Rany jak dobrze że Zayn żyje i dał mu kolejną szanse :) Ciekawe co dalej...Louis ten ********....Ahh..Wspaniały rozdział. Kocham cię za tego bloga!!! Kiedy mogę się spodziewać nn :*
OdpowiedzUsuńJest po siódmej rano a moje oko wtedy wszystko wyłapuje *.* Taka pora, niestety. XD
OdpowiedzUsuńPrzyznam ci się, że znalazłam sporo literówek. Mianowicie takich, gdzie była zgubiona jakaś literka, albo przekręcona, ale po za tym tekst jest spójny i ładny, a wulgaryzmy wcale mnie nie odrzucają, także z przyjemnością przeczytałam ^^
Zaskoczyłaś mnie tym, że tą notkę dodałaś tak szybciutko. A ja mentalnie przygotowywałam się, że jeszcze sobie poczekam z dwa tygodnie, albo dłużej. XD
Coraz bardziej denerwuje mnie Louis - dałam upust swoim złościom pod poprzednim rozdziałem, więc wiesz co czuje, haha. Tzn wiem, że efekt jest zamierzony, żeby zrobic z niego "egoistycznego skurwiela", że tak się wyrażę, ale mimo wszystko, nawet to, że kocham czarne charaktery to LouLou jednak mnie potwornie denerwuje. Chłopak naprawdę rani Harrego, a wydawało się, że Hazza jest dla niego kimś ważnym. Widocznie się pomyliłam? Sama już nie wiem.
Ale Harry to ma ciężko. Nie dośc że zapłodnił dziewczynę, to jeszcze Louis ubzdurał sobie, że rozbije związek jego i Zayna. Kurdę, boje się, że jeszcze coś głupiego mu przyjdzie do tej pustej główki i zniszczy Zarrego *.* Nie przeżyła bym tego, buu. xD
Wiesz, w tym momencie cholernie się cieszę, że jednak wpadł pod ten samochód niż miałby skoczyc z mostu, bo wtedy rzeczywiście byłby koniec. A tak to mogę jeszcze liczyc na to jak Hazza stara się odzyskac Zayna. Awww, to słodkie!
Tak jak już mówiłam, pomimo literówek tekst jest dobry, płynny i spójny, a przede wszystkim ciekawy. Z każdym rozdziałem dzieję się coraz więcej i to jest wielki plus. Po za tym masz genialny styl pisania i kolejny pozytyw :D
Uwielbiam to opowiadanie i uwielbiam ciebie, że je piszesz ^^
[destiny-is-death.blogspot.com]
Wow! Nie wiem co powiedzieć. Totalnie mnie zatakało. Louis to totalna świnia. Nie lubię go (w twoim opowiadaniu oczywiście :)) Nie rozumiem jak można być tak podłym. Cieszę się że Zayn dał drugą szansę Harremu. Na pewno wszystko się ułoży i oboje będą szczęśliwi. Pozostaje tylko kwestia Louisy, bo jak pamiętam Zayn nie wie że ona jest w ciąży.
OdpowiedzUsuńZazdroszcze Ci talentu i pomysłów.
Codziennie tu zaglądam i sprawdzam czy nie ma nowego rozdziału. :)
wrrr! Ale huj w tego Tomlinsona. Nienawidzę go. Jednak tak baaaardzo się cieszę, że z Zarrym jest w porządku. Dziękuje, że to wszystko się tak dobrze ułożyło. A Tomlinson niech sobie tą swoją Elke pieprzy. Ma swoją dziwke to co się czepia Harry'ego. Zazdrośnik jebany. Czekam na kolejny wspaniały rozdział. Btw. Chłopcy na IO byli cudowni. Jestem w nich baaaaaardzo dumna. Jak ich zobaczyłam to się popłakałam. Moi rodzice myślą, że Jestem nienormalna. Haha. Zapraszam na becausetruelovecannothide.blogspot.com ROZDZIAŁ 4. [Larry, Niam]
OdpowiedzUsuńO Boże ! Jestem całkowicie zaskoczona, tym co się stało ;d A jeszcze Louisa w ciąży ;d Normalnie nie umiem napisać tu jakiegoś bardziej sensownego zdania bo ten zbieg wydarzeń jest niesamowity ;d
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na next i życzę weny ;d
Pozdrawiam !
Heily ;*
Matko, matko.. mój biedny Malik, mój biedny Styles . Tomlinson , TY .. nosz.... pieprzony chamie, skończony skurwielu , to i tak za miłe określenia jak na niego -.- ale rozdział super. eeeh *.* ta scena w szpitalu, jak on mu daje 2 szansę . aaach *.*
OdpowiedzUsuńOMFG! Jak ja nie lubie tutaj Louisa! Jest takim ughh... nie bd brzydko sie wrazala. Biedny Zayn i biedny Harry. Mam nadzieje, ze wszystko sie naprawi
OdpowiedzUsuń1d-gotta-be-you.blogspot.com
ojejejeje cieszę się,że Malik dał Harremu szansę by ten wszystko naprawił . ogólnie wrażenia po zamknięciu IO jak najbardziej mega pozytywne. czekam na kolejny rozdział,gdyż no muszę wiedzieć co będzie działo się dalej *__*
OdpowiedzUsuńniby mówią, że Louis'ego nie da się nie lubić ale tu ma ciężką rolę:P świetny odcinek jak zawsze!
OdpowiedzUsuńfifi1d.blogspot.com
PIERDOLISZ ! Byłaś w Londynie i nie poszłaś na IO ?! Taka szansa, żeby ich zobaczyć, usłyszeć i nic ?! Jak mogłaś ?! Ale i tak cholernie Ci zazdroszczę, że chociaż ich słyszałaś na żywo, co nie zmienia faktu, że jestem na Cb zła, że nie skorzystałaś z okazji...ale ja nie o tym. ;D
OdpowiedzUsuńRozdział - mówiąc krótko : jest świetny. Chętnie bym się rozpisała ale nie bd zabierać miejsca moimi głupotami. Powiem tyle, że cholernie się cieszę, że Zaynie dał Haroldowi drugą...a może i trzecią szansę...
I ma jeszcze jedno do powiedzenia ; nie bierz tego do sb, broń Panie Boże i Allahu, ale przez to, że w Twoim opowiadaniu Louis jest takim "zapchlonym chujem" - na prawdę nie wiem co się ze mną dzieje - zaczął mnie zajebiście wkurzać jako ten prawdziwy Louis ! Kiedy zobaczę jakieś zdj. jego i El jak się np. przytulają to aż mi ciśnienie skacze, że to nie jest Hazz ! Tomlinson wyprowadził się, teraz już nie mieszka z Harrym i cholernie boli mnie to, że on tak go krzywdzi (nie chodzi tylko o wyprowadzkę) ! Założę się, że Harry'ego to też boli. Wydaje mi się - i mam nadzieję, że tylko wydaję - że Larry się rozpada...tak jak w Twoim opowiadaniu (tylko, że chodzi mi o przyjaciół). I bardzo tego nie chcę ale w pewnym stopniu, takim malutkim, takim myci-pyci, przestaję shiper'ować Larry'ego i zaczynam woleć Zarry'ego ! Nie chcę tego ! W ogóle ! Nawet na tapecie w telefonie mam Hazzę i Lou jak trzymają się za ręce (fotomontaż). Ale moje durnota mówi mi, że w kilku procentach Louis jest taki ja piszesz Ty...nie wiem czemu ;c I proszę Cię, nie bierz tego do sb, to moja wina, że tak myślę. Pomóż mi, proszę...
I cały czas zastanawia mnie fakt, że tylko Louis wypowiada się na temat Larry'ego a Hazz siedzi cicho. Czy to nie dziwne ? Bo dla mnie jak najbardziej...
Kurwa ! No i się rozpisałam. Sorry, bo miało być tylko o rozdziale ale musiałam gdzieś TO napisać...tak więc jeszcze raz przepraszam za moja głupotę i czekam na 20 ! ;**
Po pierwsze: nie mogłam iść na IO, bo raz, że pewnie jakieś wejściówki, a dwa to nie miałam możliwości. :C
UsuńPo drugie: bardzo dziękuję! Cieszę się, że rozdział się podoba.
I po trzecie: mam takie same odczucia jak Ty i normalnie czasami czuję się jak jakiś prorok xD
Ale na poważmnie, mnie to też bardzo boli. Cholernie. Szczególnie dlatego, że jestem zajebiście wrażliwa i przeżywam to chyba bardziej od samego Harry'ego, o ile nasze odczucia o Larry'm są prawdziwe.
I racja, to dosyć podejrzane, że tylko Louis się wypowiada na ten temat. Moja teoria wygląda tak, że po prostu Louis jest świetnym aktorem i jemu to nie robi, jak o tym mówi albo Harry zakochał się bez wzajemności i nie wypowiada się, bo go to boli.
Ale to tylko takie przypuszczenia. To czuje moje małe, bromance'owe serduszko.
Wiesz, ja też tak sądzę...że Harry zakochał się w nim bez wzajemności. A moje małe, bromance'owe serduszko czuje to : Louis to świetny chłopak i na pewno dla Harry'ego jest wzorem, ideałem. Może Tomlinson wie, że Loczek się w nim podkochuje i dlatego mówi o Larrym, że ma dosyć tej naszej 'obsesji'. Mówi o tym w mediach, żeby dać Hazzowi do zrozumienia, że nic z tego nie będzie skoro nie dociera do niego normalnie. Specjalnie pokazuje się z Elką publicznie, całują się na pokaz, żeby tylko pokazać Harry'emu... A Hazzuś cierpi, nie pokazuje tego tak widocznie ale ja to wiem...Tomlinson tylko go rani i cieszy go to, że jest kimś tak ważnym dla młodego Styles'a.No, takie moje przypuszczenia...chyba wiesz co mam na myśli ;)
UsuńI zapomniałam dodać, że zupełnie inaczej wyobrażałam sobie 19 : myślałam, że jak Harry zobaczy w łóżku Lou to pobiegnie z płaczem do Liamka i on z Niallem będę wydzierać, że na Tomlinsona, że tak go skrzywdził i takie tam...ale i tak mi się rozdział podoba. ;)
A może spróbuj tak ich pogodzić to może jednak na prawdę się coś zmieni. Hahahaha - nie, taki żart. Chociaż...
Aha. No i zapomniałam dodać, że przeważnie w opowiadaniach o Larrym jest tak, że to Louis jest raniony przez Harry'ego. Podoba mi się, że o Cb jest inaczej. Bo *przypuszczenia* chyba tak też jest na prawdę...
UsuńTak, dokładnie mam takie same odczuca, co do Tomlinsona. W sensie z tym pokazywaniem, aby dać mu do zrozumienia. Mnie to strasznie boli. I serio, też mam takie wrażenie, że to się zaczyna dziać naprawdę. Choć może jestem przewrażliwiona? Nie wiem, możliwe. W każdym bądź razie zawsze byłam wrażliwą osobą i zawsze martwiłam się o innych, nawet jeśli nie znałam ich osobiście. Taka tam moja największa wada. A co do Free Country to ciężko powiedzieć, ponieważ Ada nie ma na razie laptopa, a ja sama nie chcę się rządzić. :C
UsuńJak my się dobrze rozumiemy...Zostań moją przyjaciółką ! ;)
UsuńJasne! Jeśli chcesz pogadać czy coś to weź moje gadu z zakładki "Spis czytelników". :D
UsuńNie ma gg ale ma tt ;) ILoveNakedLarry ;D
UsuńA tak w ogóle to zapraszam na moje opowiadanie o Larrym ;) http://bulletprooffheart.blogspot.com/
UsuńJak ja się cholernie cieszę z tego wypadku! Szczęście w nieszczęściu, prawda? Chciałabym powiedzieć, że to zdanie.. może zacytuję. XD
OdpowiedzUsuń"Nie wiem, czy to Allah czy twój Bóg, naprawdę nie wiem, który z nich sprawił, że wylądowałem pod kołami, a nie pod wodą, ale coś w tym musi być." - bardzo mi się podoba. Nie wiem jak to ująć, ale podobało mi się to co powiedział Zayn i to takie jakby uwzględnienie jego wiary. Nie wiem już, ale mówię, że to mi się podobało. : DD
Zgadzam się też, że to zdanie z "Free country" bardzo tutaj pasuje + pasuje wręcz idealnie do takiego chamskiego i irytującego Lou.
Według mnie te liczne interesujące epitety w dialogach Louis'ego i Harry'ego było wręcz wymagane. Nie wyobrażam sobie, aby te ich rozmowy mogły przebiegać jakoś delikatniej. Zresztą.. myślę, że to jakoś nikomu nie będzie specjalnie przeszkadzało kilka wyzwisk i przekleństw. ; )
Bardzo się cieszę, że piszesz Dom Skoczka i że już wkrótce rozdział. Wiesz, że komentowałam ten prolog, ale usunęło mi się, wkurzyłam się i nie napisałam drugi raz. Wybacz, ale nie mam do tego cierpliwości. XD Ja wyjeżdżam w środę, więc prawdopodobnie nie skomentuję też rozdziału. Tzn. będę miała tam internet, ale tak na chwilkę i raczej się tym tak bardzo nie będę zajmować. Jednak zobaczymy, postaram się! ;*
Trzymaj się, weny, czasu, chęci życzę. ;** <3
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału no i I rozdziału na tym 'Dom Skoczka'.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie zrezygnowałaś z Zarry'ego bo... Louis w tym opowiadaniu mnie strasznie wkurzył no i mi żal trochę Zayna, więc...
Wrażenia po IO... OMG! Obudziłam caały dom moimi krzykami! A potem zaczęłam płakać. Wiem, nie jestem normalna, ale mi to nie przeszkadza.
Proszę abyś jak najszybciej dodała rozdział tutaj i na tym drugim opowiadaniu.
Pozdrawiam: Katy_1D_23
Czekam na kolejny rozdział z tak bijącym sercem, że to aż niesamowite. Strasznie mi się podoba, że uwzględniłaś w słowach Zayna jego religię, bo rzadko która autorka zauważyłam, że to robi - zazwyczaj po prostu używają słowa Bóg, to im pasuje, a przecież on ma Allaha, no nie? To bardzo takie... Fajne, że to uwzględniłaś.
OdpowiedzUsuńGadam jak potłuczona, bo właściwie cały swój zachwyt to wyraziłam ci na gadu i haha, masakra. Jestem ciągle pod wrażeniem tego komentarza od ciebie.
Weny!
[our-month.blogspot.com]
Umarłam! Serio. To teraz mój duch pisze. W ogóle ten rozdział jest taki sjefworuvuw, że ja pierniczę. Kocham cię za niego i za to, że Zayn dał szansę Haroldowi. A Louis niech spada w krzaki! Ugh kocham go prywatnie, bo to mój syn, ale w tym opowiadaniu jest po-rą-ba-na! Serio.
OdpowiedzUsuńA no właśnie; kiedy kolejny rozdział na FREE COUNTRY ? Czekam i czekam...
OdpowiedzUsuńJak można być takim skurwielem jak Lou?! No kur... ;xxx
OdpowiedzUsuńStrasznie cieszę się, że udało im się tak szybko to wyjaśnić. :)
I oby jak najszybciej było tak jak przed tą felerną nocą... :)
Świetny i czekam na kolejny.:*
Nie żeby coś ale ZAJEBISTe :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn
WOW ... serio w tej chwili tylko tyle umiem z siebie wydusić xd - świetny rozdział , świetne opowiadanie AMEN
OdpowiedzUsuńNo więc: OJOJEJEJIJKJEHWUGFIHDJVNFKDJGBHDFUJ. KOCHAM CIĘ DZIEWCZYNO *.*. Po 1 odbudowałaś Zarry'ego . Po 2 napisałaś taki (jak to Ty mówisz) zaje-kurwa-bisty rozdział! A po 3 to kłótnia Larry'ego, a w zasadzie kłótnie, są cudowne wręcz, ale Louis to złamas jak ich mało :(. Czekam na kolejne rozdziały i życzę weny *.* . ♥
OdpowiedzUsuńGdybym spławił wczoraj Louis'ego " TO SIE ODMIENIA LOUISA !!!!! -.-
OdpowiedzUsuńOjejciu. Z tego co mi wiadomo imię Louis wymawia się "Loui" bez tego "s" na końcu, więc odmienia sie tak jak imię Harry. Poza tym, sa dozwolone obydwie formy, więc prosze najpierw poszukać, a nie od razu hejcić. Z góry dziękuję. A jak coś nie pasuje, to nie czytaj. Proste jak drut.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całe twoje opowiadanie... I jestem pod wielki, ale to wielkim wrażeniem. . To co piszesz jest wręcz niedoopisania ! Tak wciągnęła mnie ta historia, że po prostu czytałam i czytałam, rozdział za rozdział0em aż doszłam do ostatniego . Louis w roli wrednego, na prawdę mi się podoba. I jeszcze te tekstu bohaterów. Rozdział jest świetny. Jak wszystkie z resztą, które wyszły spod twojej ręki. Jesteś naprawdę dobra w tym co robisz. Pisz dalej, już czekam na kolejny rozdział Xxx
OdpowiedzUsuńhttp://give-me-love-like-never-before.blogspot.com/
CUDOWNY ROZDZIAŁ. ♥
OdpowiedzUsuńfajny blog :) zapraszam do mnie obserwuję i liczę na to samo
OdpowiedzUsuńwww.wyyobraznia.blogspot.com
Jeden z najlepszych blogów jakie czytałam. O ile nie najlepszy ... A czytałam ich dużo :) Czekam na nowy ! Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńKurde. Wracam wymęczona z wakacji i pierwsze co biorę kąpiel z telefonem w ręce i czytam to opowiadanie :P
OdpowiedzUsuńMożesz być zadowolona.
Nie będę się dzisiaj dużo rozpisywać bo muszę nadrobić inne zaległości, ale powiem jedno... SUPER.
Bardzo mi się podoba i co do przekleństw, sama nie przeklinam, ale jako Harry chyba by mnie poniosło. I tak według mnie zareagował łagodnie, chociaż z drugiej strony co mógł zrobić. Nic.
Zayn dobra duszyczka, wybaczył Harry'emu. Kochany.. Ale jestem ciekawa jak teraz ich relacje będą wyglądać, bo na pewno nie tak jak na początku. :)
No i Lou wredny idiota... I chyba jestem głupia, ale cóż... Niby go nie lubię, a jednak. Ciekawie. Chce trzymać dwie sroki za ogon.
Pozdrawiam Dreamer
Jezu to jest.. Niewiem.. Cudowne? Nie.. Kurwa. Chciałabym coś napisać, ale zrobiłaś mi z mózgu papke, brawo. Coż, niewiem jak, niewiem kiedy ale Cię kiedyś kurde znajde, a jak Cię znajdę to Cię uściskam. A i wezmę autograf. Jesteś niesamowita. Taki talent. Twoje rozdziały są ahhh. Tak strasznie mi szkoda i Zayna i Harrego, a natomiast tego dupka Louisa, to bym skrzywdziła. Tak troszeczkę bardzo. Cieszę się, że choć ma wsparcie w Liamie, Niallu i Dan. Boże ale to pokręcone.. Niewiem.. Niedość że go zdradził a mulat dał mu szansę, ale musi się postarać to jeszcze ta ciąża.. Przecież Zayn może to źle przyjąć, jako kolejną zdrade. A ja nie chcę żeby Zarry się rozpadł. To jest zbyt piękne uczucie. Oczywiście chodzi tylko o opowiadanie. Niestety. Chyba. Dobrze więc czekam na kolejny rozdział i dziękuję <3.
OdpowiedzUsuńWoaaah ,rozpływam się czytając Twojego bloga.Jestem pod wielkim wrażeniem i tak jak koleżanka wyżej chcę twój autograf : D
OdpowiedzUsuńW tym opowiadaniu nie lubię Louisa ,samą obecnością mnie wkurza
Jest taki ... grrrr .
Co się będę rozpisywać ,masz talent i zacznij kurde pisać książki !
Zapraszam do mnie .
ten Tomlinson to dupek -,-
OdpowiedzUsuńale mam nadzieje że Zarry nadal będzie ;c ; *