NOWOŚĆ! Zadawaj pytania postaciom z tego opowiadania na character-ask-yimb.tumblr.com w zakładce "message"!
Dom Skoczka: reason-to-be-suicidal.tumblr.com
Hej, Monsterki! Dużo osób w komentarzach pytało (albo prosiło) o nowe opowiadanie. Zainteresowanych kieruję na giovimonster.tumblr.com, a później do zakładki "TWÓRCZOŚĆ". Zaczęłam pisać nową historię o Larrym oraz takie dodatkowe, w którym pojawi się para hetero (nie zdradzę kto z kim) oraz Niam. Zapraszam! xoxo

niedziela, 29 kwietnia 2012

Rozdział 6.

Gapiłem się w to nadające pudło drugą bitą godzinę. Nawet nie miałem siły, by podnieść swoje cztery litery i zapalić światło. Ponoć oglądanie po ciemku szkodzi wzrokowi. Puściłem tą wiadomość mimo chodem i nadal próbowałem skupić się na jakiejś dennej komedii romantycznej z banalnym zakończeniem. Półtora godzinna historia o facecie, który miał pecha do kobiet. "Summer? Poważnie jej imię to Summer?", spytałem siebie w pierwszym minutach. "A kolejna to co, będzie Autumn?", dodałem chwilę przed koniec.
I naprawdę miałem ochotę sobie uścisnąć dłoń, kiedy w ostatniej scenie główny bohater poznaje cudowną dziewczynę, równie piękną co Summer i o równie niezwykłym imieniu, a mianowicie Autumn.
Próbując jak najszybciej zapomnieć o tej najgorszej w moim życiu obejrzanej komedii romantycznej, pokręciłem jedynie z politowaniem głową. Dochodziła godzina jedenasta w nocy. Niall siedział już dawno u siebie w pokoju, Liam pojechał do Danielle, Louis siedzi u Eleanor, a Zayn od dwóch dni w Bradford.
- Nienawidzę jej! - usłyszałem krzyk, a zaraz równie głośne trzaśnięcie drzwiami frontowymi.
Lou wparował do salonu niemalże w ułamku sekundy. Zaczął nerwowo chodzić po pokoju, w tą i we w tą. Machał rękoma, jak histeryk w zaawansowanym stadium swojej choroby. Już chciałem się zapytać, co się stało, gdy on zaczął monolog:
- Nienawidzę jej! - powtórzył. - Dziwka, pierdolona suka. Gdyby nie ja, nikt by jej nie zauważył. Kim ona tak naprawdę była? Nikim. Modelka od siedmiu boleści. "Louis, to koniec. Ja cie już nie kocham" - powiedział piskliwym tonem, ale zaraz znów wrócił do swojej barwy - Nigdy bym nie pomyślał, że ona może taka być. Wydawała się taka bezbronna, niewinna, słodziutka, milutka. Dawałem jej wszystko, nawet o nic nie musiała prosić. Zabierałam na zakupy, romantyczne kolacyjki, a co mam w zamian?! Nic. Zero. Puściła się z jakimś fotografem. Ponoć to przez to, że po zdjęciach z cała ekipą poszła na imprezę, a on się do niej dobierał. Ale to i tak nie zmienia faktu, że mnie zdradziła. A przecież ja bym jej nigdy... - nie dokończył.
Wykończony tymi wrzaskami, opadł z bezsilności i zmęczenia na sofę. Tuż obok mnie. Oparł łokcie o kolana i w dłoniach schował twarz. A ja milczałem. Nie miałem pojęcia, co teraz powiedzieć, by go nie urazić. Pocieszać go? Mydlić mu oczy? Po co miałbym na nią teraz bluzgać? Teraz zabolałoby go to, choć sam zaczął czuć wstręt do tej przepięknej dziewczyny.
Louis też już milczał. Jego jednostajny i nerwowy oddech był, o dziwo, naprawdę kojący dla mojego ucha. Od dawna nie poczułem się tak, jak przed chwilą. Już zapomniałem, jakie to uczucie, gdy jesteśmy tak blisko i nawzajem mówimy sobie o tym, co nas dręczy. Choć może on on wygłosiłby to komukolwiek, kto byłby pierwszą napotkaną przez niego osobą? Chciałbym znać odpowiedzieć, lecz nawet przypuszczenie, iż to może być prawdą, nie pozwoliło mi zapomnieć o tym, że to właśnie mnie pierwszemu o tym poinformował. A przecież już ile się do siebie nie odzywaliśmy...
Odczułem wrażenie, że minęło przynajmniej kilkanaście minut ciszy. Coś mnie nagle pchnęło. Jasne światełko zaświeciło się gdzieś w oddali ciemnego tunelu. Wewnętrzny Harry mówił, że to najwyższy czas. Sam czułem się niepewnie, lecz spontanicznie wypowiedziałem "Kocham cię".
On podniósł powoli głowę i spojrzał na mnie. Jego twarz nie wyrażała żadnym emocji. Oczy. One były przekrwione od płaczu i to był jedyny element, z którego dało się cokolwiek odczytać.
- Powtórz. - poprosił szeptem. Rozchyliłem wargi i równie prędko je przymknąłem. Nie potrafiłem powiedzieć tego ponownie. - Powiedz to raz jeszcze. - spróbował znów, tym razem głośniej i śmielej.
Przysunął się do mnie i w momencie zrobiło mi się gorąco.
- Kocham cię. - dałem radę wydobyć to z moich ust, choć szło naprawdę ciężko.
Tonąłem w jego oczach, w tych niebieskich tęczówkach z odcieniem delikatnej szarości. Najcudowniejsze oczy w całym wszechświecie. Nie spodziewałem się takiej reakcji. Chłopak przysunął się jeszcze bliżej, nachylił do mojej szyi i naznaczył ją swoimi ustami.
- Zawsze byłem zazdrosny o twoje wszystkie nocne towarzyszki. - oznajmił, nawet nie spoglądając na mnie.
Językiem przejechał po odznaczającej się linii obojczyka. Był taki delikatnie szorstki, jak język kota.
"A może to przez moją kocią obsesję?" Nawet nie zdążyłem sobie odpowiedzieć, gdyż on nie mi na to nie pozwolił, całując odsłonięte miejsca.
- Pociągasz mnie. - wyznał w końcu, po czym nie czekając na nic, złączył nasze wargi w nieśmiałym pocałunku.
Przymknąłem powieki. Louis pogłębił to zbliżenie, tym samym pomógł mi oswoić się z sytuacją, w jakiej się znaleźliśmy.
Napierał na mnie, co mi naprawdę nie przeszkadzało. Czując jego ciężar na sobie, położyłem się bez długiego namysłu na kanapie. Palce zacisnąłem na pasiastej koszulce dwudziestolatka i przyciągnąłem go jeszcze mocniej do siebie, odwzajemniając pocałunki, które stawały się agresywne, ale zarazem zatracałem się w nich bezgranicznie. Nasze języki były połączone w jedność i ani on, ani tym bardziej ja nie zamierzaliśmy temu zaprzestać. Jedynie co chwilę odrywaliśmy się od siebie, by zaczerpnąć powietrza i mieć siłę na kolejne czułości. Z sekundy na sekundę moje ciało zalewała większa fala rozkoszy z siłą niczym jedno z najpotężniejszych Tsunami. Próbowałem zignorować swój przyspieszony oddech i przepływający przez ciało gwałtownie strumień pożądania. Próbowałem ogarnąć, co się dokładnie dzieje. To do mnie nie docierało. Coś, co jeszcze kilkanaście minut temu było zakazanym owocem z ogrodu Eden, teraz było tylko i wyłącznie moje. Wgryzałem się w ten owoc powoli, z coraz to większą pasją, kosztując jego niesamowitego smaku. Wiedziałem, że to trująca rzecz, której potem będę żałował z całego serca, ale jakże cudowna. Zapomniałem o złych stronach naszego zbliżenia w momencie, kiedy chłopak urządził sobie wędrówkę pod moim podniebieniu swoim językiem. Louis wsunął dłoń pod mój t-shirt. Zaczął rękoma błądzić po nagim ciele, doprowadzając mnie tym do najbardziej skrytych myśli z nim w roli głównej. To działo się szybko, zdecydowanie za prędko, by mój umysł mógł pojąć to w pełni. Odpływałem za pomocą jego dotyku na mojej skórze. Przygryzłem jego dolną wargę delikatnie. Uniosłem biodra do góry. Lou to wyczuł i przywarł do mnie jeszcze mocniej. Zadrżałem, czując jego krocze ocierające się, wcale nie przypadkowo, o moje. Usłyszałem cichy jęk. Jego? Własny? To nie miało w tej chwili dużego znaczenia. Przestał mnie całować i szybkim ruchem zdjął materiał okrywający moją klatkę piersiową. Lizał mnie i głaskał, dotykał i muskał. Zamruczał do mojego ucha. Raz, potem drugi. Za chwilę znowu poczułem na ciele ten lekko drapiący język. Pieścił moje ciało.

Now I’m in town, break it down, thinking of making a new sound
Playing a different show every night in front of a new crowd
That’s you now, ciao...


Obudziłem się, zlany potem. Gwałtownie zerwałem się z łóżka i wyłączyłem budzik. Na moje nogi niespodziewanie wgramoliła się czarno-biała kotka.
- Melanie, chodź do mnie. - złapałem ją i przycisnąłem delikatnie do swojej klatki piersiowej.
Polizała nagą skórę. Ach, to był tylko sen. Westchnąłem.
- No tak, ty jesteś moim Louisem. - roześmiałem się pod nosem, a Melanie tylko miauknęła, gdy zacząłem ją drapać pod pyszczkiem.
To musiał być sen, jakże inaczej. Miałem ochotę teraz się rozkleić w czyimś objęciu. Nieważne, kogo by to były ramiona, po protu przytuliłbym mocno do siebie i pozwolił na wypłakanie się. Było to tak realistyczne, a jednak nieprawdziwe. Zawsze wymagałem dużo, jednak nie obraziłbym się, gdyby Ed Sheeran obudził mnie swoją piosenką jakieś kilka minut później. W pewnej chwili przypomniała mi się wczorajsza rozmowa z mamą. Powiedziałem jej prawdę. Przełknąłem ślinę z obawy, jak na to zareagowała. Nie zdążyliśmy porozmawiać, bo ja za szybko zasnąłem. Ciekawiło mnie czy poinformowała już o tym Gemmę. Wolałbym mieć pewność, że nie. Kicia ocierała się o mnie, głaszcząc swoją miłą sierścią. Melanie to naprawdę kochana kotka. Nie wiem, w jaki sposób to robiła, ale zawsze potrafiła wyczuć mój zły humor. Wtedy, tak jak dziś, przychodziła na moje kolana i tuliła się, jakby chciała mnie w ten sposób pocieszyć. Za to pokochałem ją. Stąd też wzięła się moja miłość do wszystkich sierściuchów. Większość ludzi nie lubi kotów, wolą psy, a ja uważałem, że to one są bardziej wyczulone na nasze nastroje, choć psy oczywiście też. Co jak co, ale ja nieodwracalnie oddaję się kotom. Chwyciłem telefon w dłoń. Kilka minut po dziewiątej. Odruchowo wybrałem numer Zayna. Odebrał po kilku sygnałach, gdy już powoli traciłem nadzieję.
- Ja śpię. - mruknął do słuchawki zachrypniętym tonem. Zawsze taki miał rano.
- Właśnie słyszę. - sarknąłem. - Miałem dziwny sen.
- Tak, a jaki? - zapytał już normalnie, słysząc mnie lekko zrozpaczonego.
- O mnie i... Louisie.
Milczał. Wiedział, jaki on jest dla mnie ważny, jednak kiedy tylko zaczynałem ten temat, przerywał mi i tłumaczył, że na mnie nie zasługuje. Może chciał w ten sposób dowartościować? Trudno powiedzieć.
- Mów.
Zdziwiłem się nieco, gdy Malik kazał mi powiedzieć o śnie. Ale zrobiłem to. Powiedziałem mu ze szczegółami wszystko po kolei, na końcu uwalniając kilka łez. Wyczuł to i zaczął pocieszać.
- Kiedy wracasz? - zmienił temat po chwili.
- Nie wiem, za kilka dni.
Porozmawiałem z nim jeszcze przez kilka minut. Próbował mnie namówić na wcześniejszy powrót, ale nie miałem zamiaru się go posłuchać w tej kwestii. Jedyne o czym teraz marzyłem, to możliwość odpoczynku w tej spokojnej dzielnicy Holmes Chapel. Choć czy ja wiem czy takiej spokojnej... Wyjrzałem przez okno, skąd dochodziły dziewczęce krzyki. "No pięknie, jakiś nachalny paparazzi wyczaił, że tu jestem".
Na podjeździe stała grupka dziewczyn, było ich tak z piętnaście.Gdy tylko ujrzały mnie z kotem na rękach, od razu zaczęły machać, przesyłać całuski i pokazywać serduszka.
- Dobrze, znajcie moją dobroć. - mruknąłem, zasłaniając okno zwiewną, beżową firanką. - Melanie, ty szczęściaro. Tylko nie wychodź na zewnątrz, przynajmniej na razie. Nie chcę by mi cię ukradły. - cmoknąłem kotkę w czubek pyszczka, po czym puściłem na podłogę, a sam zacząłem się ubierać. Postanowiłem zejść do nich.
~ ~ ~
Myślałem, że mi bębenki pękną od wrzasków i pisków. Zdążyłem zrobić zaledwie krok i, nim się obejrzałem, okrążyła mnie gromada dziewczyn. Przepychały się jedna po drugiej. I znów zaczęło się granie, pokazywanie w sztuczny sposób swoich ząbków i szczerzenie się do fanów. Lubiłem to, wręcz kochałem. Jednak nie wtedy, kiedy musiałem udawać. A dziś to przychodziło jeszcze ciężej niż zazwyczaj, gdy nie miałem nastroju. Rozdawałem autografy, pozowałem do wspólnych zdjęć. Wszystko ładnie, pięknie. Szkoda, że na zewnątrz. W sumie dla nich jest to zapewne jeden z najwspanialszych dni w życiu, więc dla mnie też powinien być. Fani to cząstka mnie, a ja jestem cząstką fanów. Gdyby nie oni, nigdy byśmy nie znaleźli się na szczycie. Kto wie, może wtedy moje życie potoczyłoby się całkiem inaczej? Być może dalej pracowałbym w piekarni i zasłynął na świecie nie jako muzyk, ale jako światowej rangi piekarz? Może ludzie pokochaliby mnie nie za muzykę i głos, ale za świeże bułeczki i apetycznie pachnący chleb? I może wtedy nie poznałbym Louisa i nigdy nie odkrył tego, że nie jestem wcale hetero? Może zaręczyłbym się z Zoe i miał ślicznie kędzierzawe Hazziątka i rude Zoeiątka? Jednak ja wolałem spróbować swoich sił w X-Factorze. I proszę bardzo, stałeś się rozpoznawalnym na świecie chodzącym chłopakiem z burzą loków na głowie.
Wiadomo, każdy by dał się pokroić za spotkanie swojego idola. I musiałem przyznać, że dzisiejsze fanki miały naprawdę wielkie szczęście. Zazwyczaj to prosiły, by się do nich przytulić czy to zdjęcia, czy normalnie, by choć na chwilę poczuć dotyk jednego z nas na sobie. A teraz robiłem to bez problemu. Sam przytulałem je od razu, gdy tylko kolejno podchodziły do mnie. Potrzebowałem bliskości. Z początku wydawało mi się, że ich liczba wzrasta, lecz po około dwudziestu minutach, tłum zaczął maleć. Zanim zdążyłem dobrze zarejestrować całą sytuację, rozmawiałem z dwiema ostatnimi dziewczynami. Chyba były przyjaciółkami, bo znały swoje imiona i jedna do drugiej śmiała się, mówiąc dwuznaczny tekst związany z moją osobą lub jednym z moich czterech przyjaciół. Spojrzałem na brunetkę. Była mniej więcej mojego wzrostu, zapewne kilka centymetrów niższa. Spojrzałem jej głęboko w oczy. Ich barwa była niczym kolor tęczówek Louisa. Uśmiechała się nieśmiało, a ja stałem jak zahipnotyzowany.
- Mogę cię prosić o buziaka? - zapytała niebieskooka blondynka, pukając się w policzek.
- Co?... Ta, jasne. - wymamrotałem, nie do końca ogarniając, o co chodzi. Przycisnąłem swoje usta do jej delikatnie drżących z zimna warg. Gdy się od niej odsunąłem, spojrzała na mnie mocno zdezorientowana.
- Chodziło mi o policzek, ale... dziękuję. - odparła, nieco się jąkając. Osunęła się o brunetkę, kiedy nagle nogi się pod nią ugięły. Ta na szczęście zdążyła ja złapać.
A jej przyjaciółka patrzała na mnie z niemałym rozbawieniem na twarzy. Uśmiechnąłem się do niej, zakłopotany. 
- Przepraszam. - powiedziałem i przyglądnąłem się otępiałej blondynce. Naprawdę, jej stan zaczął mnie martwić.
- Nic... się... nie stało. - wydukała, po czym kąciki jej ust powoli podniosły się do góry. Z uśmiechem na twarzy było jej o wiele ładniej. 
- Chodź, Florence. Co powie twoja mama, jak mi na miejscu z wrażenia umrzesz? - sarknęła jej przyjaciółka. 
- No dobra, ale zabierasz mnie do Milkshake City, Louisa. Muszę to opisać przy jakimś dobrym szejku. - powiedziała i zaczęła ciągnąć za sobą towarzyszkę.
- Louisa? - spytałem, zatrzymując je tym sposobem.
Dziewczyny odwróciły się, a brunetka pokiwała twierdząco głową. Florence zdawała się być zwariowana i pełna energia, za to Louisa była na pierwszy rzut oka dokładnym jej przeciwieństwem, spokojna i opanowana. Nie dość, że jej oczy mogłyby bez problemu robić za oczy Lou, to do tego jej imię jest damskim jego odpowiednikiem.
- Jak Louis... - oznajmiłem cicho, jednak bardziej te słowa kierowałem do siebie, niż do nich.
- No tak, wszystkie wasze fanki tak twierdzą. - zaśmiała się i spuściła wzrok, zawstydzona, gdy ja ponownie zatraciłem się w jej spojrzeniu.
- Właśnie, jak tam Louis? - wtrąciła blondynka, przyprawiając mnie o skręt żołądka.
- Dobrze. - odpowiedziałem niemal przez zęby. 
Porozmawiałem z nimi jeszcze kilka minut, po czym pożegnałem się. Byłem pewny, że one utkną w mojej pamięci na bardzo długo, szczególnie L., to głównie ona zwróciła moją uwagę na siebie.
Było w niej coś z mojego przyjaciela, prócz imienia i oczu. Choć może z pozoru sam Tomlinson wydaje się dużym dzieckiem, które non stop się śmieje, on w głębi duszy jest naprawdę odpowiedzialną osobą, dojrzałą, godną zaufania, Zupełnie jak ta, przynajmniej z pozoru się wydająca, Louisa.
Odwróciłem się z zamiarem wrócenia do domu. Mój brzuch się odezwał, a żołądek zaczął wołać "Jeść, jeść!". Czas najwyższy na śniadanie! Poza tym, marzłem odziany jedynie w wyciągnięty sweter i szare spodnie od dresu.
- Harry, to ty? - usłyszałem za sobą kobiecy głos, gdy już naciskałem klamkę.
"Kolejna fanka", przeleciało mi przez głowę szybko i równie prędko z niej wyleciało.
- Zoe? - spojrzałem pytającym wzrokiem na rudą dziewczynę o oczach w barwie intensywnej zieleni.
- No tak. - uśmiechnęła się promiennie w moją stronę.
Wyglądało zjawiskowo. Nie widziałem jej co najmniej dwa lata, odkąd wyprowadziłem się do Londynu. Co prawda, odwiedzałem rodzinne miasto, jednak na nią nie natknąłem się ani razu albo po prostu jej nie zauważałem. Zoe chodziła do równoległej klasy i była zawsze nazywana w męskim gronie najładniejszą dziewczyną w szkole. Wszyscy do niej startowali. Ale ona niemalże cały czas zgrywała niedostępną. Ja poznałem ją przypadkowo na dodatkowych zajęciach z fizyki. Musiałem na nie chodzić, bo inaczej nie zdałbym do następnej klasy. Nauczyciel któregoś dnia poprosił ją o pomoc, bo miał strasznie dużo uczniów. A z racji tej, że rudowłosa była najlepsza z fizyki, to mogła robić również za korepetytorkę. Pan przydzielił ją mi. Zaczęła tłumaczyć jedną z tych trudnych teorii, które zawsze ciężko wchodziły mi do głowy, a ja jako, że byłem szczeniakiem, nie mogłem oderwać oczu od jej dekoltu. Dziewczyna po pewnym czasie to zauważyła i gdy kilkakrotnie zwracana uwaga nie pomogła, w końcu postanowiła zdzielić mój lewy policzek. No nie powiem, do dziś wyczuwam jej liścia. W ramach przeprosin zabrałem ją na spacer. Okazało się, że dzielimy te same zainteresowania i łączy nas miłość do muzyki. Na którymś z kolei spotkaniu, powiedziałem jej, że mi się podoba. No i tak zostaliśmy parą. Patrząc z dzisiejszej perspektywy na moją oś czasu, był to najdłuższy związek. Próbowałem sobie przypomnieć dlaczego zerwaliśmy, jednak nic nie przychodziło mi do głowy.
- Co ty na to, by się spotkać i powspominać dawne czasy? - zapytała. Uśmiech z jej ust nie schodził nawet na momencik.
Ona już od lat szkolnych była piękna, jednak dziś już wyglądała jak młoda kobieta. Zlustrowałem ją kilka razy. Miała na sobie czarne rurki, na ramionach zarzucony płaszczyk w kolorze pudrowego różu, do tego na nogach założone brązowe, zgrabne trzewiki. Jej blada skóra i szmaragdowy wzrok idealnie komponowały się z rudymi falami sięgającymi prawie do pasa. Wyglądała uroczo, jak delikatna porcelanowa laleczka.
- Jasne, dlaczego nie? To gdzie i o której? - zapytałem z myśląc, że wcale to nie będzie takie złe. Potrzebowałem rozmowy z kimkolwiek, o czymkolwiek, a mamie teraz bałem spojrzeć się w oczy.
- Może wpadniesz do mnie tak o osiemnastej? - zaproponowała. Z gracją odgarnęła niesforny kosmyk opadający na jej czoła.
Potwierdziłem, że będę i w szybkim tempie schowałem się do mieszkania. Od razu skierowałem się do kuchni, marząc jedynie o kubku gorącego kakao. Mama chyba potrafiła czytać mi w myślach, bo nagle znalazła się tuż obok mnie. Nie potrafiłem się odwrócić, mimo jej próśb. Bałem się własnej matki. Ignorowałem ją chamsko. Sam nie wiem, co w tym momencie we mnie wstąpiło. Przecież ona, jako jedyna była tą osobą w moim życiu, która trwała przy mnie niezmiennie, choćbym nie wiem, co zrobił. A ja nie dość, że ją zawiodłem, bo jestem jakimś odmieńcem, to jeszcze ją ignoruję, kiedy wciąż nieco wstrząśnięta wyciąga rękę.
- Przepraszam. - wyszeptałem, kiedy usiadłem przy stole. Nadal nie miałem odwagi spojrzeć jej w oczy. Zajęła miejsce na przeciwko mnie. Zadrżałem, czując jak ona chowa moja dłonie w swoje. Czyżby wcale nie była zła? Nie, to niemożliwe. Nie tak to sobie wyobrażałem...
- Jesteś moim synem, co ja ci mogę powiedzieć? Że jestem wściekła z tego powodu i masz się zmienić? - zapytała. Jej głos był miły, lekko smutny, ale jednak wcale nie bił negatywną energią. - Nie potrafiłabym ci tego rozkazać. Owszem, nie jestem zadowolona, głównie dlatego, bo kiedy pomyślę, o tym jak musi ci być ciężko... - odetchnęła głęboko, by za chwile kontynuować: -  serce mi się kraja, ale to twój wybór. Ja tu nie mam nic do gadania. Jak każda matka chcę dla swojego dziecka najlepiej, więc nie zakażę ci nagle zmuszenia siebie do bycia hetero.
Spojrzałem na nią. W jej oczach odbijało się coś na kształt troski i zrozumienia. A moje w tym momencie chyba zalśniły nadzieją, ponieważ ona od razu się uśmiechnęła.
- Dziękuję. - wydusiłem z siebie w końcu.
___
Kolejny rozdział, który moim zdaniem nie wyszedł najlepiej. Muszę przyznać, że widząc pochwały w komentarz do 5. rozdziału, normalnie bałam się pisać, myśląc, że ten rozdział zawalę i przestanie Wam się podobać. Jednak mam nadzieję, że nie jest on wcale najgorszy i nie opuścicie mnie. Trochę mało akcji w nim, ale obiecuję, że z rozdziału na rozdział będzie się ona powoli rozkręcać.
Właśnie, jestem pod wielkim wrażeniem z tych trzynastu komentarzy i 6 obserwujących. Strasznie dziękuję również osobie, która podała adres tego bloga na http://czytaj-1d.blogspot.com/ . Nie wiem, kim jesteś, ale bardzo, bardzo Ci dziękuję. Przyznaj się w komentarzu! Mam nadzieję, że tym razem również zobaczę tą samą ilość komentarzy albo może i więcej? Jak uda Wam się dobić chociaż do 20 to będę w siódmym niebie, poważnie. Także bardzo proszę o rozsyłanie linku i każdego kto czyta moje wypociny o napisanie komentarza. Anonimki również mogą. : ) A i jakby ktoś chciałby być informowany to podawajcie Swoje numeru gg albo nicki z twittera. Mój: @GioviMonster
Jeszcze raz dziękuję. I Louis dla Was, bo ten gif jakoś strasznie mi się podoba. :D


PS: Z boku dodam ankietę, bo u jesteśmy mniej więcej w połowie, no może taka 1/3 za nami. Głosujcie tam. : )

15 komentarzy:

  1. aaaaaaaaaaa ! ja już taki podjar na początku, że będzie w końcu dobrze, a to sen :(. ale mam nadzieję, że tak będzie naprawdę kiedyś ;D. Rozdział pro, zresztą jak każdy ♥. Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. trololo. jaki sen ! <3 btw : ja jestem tą♥ cholerną szczęściarą i czytam fragmenty przed publikacją. jak zawsze- świetnie ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. O, hej. To ja podałam Twój adres :3
    w końcu na czytaj-1d są najlepsze opowiadania, więc pomyślałam czemu Twoje by nie miało tam być, prawda? :) No i się znalazło.
    A co do odcinka-nie wiem czemu, ale jakoś mnie wzruszył. I ten sen Harry'ego...mam nadzieję, że się spełni niedługo ;)
    Pozdrawiam, Majls.

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, czytaj-1d jest genialne, bo gdyby nie ta stronka to nie natrafiłabym na Twojego bloga. Piszesz tak ciekawie, że od początku aż do końca rozdziału nie potrafię odwrócić głowy od monitora. Musze się też przyznać, że w tym rozdziale uroniłam kilka łez na końcu. Szybko się rozklejam, a relacje Harry'ego z matką są według mnie wyjątkowe i świetnie opisane :) (sex-1d-sex.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest! Doczekałam się ! :D <3 Tak szczerze to ja się tam cieszę, że to był sen xD A nie ja gadu to ja już tam zawały przeżywam xD Zastanawia mnie czy coś wydarzy się z tą Zoe ;D Początek świetny, środek świetny i koniec też świetny ! ;D
    Nie mogę się doczekać następnego <333

    OdpowiedzUsuń
  6. Yeeeeaaaah!!! Wreszcie :P czekałam i się doczekałam <3 ciekawe czy Zayn kocha Harrego? Czy będzie zazdrosny o Louisa? Muszę się tego dowiedzieć, więc czekam na nexta. Nie zawiodłaś, jak zwykle genialne <3

    OdpowiedzUsuń
  7. WoW ... Harry miał niezły sen z Louisem ;)Eksta proszę o jak najszybciej następny rozdział:)):P:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ejj... Ja się już tu zaczęłam cieszyć, a to tylko sen :P.
    Ale i tak fragment cudooooooowny :D.
    I może to i dobrze, że się akcja tak szybko nie rozwija.
    Chcę więcej Zayna i Louisa! XD
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :).

    OdpowiedzUsuń
  9. dokładnie też myślałam,że jest już dobrze ,a tu przed przeczytaniem ,że to sen,ogarnęłam,że on przecież jest w rodzinnym domu jeszcze XDD ano i oczywiście jak zwykle czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  10. ja też dziękuję tej osobie, która dała tam Twój adres, bo dzięki niej tutaj weszłam :D rozdział jest świetny, ale mnie podjarałaś tym jego snem *.*

    OdpowiedzUsuń
  11. twój blog jest genialny, płakałan na każdym rozdziale. Dziękuję, że to dla nas robisz <3 Mogłabyś powiadamiać mnie o nowych rozdziałach na tt? nazywam się @Stylinsons_love :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Super ! Poproszę o info xDD Mój numer gg to : 42741514

    Możesz mnie też znaleźć na chomikuj.pl ;) Mój nick to " Mockingbird "

    Życzę dużo weny i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały ;)

    Pozdrawiam, Alex

    OdpowiedzUsuń
  13. Och, czy jest możliwe zajęcia miejsca Fanki Numer Jeden [przez duże F, N i J :p]? Od początku wciągnęłaś mnie w tą historię i nie potrafiłam się od niej oderwać...
    Harry jest... no cudowny, nie wiem dlaczego. Uwielbiam gościa ;)

    Pisz, pisz dalej ! :d Weny na kolejne rozdziały ! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeny, już myślałam, że Harremu zaczęło się układać w sprawie Louisa, a tu sie okazuje że to sen był.. No trudno...
    Mam nadzieję, że w najbliższych rozdziałach Hazzie zacznie się układać w sprawach sercowych :)
    Kocham i wielbie..
    ~Karolina.

    OdpowiedzUsuń
  15. Louisa? Larry? Nieeee ;ccc
    Ja chcę Zarrego ;*

    OdpowiedzUsuń