Pielęgniarki, które co kilka godzin się zmieniały, miały mnie dosyć. Minęły dwa dni, a ja ani śniłem aby ruszyć się od łóżka Zayn'a. Wychodziłem tylko wtedy, gdy twierdziły, że chłopak jest mocno zmęczony, a i ja wyglądam na sennego. Ale nie, wtedy również nie wychodziłem poza obręb szpitala. Na godzinę lądowałem w bufecie, aby wypić filiżankę mocnego espresso, które zdecydowanie dawało mi choć na trochę siły do życia. A potem znowu do niego wracałem i siadałem na krzesełku. Po prostu chciałem być obecny. Mimo, iż Zayn prawie w ogóle się do mnie nie odzywał albo udawał, że śpi, ja nie zraziłem się. Choć to bolało. Bardzo.
Ale nie mogłem go obwiniać. To byłoby nie fair. Poza tym, to ja namieszałem. Kiedy on powiedział o chęci popełnienia samobójstwa, zacząłem w duchu dziękować Bogu za to szczęście w nieszczęściu. Nie wyobrażałem sobie, gdybym teraz miał żyć bez niego. Nawet jeśli, by mnie zostawił, ale został żywy, lepiej bym to przyjął. Naprawdę trudno mi było zobrazować, co zrobiłbym po dostaniu wiadomości "Zayn nie żyje". Ja bym się załamał. Całkiem. To tak jakby ktoś nagle mi oznajmił, że drzewa przestają produkować tlen i zaczynamy obumierać. Tak jakby ktoś zabrałby mi powietrze. Na samą myśl moim ciałem zawładnęły drgawki. Przecież nie ma sensu wstawać z łóżka ze świadomością, że nagle coś, co kochałeś mimo wszystko i ponad wszystko odeszło i nie wróci. Nie kiedy jest to osoba, dzięki której jakoś utrzymujesz grunt pod stopami i idziesz przed siebie. Bo jeśli kochamy kogoś bardzo mocno to żyjemy nie tylko dla sameg siebie, żyjemy też dla tej drugiej osoby. I nawet jeżeli czasami mamy jej dość, denerwują nas wady, to nadal jesteśmy i nie odejdziemy. Z nią tylko chcemy budować mosty nad przepaściami, z nikim innym.
Jedyną rzeczą, jaką w tej momencie potrzebowałem to zwykły uśmiech, znak, że wcale nie gniewa się aż tak bardzo. Ale na to nie mogłem liczy, ponieważ doskonale zdawałem sobie sprawę, ile bólu mu przyspożyłem. I choć nie chciałem tego i nawet przez sekundę nie przeszło mi przez myśl, że tamta noc z Tomlinsonem była jakimś miłym doświadczeniem, jego obrzydzenie do mnie kruszyło moje małe serduszko, które pragnęło tylko jego i nikogo innego.
Może to śmieszne. Tak, niebywale śmieszne. Jeszcze dwa lata temu wyśmiałbym osobę, mówiącą, że jestem gejem. A teraz? Sam chyba obraziłbym się za stwierdzenie, że jestem hetero i ktoś liczy na to, że będę miał gromadkę dzieci. No tak, co do dzieci to było trochę pewne. Przynajmniej do jednego. Szczerze nie mialem z początku stuprocentowego przekonania czy to jest możliwe. Jednak jeden z lekarzy, którego spotkałem na klorytarzu w drodze powrotnej do sali trzysta dwadzieścia, potwierdził, że mój i Louisy przypadek jest jak najbardziej prawdopodobny. Z jednej strony zdawałem sobie sprawę, jakie to może być kłopotliwe. Szczególnie, że nie Zayn będzie musiał się o tym dowiedzieć wcześniej czy później. I bałem się, jak zareaguje. Modliłem się, aby tylko przyjął to spokojnie i wiedział, że nawet to nas nie rozdzieli. Ale z drugiej strony, jakaś cząstka mnie się radowała i momentami zastanawiałem się jakiej płci będzie maluszek.
Zayn zasnął pod wieczór, więc postanowiłem wykorzystać chwilę i czmychnąłem po cichu na korytarz, starając się nie wybudzić go ze snu. Tak jak wcześniej obiecałem Louisie, zadzwoniłem do niej.
- Hej, Harry - przywitała mnie, zapewne z udawanym uśmiechem na ustach. - Jutro z rana wracamy z Flor do Holmes Chapel.
- Ale jeszcze nie porozmawialiśmy. Przepraszam cię, ale sama chyba rozumiesz. Muszę to naprawić. A jeśli chodzi o nocleg to możecie u nas zostać, ile chcecie.
- Wiem, to miłe z waszej strony, ale moja mama już dzwoniła, zaczyna sobie jakieś historie pisać i podejrzewa, że zaszłam w ciąże, a ojcem jesteś ty. Przecież to niedorzeczne! - oburzyła się, dając mi tym samym do zrozumienia, że nikt o tym jeszcze nie wiem, nawet jej przyjaciółka, która prawdopodobnie jest gdzieś obok.
- Louisa, ale my...
- Tak, tak, wiem. Odwiedzę cię za jakiś czas, okey? Albo ty i Zayn wpadnijcie.
- Ale poczekaj, za dwa dni on już wychodzi.
- Harry, nie mogę. Mówię, mama się niecierpliwi. Dzięki jeszcze raz za wszystko.
- Nie ma za co - westchnąłem - I przepraszam, obiecuję, że dojdzie do tej rozmowy. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Tylko proszę, nie rób niczego głupiego.
- Jasne, postaram się. To do kiedyś tam.
- Szybciej niż myślisz. Cześć.
~ ~ ~
Fotoreporterów było od groma. Skąd oni w ogóle wiedzieli, że jesteśmy w szpitalu?! Choć w sumie... Może to dlatego, że Liam i Niall odwiedzali Zayn'a? I mnie też, bo przez te cztery dni nawet na kilka minut nie opuściłem tego miejsca, nie mówiąc już jakimkolwiek pojawieniu się w domu. Ledwo wyszliśmy z budynku, a już okrążyło nas grono całkiem obcych osób. Błyski fleszy, szum pytań i komentarzy. Spojrzałem przelotnie na mojego chłopaka. Wiedziałem, jak mu musi być ciężko. Nie chciał aby gdziekolwiek były opublikowane jego zdjęcia w takim stanie. Siniaki, zadrapania na szyi, strupy na wargach. Wyglądał naprawdę strasznie. Starał się jakoś zakryć, dolne partie twarzy schował w szalik, a oczy osłaniał lewą dłonią. Chcąc dodać go mu otuchy i tym samym pospieszyć przed nachalnymi paparazzi, splotłem nasze palce i przyspieszyłem tempo. Nie chciał, abym to zrobił. Zdawałem sobie z tego doskonale sprawę, bo przecież sam poprosił mnie o to przed wyjściem, ale ja teraz miałem to gdzieś. Zayn miał poczuć jak bardzo mi na nim zależy.
- Boże, dajcie nam spokój i zajmijcie się swoim prywatnym życiem, do cholery, a nie nachodzicie o każdej porze dnia i nocy! - wydarłem się pod wpływem szybkiego skoku ciśnienia. Trudno było nawet dostać się do samochodu.
- Co się stało? Dlaczego Zayn jest w takim stanie? Czy odpowiecie chociaż na jedno z naszych pytań? - zawołała jakaś kobieta w prostokątnych okularach.
- Nie i żegnam - odparłem stanowczym tonem, pomagając jemu wejść do samochodu. Zasiadłem za kierownicą i włożyłem kluczyk do stacyjki.
Niezręczna cisza trwała dobre kilku minut. Zayn tępo wpatrywał się w szybko mijający obraz za oknem. Był całkiem wypłukany z życia. Nie uśmiechał się, nic nie mówił. To tak raniło. Wiedza, że chociaż chcę zrobić wszystko, co w mojej moc, to i tak zanim on znowu się do mnie przekona, minie zapewne sporo czasu. O ile w ogóle wrócimy do naszych relacji jeszcze sprzed tygodnia. Tak bardzo za nim tęskniłem. Mimo, że niby miałem go na wyciągnięcie ręki, to i tak był myślami daleko. Ten wewnętrzny Zayn, którego uśmiech pragnąłem dostrzec, gdzieś umknął jak piasek przez palce. W ciągu kilku ulotnych chwil. A przecież mogłem odmówić, powiedzieć "stop" i teraz wszystko wyglądałoby inaczej. Może właśnie leżelibyśmy razem na kanapie, oglądając jakiś teleturniej?
Tak minęła nam prawie godzinna droga do domu. W milczeniu. Gdy byliśmy już na podjeździe, w ostatniej chwili zatrzymałem go.
- Dziękuję, że dałeś mi szansę. Nie zmarnuję jej, obiecuję.
Chciałem się nieco zbliżyć, aby móc złożyć na jego wargach subtelny pocałunek, jednak chłopak w momencie odwrócił twarz.
- Proszę, jeszcze nie - wyszeptał. Ostatnim, co usłyszałem to trzask zamykanych drzwi, a potem uchylany bagażnik.
Ciągnąc za sobą torbę na ramię z brązowej skóry, wszedł do mieszkania.
Najbardziej bałem się Tomlinsona Wiedziałem, że ten dupek nie da nam spokoju. Szczególnie po tym co zrobił. Długo nie myślałem. Spojrzałem przelotnie na zegarek, upewniając się, że nie ma jeszcze godziny osiemnastej. Kilka minut po szesnastej. Odpaliłem ponownie silnik i jeszcze raz wybrałem się na przejażdżkę.
- Nie i żegnam - odparłem stanowczym tonem, pomagając jemu wejść do samochodu. Zasiadłem za kierownicą i włożyłem kluczyk do stacyjki.
Niezręczna cisza trwała dobre kilku minut. Zayn tępo wpatrywał się w szybko mijający obraz za oknem. Był całkiem wypłukany z życia. Nie uśmiechał się, nic nie mówił. To tak raniło. Wiedza, że chociaż chcę zrobić wszystko, co w mojej moc, to i tak zanim on znowu się do mnie przekona, minie zapewne sporo czasu. O ile w ogóle wrócimy do naszych relacji jeszcze sprzed tygodnia. Tak bardzo za nim tęskniłem. Mimo, że niby miałem go na wyciągnięcie ręki, to i tak był myślami daleko. Ten wewnętrzny Zayn, którego uśmiech pragnąłem dostrzec, gdzieś umknął jak piasek przez palce. W ciągu kilku ulotnych chwil. A przecież mogłem odmówić, powiedzieć "stop" i teraz wszystko wyglądałoby inaczej. Może właśnie leżelibyśmy razem na kanapie, oglądając jakiś teleturniej?
Tak minęła nam prawie godzinna droga do domu. W milczeniu. Gdy byliśmy już na podjeździe, w ostatniej chwili zatrzymałem go.
- Dziękuję, że dałeś mi szansę. Nie zmarnuję jej, obiecuję.
Chciałem się nieco zbliżyć, aby móc złożyć na jego wargach subtelny pocałunek, jednak chłopak w momencie odwrócił twarz.
- Proszę, jeszcze nie - wyszeptał. Ostatnim, co usłyszałem to trzask zamykanych drzwi, a potem uchylany bagażnik.
Ciągnąc za sobą torbę na ramię z brązowej skóry, wszedł do mieszkania.
Najbardziej bałem się Tomlinsona Wiedziałem, że ten dupek nie da nam spokoju. Szczególnie po tym co zrobił. Długo nie myślałem. Spojrzałem przelotnie na zegarek, upewniając się, że nie ma jeszcze godziny osiemnastej. Kilka minut po szesnastej. Odpaliłem ponownie silnik i jeszcze raz wybrałem się na przejażdżkę.
~ ~ ~
Następnego dnia wstałem z samego rana. Normalnie nigdy bym nie wstał przed dziewiątą, ale teraz to co innego. Po szybkim prysznicu i oporządzeniu się, zszedłem prosto do kuchni. Wyjąłem olej, mąkę, mleko, dwa jajka i cukier z solą. Po wymieszaniu wszystkich składników w szklanej misce, sięgnąłem po cynamon. Doprawiłem nim surowe ciasto, które teraz było już gotowe do smażenia. Denerwowałem się. Nie miałem pojęcia, o której Zayn wtanie, a chciałem zdążyć ze smażeniem naleśników. Wszystko już miałem praktycznie przygotowane. Drewniana tacka z rozkładanymi nóżkami czekała już na stole. Gdy skończyłem smażyć, szybko przesmarowałem je nutellą. Zanim jednak ułożyłem je na talerzyk, na jego dnie położyłem metalowy kluczyk. Na niego cztery zwinięte naleśniki. Przyozdobiłem wszystko jeszcze skrojonym w plasterki bananem, nałożyłem bitą śmietanę i na to kilka muśnięć sosem toffi. Szklanka soku pomarańczowego i komplet sztuciec pojawiły tam się w mig, tuż obok naczynia z jeszcze parującym śniadaniem. Teraz niewątpliwie byłem gotowy, aby pójść go przywitać. Czułem, jak serce w sekundzie podeszło mi do gardła. Miałem mu do przekazania dwie wiadomości. Raczej obydwie dobre, jednak mimo to cholernie się bałem odrzucenia.
Powoli minąłem próg jego pokoju, uprzednio otwierając drzwi nogą. Przykryty do pasa kołdrą, smacznie ęspał. Pod spodem musiał mieć zapewne tylko bokserki, biorąc pod uwagę wysoką temperaturę w mieszkaniu. Co prawda mamy zimę, jednak ogrzewanie daje sobie z nią radę.
Usiadłem na skraju łóżka, tacką kładąc na swoich nogach.
- Zayn, wstawaj.
Przekręcił przecząco głową.
- No Zayn, proszę. Zrobiłem ci śniadanie.
Przez chwilę leżał w bezruchu, najprawdopodobniej rozmyślał czy warto podnieść się z łóżka. I trwało to kilka sekund, aż w końcu odwrócił się w moją stronę i rozwarł delikatnie powieki.
- Wstałeś rano tylko po to, aby zrobić mi śniadanie? - wymamrotał z niedowierzeniem.
- Tak, poza tym. Muszę ci coś powiedzieć.
Strach momentalnie zalśnił w jego ciemnych oczach. Wystraszył się, bo pewnie spodziewał się najgorszego. Podniósł się do pozycji siedzącej i oparł o ramę łóżka za sobą, a ja postawiłem tackę na jego udach, nóżki opierając na pościeli po jego obu bokach. Chłopak zaczął konsumować. Po jego delikatnym uśmiechu mogłem wywnioskować, że chyba posiłek przygotowany przeze mnie, jest całkiem smaczny. W pewnym momencie spojrzał na mnie wyczekująco, więc zacząłem swoją przemowę.
- Tak myślałem nad tym, co zrobił Louis i... ja, tak jakby. On jest jakiś chory. Nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo tego chce, abyśmy się rozstali. Ale ty wiesz, że mi na tobie bardzo zależy, prawda? Zayn, wiesz o tym? - w odpowiedzi pokiwał tylko głową, trochę niepewnie, ale jednak - Zadzwoniłem do Paula, powiedziałem mniej więcej, co się stało. Jutro nas odwiedzi, porozmawiamy i ustalimy, co dalej. A potem przyjedzie do chłopców i im wszystko przekaże.
Kończył już ostatniego naleśnika, ale przerwał jedzenie i ze zdziwieniem przyjrzał się mnie.
- Nas? Chłopców? O co chodzi?
- O nic, jedz, jedz - pospieszyłem go.Chciałem, aby sam się domyślił.
Długo nie czekałem. Kilka sekund później opróżnił talerz i teraz wpatrywał się w jedyną niejadalną rzecz na nim.
- Co. To. Jest?
- Klucz.
- Do?
- Do naszego nowego mieszkania - odparłem nieco ciszej, niepewny jego reakcji.
Podniósł wzrok z niewielkiego metalowego przedmiotu i spojrzał mi w oczy. Wyglądał, jakby miał się popłakać. Nie wiedziałem tylko czy się z tego powodu cieszyć, czy płakać.
- Jak to nowego mieszkania?
- Nie chcę mieszkać z tym dupkiem pod jednym dachem. Tobie zresztą też nie jest łatwo. To jak, zamieszkamy razem?
Z nerwów schowałem jego dłoń w swoje i czekając na odpowiedź, przymknąłem oczy. Poczułem tylko jak splata nasze palce, a jakieś przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele.
- Mówisz poważnie?
- Nie słuchaj, żartuję - sarknąłem - Mówię serio. Boże, Zayn, naprawdę teraz się mnie nie pozbędziesz. Chcę z tobą zamieszkać, bez nikogo innego, z dala od niego.
- Starasz się - stwierdził szeptem, spoglądając w moje oczy trochę załzawionym spojrzeniem - To kiedy się przeprowadzamy?
- Spakuj się po śniadaniu. Nie wynajmowałem żadnej ekipy, bo wszystko już tam jest, meble, aneks kuchenny i tak dalej. Wyjedziemy o czternastej, okey?
Potwierdził, przytakując głową. O szczegóły już nie pytał. Czyli chyba mogłem to uznać za dobry znak. Może dla niego liczyło się tylko to, że będziemy razem?
Uśmiechnięty wyszedłem z jego pokoju. Sam również nie byłem jeszcze gotowy do przeprowadzki.
- Wstałeś rano tylko po to, aby zrobić mi śniadanie? - wymamrotał z niedowierzeniem.
- Tak, poza tym. Muszę ci coś powiedzieć.
Strach momentalnie zalśnił w jego ciemnych oczach. Wystraszył się, bo pewnie spodziewał się najgorszego. Podniósł się do pozycji siedzącej i oparł o ramę łóżka za sobą, a ja postawiłem tackę na jego udach, nóżki opierając na pościeli po jego obu bokach. Chłopak zaczął konsumować. Po jego delikatnym uśmiechu mogłem wywnioskować, że chyba posiłek przygotowany przeze mnie, jest całkiem smaczny. W pewnym momencie spojrzał na mnie wyczekująco, więc zacząłem swoją przemowę.
- Tak myślałem nad tym, co zrobił Louis i... ja, tak jakby. On jest jakiś chory. Nie mam pojęcia, dlaczego tak bardzo tego chce, abyśmy się rozstali. Ale ty wiesz, że mi na tobie bardzo zależy, prawda? Zayn, wiesz o tym? - w odpowiedzi pokiwał tylko głową, trochę niepewnie, ale jednak - Zadzwoniłem do Paula, powiedziałem mniej więcej, co się stało. Jutro nas odwiedzi, porozmawiamy i ustalimy, co dalej. A potem przyjedzie do chłopców i im wszystko przekaże.
Kończył już ostatniego naleśnika, ale przerwał jedzenie i ze zdziwieniem przyjrzał się mnie.
- Nas? Chłopców? O co chodzi?
- O nic, jedz, jedz - pospieszyłem go.Chciałem, aby sam się domyślił.
Długo nie czekałem. Kilka sekund później opróżnił talerz i teraz wpatrywał się w jedyną niejadalną rzecz na nim.
- Co. To. Jest?
- Klucz.
- Do?
- Do naszego nowego mieszkania - odparłem nieco ciszej, niepewny jego reakcji.
Podniósł wzrok z niewielkiego metalowego przedmiotu i spojrzał mi w oczy. Wyglądał, jakby miał się popłakać. Nie wiedziałem tylko czy się z tego powodu cieszyć, czy płakać.
- Jak to nowego mieszkania?
- Nie chcę mieszkać z tym dupkiem pod jednym dachem. Tobie zresztą też nie jest łatwo. To jak, zamieszkamy razem?
Z nerwów schowałem jego dłoń w swoje i czekając na odpowiedź, przymknąłem oczy. Poczułem tylko jak splata nasze palce, a jakieś przyjemne ciepło rozlało się po moim ciele.
- Mówisz poważnie?
- Nie słuchaj, żartuję - sarknąłem - Mówię serio. Boże, Zayn, naprawdę teraz się mnie nie pozbędziesz. Chcę z tobą zamieszkać, bez nikogo innego, z dala od niego.
- Starasz się - stwierdził szeptem, spoglądając w moje oczy trochę załzawionym spojrzeniem - To kiedy się przeprowadzamy?
- Spakuj się po śniadaniu. Nie wynajmowałem żadnej ekipy, bo wszystko już tam jest, meble, aneks kuchenny i tak dalej. Wyjedziemy o czternastej, okey?
Potwierdził, przytakując głową. O szczegóły już nie pytał. Czyli chyba mogłem to uznać za dobry znak. Może dla niego liczyło się tylko to, że będziemy razem?
Uśmiechnięty wyszedłem z jego pokoju. Sam również nie byłem jeszcze gotowy do przeprowadzki.
~ ~ ~
Planowany wyjazd o czternastej przełożyliśmy na trzynastą, ponieważ oboje chcieliśmy jak najszybciej znaleźć się w naszym nowym i, co najważniejsze, wspólnym mieszkaniu. Bez Tomlinsona. Może trochę było mi szkoda, że rozstajemy się z Liam'em i Niall'em, oni też zresztą byli smutni, ale nie źli. Zanim dołączyłem do Zayn'a siedzącego w samochodzie, oboje życzyli mi powodzenia i powiedzieli to banalne: "Będzie dobrze". Wszystko na to wyglądało, co też mnie cieszyło. W ciągu ostatnich kilku dni pragnąłem tylko tego, aby się między nami ułożyło. Nic innego się w tym momencie nie liczyło. Zayn. On i nikt więcej.
Wnieśliśmy do mieszkania ostatnie pudła z naszymi osobistymi rzeczami i nareszcie mogłem przymknąć drzwi. Mieć go dla siebie. Mieszkanie co prawda nie było wielkie. Niewielka kuchnia, połączona z salonem, łazienka i dwie sypialnie, gdyby on chciał spać sam. Chłopak przeszedł się po wszystkich pomieszczeniach w milczeniu. Jednak jego oczy śmiały się. To mogłem uznać za coś pozytywnego i na ten widok, sam uśmiechnąłem się do siebie. Przystanął dopiero w kuchni, gdzie było duże okno z widokiem na centrum Londynu. Stał tak kilka minut w bezruchu, wyglądając przez nie. Musiał się zamyślić, bo delikatnie wzdrygnął się, kiedy moje dłonie opadły na jego ramiona. Powoli odwrócił się w moją stronę z rozmarzonym wyrazem twarzy. Nie czekając dłużej, oplotłem jego kark rękoma i powoli zacząłem się nachylać do niego. Przymknął oczy i pozwolił mi na to, na co tak długo czekałem. Nie naciskałem. Delikatnie musnąłem jego usta swoimi, powoli wsuwając pomiędzy jego rozchylone wargi język. Szereg śnieżnobiałych zębów pokonały równie szybko. On nie opierał się mocno. Zaczął odwzajemniać pocałunek z początku niepewnie, ale po chwili coraz namiętniej.
Chciałem, abyśmy trwali tak jeszcze przez kilka magicznych minut, ale coś... coś musiało się rozprysnąć. Magiczna aura zniknęła w sekundzie, w której on z trudnym do odgadnięcia wyrazem twarzy odsunął się ode mnie. Udał się prosto na balkon, a ja stałem tak w lekkim otępieniu.
____
Cholera, strasznie przepraszam. Zawaliłam po całości i z rozdziałem i z pierwszym na RTBS. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Po prostu... problemy emocjonalne, dom, serduszko, główka i te sprawy.
Chciałam Wam bardzo, ale bardzo podziękować, że jeszcze ze mną jesteście. Nieważne, czy ktoś czyta od początku, czy od środka, czy może dopiero od któryś z ostatnich rozdziałów. Bardzo dziękuję za wspieranie, za proponowane mi pomysły, za obecność i cierpliwość do mnie. Kocham Was moim całym, małym bromance'owym serduszkiem! Jesteście wspaniali. Wspanialsi, niż sobie kiedykolwiek marzyłam. Lepszych czytelników chyba mieć nie można. Także jeszcze raz: MASSIVE THANK YOU!
Nowy na RTBS powinien pojawić się jutro/pojutrze za aż takie opóźnienie najmocniej przepraszam. Mówię, trochę jest źle i trudno mi się skupić, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy.
Luv ya. xx
będą razem mieszkać, łiiiiiiiiiiiiiii <3 nananananana! dzięki Tobie zakochałam się w Zarrym, wohooo <3 czekam na nowy!
OdpowiedzUsuńYhy tak, to ja będę pierwszą które to przeczyta. No mam nadzieje. Początek to czytałam już i wiesz co sadzę xD W ogóle takie WTF miałam na twarzy jak Harry kładł ten klucz, dopiero potem się ogarnęłam. No i to zachowanie Zayna na końcu mnie troszeczkę smuci. No, ale nie ma co się martwić ;D Mnie na pewno nie zawiodłaś bejbe <3
OdpowiedzUsuńAaaa!! Zarry, Zarry, Zarry! jezu jak ja ich kocham! ♥. Fajnie, że zamieszkali razem, ale boję się, że Zayn, będzie tak unikał Harry'ego, chociaż dał mu się teraz pocałować, ale jednak zaraz potem zostawił go, cholerka trochę się martwię, ale mam nadzieję, że wszystko jeszcze wróci między nimi do normy :). Całokształt jest zaje-kurwa-bisty i ja nie wiem, czemu Ty marudzisz tam na końcu ;P.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ;d xxx.
Mój słodki Zarry. Hazza nie ma co postarales sie, oby tak dalej. Ale mimo wszystko nie mogę sie doczekać kiedy Harry powie Zaynowi o ciąży.
OdpowiedzUsuńPS. Mam nadzieje ze wszystko sie ułoży.;)
Ojej, dawno nie komentowałam xd
OdpowiedzUsuńAle wiem, że ty wiesz, że kocham to i czytam każdy rozdział przy każdej okazji!
Jest świetnie! Naprawdę, rozdział genialny!
Mam nadzieje, że ty, twoja główka i serduszko będziecie się miały dobrze i szybko przejdzie wam to chwilowe... nie wiem czy mogę to nazwać załamaniem... te gorsze dni :)
Ale w pełni cię rozumiem, też czasem potrzebuje takiej 'przerwy od życia'. :D
~Love u, kurczaczku!
Oh...Kocham Zarry'ego !! ;*** Czekam na nn :**
OdpowiedzUsuńjej.<3 będą razem mieszkać.:D jaram się.<3
OdpowiedzUsuńEj, czemu Malik się odsunął? :<<<
Podoba mi się i czekam na kolejny.<3
awwww ^-^ Jakie to urocze. <3 Tak bardzo się cieszę, że Zayn zgodził się zamieszkać z Harry'm. Szkoda tylko, że jeszcze nie ufa mu tak do końca.. Jednak nie ma co się dziwić skoro widział coś takiego, nawet jeśli Hazza nie był tego do końca świadomy. No cóż.. Mam wielką nadzieję, że szybko się pogodzą. Czekam na kolejny cudowny rozdział. Kocham xx [becausetrulovecannothide.blogspot.com]
OdpowiedzUsuńAwwwwwwww. Nie wierzę, że przeoczyłam ten rozdział.
OdpowiedzUsuńAż taki zły? xD
UsuńNieree! Haha cudny.
UsuńSuper rozdział... :D
OdpowiedzUsuńNie prawda, nie jest zły, jest świetny <33333333333333
OdpowiedzUsuńUwielbiam Zarrego, uwielbiam to opowiadanie, uwielbiam ciebie!
Uwielbiam to jak piszesz ! Ten blog jest po prostu epicki <3 Jestem ciekawa co wydarzy sie w dalszych rozdzialach. Przypuszczam, ze Lou tak latwo nie odpusci :) Czekam na nexta Xxx
OdpowiedzUsuńhttp://give-me-love-like-never-before.blogspot.co.uk/
Zawaliłaś z rozdziałem ? Niby gdzie ? Jest cudowny. Piszesz jednego z moich ulubionych blogów. Ta fabuła jest świetna. Mimo, że Louis jest taki wredny i zrobił, co zrobił to lubię go za jego świetne teksty. Potrafię się z nich śmiać pół dnia, to samo jeśli chodzi o Hazzę czy Zayna.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Zayn zobaczy jak Harremu zależy i wreszcie mu wybaczy, chociaż myślę, że to kupno mieszkania to dobry krok i już niedługo między nimi wszystko wróci do normy. Jakoś zawsze wolałam Larrego i to był jedyny bromance, który lubiłam jeśli chodzi o One Direction, ale to opowiadanie zmienia wszystko. Totalnie zakochałam się w Zarrym i nie potrafię odkochać. Uwielbiam ich.
Piszesz wspaniale. Pogratulować talentu. Nigdy nie zanudzasz, masz świetne pomysły no i oczywiście są bardzo zadziwiające zwroty akcji. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, mam nadzieję, że szybko go dodasz.
Pozdrawiam cieplutko. xx
Dobrze, powiem Ci, że bardzo boję się, iż cała ta ciąża Louis'y rozsypie Zarrego. Namieszałaś tym kobieto! ^^ Jednak mam nadzieję, że wykombinujesz wszystko na plus dla cudnych chłopców :D Matko, jak ja to wszystko przeżywam. -.- Ale to wspaniałe, że potrafisz, tym co tworzysz, wywołać przeróżne emocje. ;3
OdpowiedzUsuń_________
Może by tak adopcja małego niemowlaka przez Harreh'a i Zayna?(Louisa jako surygatka, hm czemu nie).
Albo tak całkowite pozbycie się Louisy *.* Haha, nie no, tak tylko kombinuję. :D
A więc to był kluczyk! XD I to do wspólnego mieszkania *____________* Jezu to wszystko jest takie adhjgslxnbugsusjzmnjhbhgkghk *________________* Harry jest taki kochany :3 Wszystko pięknie, ale Zayn na końcu mnie wkurwił >.<
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ten rozdział, żeby cię nie okłamać tak z pięć minut po twoim poście na Twwiterze, że go dodałaś... Jednakże miałam brak czasu i siły na skomentowanie go w jakikolwiek zadowalający mnie sposób. Oczywiście mogłam napisać "Przeczytałam, fajny, czekam na kolejny". Ale to w zupełności by mnie nie zadowalało. A już na pewno nie pod tym opowiadaniem.
OdpowiedzUsuńAle dobra nie przedłużam.
Na początku jak pisałaś o tym kluczyku, to kompletnie nie mogła wyobrazić sobie do czego on może być? Czy do jakiejś skrytki, albo tak symbolicznie, że do jego serca. W ogóle nie spodziewałam się o wspólnym mieszkaniu... I na serio mnie tym zaskoczyłaś. Nie brałam takiej możliwość pod uwagę. :D A może to przez to, że wyobrażałam go sobie jak taki o kłódki. Hmmm... Nie wiem. :D
Kolejna sprawa. Widać, że Hazzie zależy na Zaynie i się stara, ale wspólne zamieszkania to naprawdę poważna decyzja. Chociaż patrząc na ich tryb życia, ma ona mniejszy wymiar. Mimo to dziwię się Zayn'owi, że tak po prostu się zgodził. Przecież między nimi jeszcze wszystko nie wróciło do normy, a tu taki krok.
Sytuacja na końcu też mnie nie zdziwiła i inni czytelnicy mogą mnie za to zjeść, ale cieszę się z Malik odepchnął Hazzę. Kurde... Pieprzył się on z Lou i to na oczach Zayn'a nic więc dziwnego, że ten ma jakieś opory przed czułością ze strony Harry'ego. Pewnie za każdym razem ma widok jęczącego z rozkoszy Hazzy pod obleśnym Lou. No dobra nie obleśnym, ale pod Lou, a nie nim :D
I nie przejmuj się jeżeli zawalisz z terminem dodawanie rozdziałów, bo jesteś tylko człowiekiem, a nie jakąś maszyną. :D
I tak Cię kochamy i czekamy na następny....
Pozdrawiam
ojejejeje świetny rozdział *-* tak wiem każdy komentuje tak samo,ale no cóż :x czekam na kolejny i myślę,że Zarry jakoś tak może w większości,będzie taki jak wcześniej :)
OdpowiedzUsuńOni razem zamieszkali.. Jezu jak ja się cieszę. Choć reakcja Zayna mnie martwi. Co do Liama i Nialla to strasznie szkoda, źe nie zamieszkają w czwórkę. Ale jednak Lou to ich przyjaciel. Strasznie obawiam się reakcji Zayna na wieść o ciąży. To będzie dla niego kolejny szok. Uh, pogmatfane to. No nic, rozdział strasznie mi się podoba i jestem ogromnie zadowolona że tak szybko opublokowałaś ostatnie trzy rozdziały ^^ Czekam oczywiście z niecierpliwością na dalsze losy bohaterów. <3.
OdpowiedzUsuńWchodzę tutaj a tu patrzę, że parę rozdziałów mam do nadrobienia ;O Co to się porobiło za te parę dni co mnie nie było haha. Ale to dobrze, że miałam parę do czytania, bo bym nie wytrzymała z czekaniem na kolejny po takich akcjach.
OdpowiedzUsuńWrócę do sceny z urodzin Hazzy, a mianowicie tej z sypialni, wredny, głupi Louis, on myśli, że kim on jest co? Niech się bzyka z tą swoją El, a Harrego zostawi w spokoju (ok, wiem to tylko opowiadanie, ale tak się wczułam, że ja nie mogę lol). Biedny Zayn, dlaczego tak cierpi, nie zrobił no=ikomu nic złego. Cieszę się, że skończyło się tak a nie gorzej i już wyszedł z tego szpitala. Myślę, że za jakiś czas Zayn zapomni o ''zdradzie'' Harrego, w końcu on nie był tego świadomy, więc to nie jego wina. Mam nadzieję, że ułoży się już im na dobre. Czekam na kolejny ;)
shouldletyougo.blogspot.com
no-cases.blogspot.com
AAAAAAAAAAAAA. zajebisty, perfekcyjny, boski, rewelacyjny, fantastyczny, przepiękny. nic dodać nic ująć. i oby tak dalej, babe! xoxoxo Twoja Lencia ♥ x
OdpowiedzUsuńYeeey, niesamowity rozdział! Już się nie mogę doczekać następnego. Jesteś jedną z nielicznych osób, które sprawiły, że przez krótką chwilę nie lubiłam Tommo. Na szczęście jak kończę czystać to mi przechodzi ; )
OdpowiedzUsuńZapraszam też do siebie:
www.morethanadrink.blogspot.com
CZEKAM NA NOWY. ♥_♥
OdpowiedzUsuńTen jest G E N I A L N Y.
Zarry wymiata ! :D A ten jebany Louis .. Grrr ;/
No ciekawa jestem jak będzie im się razem mieszkało :D No i co na to Lou :D
Zapraszam też do mnie na bloga o Ziam'ie :D Bardzo miło by mi było gdybyś zostawiła swoją opinię :3
http://soundofthepoisonrain.blogspot.com/
U mnie pojawił się 8 rozdział jakbyś chciała przeczytać :P
OdpowiedzUsuńwww.i-hate-you-and-love-you.blogspot.com
Świetny, na prawdę wzruszyłam się. Czytam od 3 dni od początku i nie mogłam się doczekać, kiedy przeczytam następny.
OdpowiedzUsuńCzekam teraz na kolejny rozdział z niecierpliwością. <33
Jeżeli masz ochotę przeczytać mojego bloga, to zapraszam. Mam osiem rozdziałów, ale dopiero się rozkręcam i liczę na wsparcie. Dziękuję.
http://mad-of-youth.blogspot.com/
super opowiadanie , kiedy następny rozdiał?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że do czwartku się pojawi. :)
UsuńSuper opowiadanie ; *
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie ; * Liczę na komentarz z twojej strony ';*
http://directionnialllover.blogspot.com/
NASZEGO nowego mieszkania? awww ♥.♥
OdpowiedzUsuńwidać ze Harry zaangażował sie w ten związek ^^
Zarry <3